Ten, który przenika wszystko

Nieustannie potrzeba charyzmatycznej odnowy Kościoła – ale pozbawionej lęku i prowadzącej ku głębi.

28.05.2017

Czyta się kilka minut

Akademicka Droga Światła z Wawelu na Skałkę, 2016 r. / Fot. Jacek Taran dla „TP”
Akademicka Droga Światła z Wawelu na Skałkę, 2016 r. / Fot. Jacek Taran dla „TP”

Śledząc historię – a właściwie pamięć – religii, zapisaną w świętych tekstach, można zauważyć, że u początków niemal każdej tradycji leży głębokie duchowe doświadczenie – np. Abrahama, Mojżesza, Buddy, Jezusa czy Mahometa. Duchowa temperatura początków często stygnie z biegiem wieków. To, co u źródeł było wyrazem i przekaźnikiem intensywnego przeżycia, kostnieje w sztywny system doktryn, rytuałów i kodeksów moralnych. Bywa, że bezpośrednie doświadczenie Świętej Rzeczywistości jest już tylko przedmiotem pamięci o przeszłości, która staje się niemal mitycznym „złotym wiekiem”. Tęsknota za takim doświadczeniem tli się jednak w każdym człowieku, co sprawia, że w religijnych wspólnotach rodzi się nadzieja (można by nazwać ją mesjańską) na powrót bezpośredniości sacrum w bardziej lub mniej określonej przyszłości albo dążenie do odtworzenia źródłowego duchowego doświadczenia tu-i-teraz.

Pamięć początków

Chrześcijaństwo powstało w łonie judaizmu Drugiej Świątyni, w kryzysowym momencie tej bardzo różnorodnej tradycji. Judaizm tamtego czasu obejmował w sobie zarówno nurty skupione na rytuale i prawie, jak i takie, które dziś nazwalibyśmy najchętniej mistycznymi. Jak pokazują wyraźnie źródłowe chrześcijańskie teksty zebrane w kanonie Nowego Testamentu, chrześcijaństwo ma swój korzeń właśnie w tych drugich. Chrześcijańska pamięć początków mówi bowiem wyraźnie: pierwotnym impulsem, bez którego nie byłoby chrześcijaństwa, jest przeżycie otrzymania Ducha (lub lepiej: bycia zanurzonym w Duchu).

Doświadczenie Ducha jest kluczowe, po pierwsze, dla postaci Jezusa, na którego – zgodnie ze świadectwem Ewangelii – Duch zstąpił w momencie chrztu w Jordanie (por. Mk 1, 9-13; Mt 3, 16-17; Łk 3, 21-22). Dlatego właśnie Jezus jest Chrystusem, tym, który sam „chrzci Duchem”, czyli (według dosłownego sensu) zanurza w Duchu.

Nie powinno więc dziwić, że – zgodnie z przekazem Dziejów Apostolskich – w dniu Pięćdziesiątnicy Piotr tak wyjaśnia swoim rodakom, co właśnie przydarzyło się jemu i pozostałym uczniom Jezusa: „Spełnia się przepowiednia proroka Joela: »W ostatnich dniach – mówi Bóg – wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali synowie wasi i córki wasze, młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcy – sny« (Dz 2, 16b-17). Wzywa ich następnie: „Nawróćcie się (…) i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego” (Dz 2, 38). Według katechezy Piotra przynależność do wspólnoty uczniów Jezusa wiąże się z darem Ducha, który niesie bardzo konkretne „doświadczalne” skutki: widzenia i sny, czyli bezpośredni i przemieniający świadomość kontakt z Boską Rzeczywistością.

Także apostoł Paweł jednoznacznie łączy przynależność do Chrystusa i bycie synem Bożym (tj. bycie chrześcijaninem) z wewnętrzną obecnością Ducha Świętego, która ma realny wpływ na życie człowieka: „Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy (…) Ci bowiem, których prowadzi Duch Boży, ci są synami Bożymi” (Rz ٨, ٩ i 14). W prowadzeniu Ducha nie chodzi tylko o wyznaczenie zewnętrznego sposobu postępowania, lecz o przemianę wewnętrzną, transformację osoby i jej sposobu odbierania świata: „Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22-23a).

