Teatr z gwiazdami

Piotr Cieplak zaproponował rzecz ryzykowną: gwiazdy Starego Teatru grają spektakl o odchodzeniu jego legendy. Choć widziałem widzów płaczących, sam dostrzegam tu tryumf artystycznej minoderii.

02.12.2008

Czyta się kilka minut

Dramat Eugene Ionesco "Król umiera, czyli ceremonie" jest długi, bo też umierający król odchodzi z ociąganiem. Zanim wszystko zniknie, trzeba zdławić opór, rozprawić się z wątpliwościami i złudzeniami - nie tylko bohatera, ale całej współczesnej kultury, która nie chce nic wiedzieć o śmierci. W lekturze Ionesco ważny jest rytm, powtarzalność, słowa jako szereg gestów, które trzeba wykonać "ceremonialnie", z namaszczeniem, bo w przeciwnym razie będą po prostu nudne. Cieplak nie spieszy się; stara się wytworzyć - muzyką, tańcem - gęstą, pełną napięcia atmosferę teatralnego misterium. Tyle że w tych szlachetnych dekoracjach odbywa się spektakl raczej nieuważny, powierzchowny, niewiele mający wspólnego ze skupieniem i dyscypliną.

Przez większość czasu rzecz wygląda, jakby aktorzy wykonywali po prostu przebiegi poszczególnych scen. Jak w otwierającej spektakl rozmowie Anny Polony i Anny Dymnej (nie podaję imion bohaterów Ionesco - nie oni są bohaterami spektaklu), ledwo zamarkowanej przy użyciu skandalicznie wypróbowanych gestów i min. Na drugim biegunie spektaklu - solowe etiudy, często traktowane jako okazja, by nie dzieląc się z nikim sceną, w pełni się zaprezentować. Przedstawienie od pierwszych scen wzbudziło moją nieufność, może dlatego ani upadanie "umierającego" Jerzego Treli na deski sceny, ani jego wielkie monologi nie zrobiły na mnie wrażenia. Mówię o Treli, bo jego występ, jak i występ Doroty Segdy, należy mimo wszystko do jaśniejszych punktów przedstawienia.

Właściwy spektakl rozgrywa się na poziomie metateatralnym, gdzie tytułowe umieranie pomyślane zostało jako zmierzch starych teatralnych form. Cieplak wplótł w inscenizację szereg cytatów ze "złotych" ról aktorów: piosenka Zosi z "Dziadów" Konrada Swinarskiego w wykonaniu Dymnej, piosenka Albertynki z "Operetki" Tadeusza Bradeckiego w wykonaniu Segdy, sekwencja z "Wyzwolenia" Swinarskiego w wykonaniu Polony i Treli, i inne. Pomysł, teoretycznie ciekawy, kompletnie rozłożył spektakl. Aktorzy - nawet w momencie, gdy mieli grać u Cieplaka - dalej grali u Swinarskiego, Grzegorzewskiego, Jarockiego. Dalej cytowali siebie i swoje gesty, w których zostali zaklęci. Nie było w tym - w moim odczuciu - nic autentycznego. Przeciwnie: często trudno mi było dostrzec w ich obecności na scenie coś więcej ponad aluzje i cytaty, które nic nie kosztują, nie wymagają żadnego wysiłku, żadnego ryzyka.

Rzecz także w tym, że Cieplak nie zaproponował im żadnej przekonującej formuły na "teraz". Pomiędzy cytatami starych ról i form a wplecionymi w przedstawienie kompletnie chybionymi sekwencjami tanecznymi ("nowy" teatr?) rozciąga się niezagospodarowana przestrzeń. Blado wypadło przede wszystkim tytułowe umieranie. Pod koniec spektaklu Cieplak urządził groteskowy pokaz baletowy funeralnej mody, co prawdopodobnie miało pokazać, jak współczesność wyklucza starość, okłamuje śmierć i zmienia ją w przemysł. Reżyser próbuje zbudować spektakl, zderzając różne odległe estetyki, jednak brak mu sprytu i przede wszystkim finezji (co dziwi - jeśli pamięta się jego niedawną adaptację "Wesela"). Pokaz mody trwa wieki, kostiumy rażą taniością, cały zaś pomysł jest nachalny i naiwny.

Kwintesencją spektaklu jest finał. Polony i Trela najpierw "wcielają" się w postaci z "Wyzwolenia" Wyspiańskiego-Swinarskiego, które - w temacie "sam na scenie" - rzeczywiście dobrze pasuje do zakończenia dramatu Ionesco. Aktorzy odwołują się do cytatu tym razem zupełnie otwarcie i jawnie; za chwilę schodzą ze sceny, żegnają się z nią i odchodzą. Można wyobrazić sobie tę sekwencję jako przejmującą. Tyle że - brak tu umiaru. Aktorzy odchodzą, odchodzą i odejść nie mogą; Polony cały czas mówi, Trela cały czas milczy. Niby odchodzą, a tak naprawdę - są, błyszczą, tryumfują. Wreszcie znikają za drzwiami, przez które wlewa się na widownię oślepiające światło, czemu towarzyszy kwilenie niemowlęcia... To tajemnica narodzin i śmierci. To wizja życia, które jest większe i potężniejsze niż nasze pojedyncze istnienie... To jednak przede wszystkim - teatralny kicz.

***

Patrząc przychylnie, można dostrzec w Cieplaku egzorcystę, który pragnie uwolnić Stary Teatr od ciężaru jego własnej legendy. Jeśli tak - straszliwie chybił, bo efekt jest wręcz odwrotny. Powstał spektakl bezpieczny, który jest okazją dla bywalców Starego Teatru, by powspominać stare dobre czasy, okazją dla gwiazd, by zaświecić pełnym blaskiem. Może wzruszali się ci, którzy pamiętają "jak dziś" Trelę-Konrada i Polony-Muzę - a tylko ja nie miałem dostępu do tych wzruszeń: dla mnie to zawsze była historia. A jednak w takich sentymentalnych spojrzeniach wstecz, niezależnie od intencji, czai się coś fałszywego. Bo czemu nie wspominamy Jerzego Treli z "Lunatyków" Lupy, Anny Polony z "Iwony, księżniczki Burgunda" Jarzyny, Anny Dymnej z "Orestei" Klaty, Doroty Segdy z "Lulu" Borczucha. W najbliższej premierze Klaty, "Trylogii" Sienkiewicza, ma grać między innymi Dymna... Nic mnie nie obchodzi legenda Starego Teatru; wolę ciekawe przedstawienia.

Eugene Ionesco, "Król umiera, czyli ceremonie", przeł. Adam Tarn, scen. i reż.: Piotr Cieplak, scenogr.: Andrzej Witkowski, muz.: Stanisław Radwan, Kormorani, premiera w Starym Teatrze w Krakowie,29 listopada 2008

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk teatralny, publicysta kulturalny „Tygodnika Powszechnego”, zastępca redaktora naczelnego „Didaskaliów”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2008