Ani o krok!

„Śmierć i dziewczyna” jest klasycznym przykładem tego, jak wydarzenie artystyczne generuje wydarzenie społeczne. Dlatego to najważniejsza premiera sezonu. Więcej: dziś w teatrze nie mogło się wydarzyć nic bardziej wartościowego.

29.11.2015

Czyta się kilka minut

Scena ze spektaklu „Śmierć i dziewczyna” na deskach Teatru Polskiego / Fot. Natalia Kabanov / TEATR POLSKI WE WROCŁAWIU
Scena ze spektaklu „Śmierć i dziewczyna” na deskach Teatru Polskiego / Fot. Natalia Kabanov / TEATR POLSKI WE WROCŁAWIU

Po podniesieniu kurtyny salę teatralną wypełnia głośna muzyka i błysk kolorowych świateł. Na środku sceny naga para, kobieta i mężczyzna, wykonuje ruchy frykcyjne, ekspresowo zmieniając pozycje. Trwa to może pół minuty, po czym kurtyna opada, muzyka milknie, na widowni zapalają się robocze światła. Publiczność wybucha śmiechem, bije brawo. Komunikat jest prosty: chcieliście porno, to macie, a teraz obejrzyjcie spektakl.

Bóg, honor, minister

Chwilę wcześniej przedzieraliśmy się do teatru, wpuszczani pojedynczo przez policję, która interweniowała, żeby odblokować przejście. Okrzyki „gestapo!” z ust agresywnych mężczyzn mieszały się ze słowami modlitwy „Ojcze nasz”, chóralnie recytowanej przez Krucjatę Różańcową. Barykadujący drzwi teatru – na czele z Piotrem Rybakiem, który kilka dni wcześniej na wrocławskim rynku spalił kukłę Żyda – powoływali się nie tylko na Boga, honor i ojczyznę, ale także na ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego. Minister bowiem w oficjalnym komunikacie wzywał do wstrzymania premiery w imię „powszechnie przyjętych zasad współżycia społecznego”. Proszę mi wierzyć, nie było w tych zajściach nic ekscytującego, a wśród widzów, którzy w końcu dostali się do teatru, nie było widać triumfu. Panowało przygnębienie.

Aktorzy porno wystąpili na scenie jeszcze raz. W półminutowej sekwencji – podobnie jak w preludium – pospiesznie odegrali stosunek seksualny i zeszli ze sceny. Ewelina Marciniak inteligentnie odnalazła się w sytuacji. Nie dała satysfakcji ani tym, którzy protestowali, ani widzom. Temat „porno w teatrze” został wyeksploatowany przed spektaklem, nie było już nic do spenetrowania. Zamiast napawać się „sukcesem”, puszyć w kostiumie „skandalistki”, Marciniak pokazała wszystkim figę.

Mam zresztą wrażenie, że pobudki Marciniak były bardzo proste. Obecność wybranych w castingu aktorów porno (zagrali Czesi; z Polaków nikt się nie zgłosił) uzasadniona jest w spektaklu zgoła fabularnie: chodzi o scenę, w której bohaterka odwiedza kabiny porno (śladem bohaterki powieści „Pianistka”, która dostarczyła spektaklowi narracyjnego rusztowania). Oczywiście, w momencie seksualnego zbliżenia można oko kamery przesunąć na kominek, w którym bucha metaforyczny płomień namiętności. Elfriede Jelinek nie należy jednak do autorek zainteresowanych dostarczaniem odbiorcy podobnych sublimacji: zamiast tego pokazuje rzeczywistość taką, jaką jest. Ewelina Marciniak poszła za jej przykładem.

Ciało niepolityczne

O tym, że nie chodziło jej o polityczną publicystykę, świadczy pominięcie przez nią sceny z „Dramatów księżniczek” Jelinek. W baśni o Śpiącej Królewnie bohaterkę budzi ze snu Książę – Jelinek widzi w tym wzór kultury patriarchalnej, w której mężczyzna jest panem i stwórcą, a kobieta może być co najwyżej piękna. W sparafrazowanej baśni Jelinek chodzi jednak o coś więcej niż relację między płciami: autorka pokazuje, że obowiązujące na gruncie kultury patriarchalnej zasady przemocy, gwałtu i podporządkowania są matrycą organizującą rzeczywistość społeczną w ogóle. Dlatego gdy w scenie „dzikiej kopulacji” z Królewną Książę konsumuje swoją władzę, u Jelinek na scenie pojawia się transparent: „Odwiedźcie Austrię! Dopiero teraz praworządną!”.