Podobne stwierdzenia pełnią kluczową rolę w Ewangelii Jana, w której czytamy np., że „jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3, 5), zaś „prawdziwi czciciele będą oddawać Ojcu cześć w Duchu i prawdzie – bo takich czcicieli szuka Ojciec” (J 4, 23).

Charyzmatyczna natura Kościoła

Doświadczenie Ducha ma znaczenie nie tylko osobiste. Determinuje kształt i rozwój całej wspólnoty. Jak wynika zarówno z Dziejów Apostolskich, jak i z listów św. Pawła – nawet to, co później stało się kościelną hierarchiczną instytucją (i co dziś tak właśnie odbieramy), było u początków rzeczywistością charyzmatyczną, tj. ściśle związaną z duchowym doświadczeniem. Kościelne struktury wypływały z doświadczenia Ducha oraz miały na celu doprowadzanie do niego kolejnych uczniów.

Kościół jest więc w swej istocie wspólnotą charyzmatyczną, zgodnie z tym, co w wielu swych listach podkreślał św. Paweł: „Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu, innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce” (1 Kor 12, 8-11; por. też Rz 12, 6-8).

We współczesnym Kościele charyzmaty oraz osobiste doświadczenie Ducha, zanurzenia w Nim kojarzy się zwykle/najbardziej z ruchem nazywanym Odnową w Duchu Świętym, który w Kościele katolickim obchodzi właśnie 50-lecie istnienia [patrz reportaż Mariusza Sepioły na następnych stronach]. Bez wątpienia ruch ten (i wspólnoty, które formalnie nie są z nim związane, lecz czerpią z jego duchowości) w najbardziej otwarty sposób nawiązuje do „charyzmatycznych” tekstów Nowego Testamentu, przypominając zarówno o samym Duchu Świętym, jak i o jego działaniu, a także prowadząc członków swoich wspólnot do intensywnego religijnego przeżycia.

Do Ducha po zdrowie

Zwrócenie uwagi na Ducha i świadome przeżywanie Jego działania jest wielką zasługą tego ruchu. Nie tylko nawiązuje do charyzmatycznych początków Kościoła; odpowiada także naturalnej powszechnej ludzkiej potrzebie: doświadczalnego przeżywania kontaktu z sacrum. Tym, co może niepokoić we współczesnym ruchu charyzmatycznym, jest swego rodzaju redukcjonizm w pojmowaniu działania Ducha Świętego. Redukcjonizm ten ma kilka aspektów.

Pierwszym jest nadmierna koncentracja na uzdrowieniach fizycznych. Niezależnie od tego, że zdrowie jest ważnym elementem kondycji człowieka, oraz od tego, czy na charyzmatycznych spotkaniach wydarzają się nadprzyrodzone uzdrowienia, religijność, która koncentruje się na biologicznym wymiarze egzystencji, nie jest religijnością dojrzałą. W wypowiedziach organizatorów i uczestników modlitw o uzdrowienie dochodzi do głosu postawa, którą wielu świętych i mistyków nazywało „religijnością kupiecką”: zaangażowanie religijne ma tu na celu uzyskanie od Boga wymiernych korzyści (w tym przypadku – zdrowia).

Postawa taka, choć bardzo rozpowszechniona, spotyka się na szczęście z wewnętrzną krytyką. Liczni liderzy i teologowie związani z ruchami charyzmatycznymi podkreślają, że uzdrowienie fizyczne powinno być tylko znakiem i bodźcem do nawiązania i pogłębiania relacji z Bogiem, że to, co dzieje się na poziomie biologii, powinno prowadzić na poziom ducha, że ostatecznie znacznie ważniejsze jest uzdrowienie duchowe. Dlatego właśnie wiele nabożeństw i mszy o uzdrowienie to jednocześnie nabożeństwa i msze z modlitwą o uwolnienie duchowe.

Przeżycie i lęk

Zwrócenie uwagi na głębsze wymiary duchowego doświadczenia – dla którego poziom biologiczny wcale nie jest najważniejszy – jest z pewnością słuszne. Teologia rozwijana we wspólnotach charyzmatycznych i powiązana z nią praktyka ujawniają jednak w tym miejscu inne rodzaje redukcjonizmu. Po pierwsze, jest to duchowość bardzo skoncentrowana na emocjach i nadzwyczajnych zjawiskach, takich jak modlitwa w językach czy zaśnięcie w Duchu Świętym. Nie chodzi o to, by potępiać emocje czy nadzwyczajne przeżycia religijne. Są one dobre i mają swoje miejsce w drodze ku Bogu. Ale, jak podkreślają najwięksi chrześcijańscy mistrzowie duchowi, np. św. Jan od Krzyża, można się do nich przywiązać, a wtedy stają się przeszkodą w autentycznym spotkaniu z Bogiem samym. Duch Boży przenika także ludzkie emocje, lecz, z drugiej strony, daje do myślenia świadectwo pewnego studenta: „Uderzyło mnie kiedyś, że na charyzmatycznym spotkaniu modlitewnym czuję właściwie to samo, co na koncercie rockowym. Jak mam rozpoznać, czy w obu miejscach doświadczam Boga, czy też to zupełnie różne rzeczy?”.

Istnieje też jeszcze jeden, chyba najbardziej niebezpieczny rodzaj redukcjonizmu: ograniczający powszechność działania Ducha Świętego i prezentujący świat „na zewnątrz” jako pełny tzw. zagrożeń duchowych. Msze i modlitwy o uwolnienie wiążą się często z teologią, w której wszystko, co leży poza obszarem stricte chrześcijańskim, jawi się jako poddane działaniu Szatana. Teologia ta wzmacnia lękowe podejście do rzeczywistości. Zagrożeniem duchowym może być w tej perspektywie czytanie książek o Harrym Potterze, noszenie biżuterii nawiązującej do symboliki celtyckiej, nie mówiąc już o ćwiczeniu jogi czy praktykowaniu medytacji uważności (mindfulness).

Nie tylko nasz

Tymczasem objawienie biblijne uczy, że „Duch Pański wypełnia ziemię, ten który ogarnia wszystko” (Mdr 1, 7). Idąc za tą intuicją, św. Paweł na Areopagu nie uznawał swoich dyskutantów – greckich politeistów! – za opętanych, lecz za nie w pełni świadomych wyznawców jedynego Boga, w którym wszyscy „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28). Zamiast więc doszukiwać się wszędzie działania złego ducha, warto uczyć się rozpoznawać działanie Ducha Bożego również poza tym, co explicite chrześcijańskie. Można brać tu przykład ze św. Jana Pawła II, który pisał w encyklice „Redemptoris missio” o powszechnej obecności i działaniu Ducha Świętego, który „znajduje się u samego źródła egzystencjalnych i religijnych pytań człowieka”, jest więc obecny „w inicjatywach religijnych, w ludzkich wysiłkach skierowanych ku prawdzie, ku dobru, ku Bogu” (por. RM 28-29). Tak więc np. ćwiczenie jogi, nie będącej tylko gimnastyką, lecz powiązanej z religijnymi tradycjami indyjskimi – przed czym w środowiskach charyzmatycznych bardzo często się przestrzega – nie musi być wcale dla chrześcijanina duchowym zagrożeniem. Jest bowiem uczestnictwem w religijnych dążeniach, w których obecny jest Duch Boży.

Świętowanie Zesłania Ducha Świętego powinno nam uświadomić, że charyzmatyczna odnowa jest Kościołowi dzisiaj – nieustannie! – potrzebna. Ale potrzeba odnowy, która by pomagała przekraczać religijność „kupiecką” (próbującą osiągnąć korzyści zarówno fizyczne: np. zdrowie, jak i duchowe: np. intensywne przeżycia religijne) i prowadziła ponad emocje, obrazy i myśli ku Bogu. Otwierając się na Ducha, nie możemy też zapominać, że nie jest On Duchem bojaźni (por. Rz 8, 15), że „wieje kędy chce” (J 3, 8), a dzięki Jego powszechnej twórczej obecności „byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu, ani władania Otchłani na tej ziemi” (Mdr 1, 14). ©℗


CZYTAJ TAKŻE:

Czy ruchy charyzmatyczne wsiąkną w Kościół i go odnowią?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2017