Szkoda, że Marciniak zrezygnowała z tej sceny! Ci, którzy dla seksu w teatrze potrzebują „uzasadnień”, byliby w pełni usatysfakcjonowani.

Marciniak poszła inną drogą: nie ma w spektaklu publicystyki, a ciało polityczne ustępuje wizji „ciała jako takiego”. Owszem, bohaterowie są wplątani w relacje dominacji i władzy, ale nie zostały one pokazane w sposób tak obscenicznie precyzyjny, jak pokazują je Elfriede Jelinek czy Jarosław Kaczyński. Rzecz być może w tym, że dążenie do wielkiej inscenizacji i mocnych efektów przytłoczyło to, co wymagało chłodnej kalkulacji. Ze spektaklu w pamięci pozostają przede wszystkim zrobione z rozmachem sekwencje choreograficzne – jak ta, w której nadzy, spleceni aktorzy tarzają się po scenie. Tytułowa „śmierć” opisuje u Jelinek kondycję kobiety żyjącej pod dyktatem kultury patriarchalnej – u Marciniak oznacza w większym stopniu kondycję człowieka, który jest chodzącym, nieustępliwym w swej materialności ciałem.

Z przedstawienia wyłania się obraz świata skazującego człowieka na samotność i izolację – pornografia jest elementem tego obrazu. Reżyserka znalazła dla języka Jelinek odpowiedni klucz w scenach, w których patos ustępował miejsca cynicznej, iskrzącej się humorem rozgrywce, jaką prowadzą ze sobą bohaterowie. Umiejętnie przełożyła tę grę na wywiedziony z „Pianistki” język muzyki: ustawione na scenie fortepiany stały się źródłem nie tylko świetnego podkładu muzycznego (profesjonalni muzycy), ale i metafory: wirtuozerski ideał „stania się fortepianem” odbija echem temat ludzkiego uprzedmiotowienia. Doskonale w tym języku odnalazł się zespół, szczególnie aktorki: Małgorzata Gorgol, Katarzyna Strączek, Ewa Skibińska. Doprawdy, trudno wyobrazić sobie inny teatr w Polsce, w którym Marciniak mogła przeprowadzić – do końca – swój artystyczny zamysł.

Da się? Da się!

„Śmierć i dziewczyna” to klasyczny przykład tego, jak wydarzenie artystyczne generuje (nawet zanim dochodzi do skutku) wydarzenie społeczne. Nie sposób tego rozdzielać. Dlatego z pełnym przekonaniem podpisuję się pod opinią, że spektakl jest najważniejszym wydarzeniem tego sezonu. Powiem więcej: dziś w teatrze nie mogło wydarzyć się nic bardziej wartościowego.

Pamiętacie Państwo odwołanie „Nie-Boskiej” Frljicia i „Golgoty Picnic” Garcíi, i to, jak Jan Klata i Michał Merczyński ugięli się pod argumentami przemocy, cenzurując teatr? Dziś, kiedy nowa władza bezceremonialnie dąży do podporządkowania sobie sfery publicznej, dyktując wszystkim normy postępowania, Teatr Polski wytycza ścieżkę, którą należy podążać.

Ewelina Marciniak nie ugięła się pod presją władzy. Murem stanął za nią zespół teatru, a przede wszystkim jego dyrektor, Krzysztof Mieszkowski, który działania ministra nazwał po imieniu: prymitywną cenzurą. Wspólnie nie ustąpili ani o krok. Nie dali sobie (i nam) wyrwać ani piędzi tych praw, jakie przysługują obywatelom demokratycznego państwa. Teraz nikt, żaden artysta, żaden dyrektor, nie będzie mógł powiedzieć, że się nie da. ©

ŚMIERĆ I DZIEWCZYNA NA PODSTAWIE: „ŚMIERĆ I DZIEWCZYNA I-V. DRAMATY KSIĘŻNICZEK” ELFRIEDE JELINEK, reż. Ewelina Marciniak, dramaturgia Łukasz Wojtysko, scenogr. i kostiumy Katarzyna Borkowska, muz. Piotr Kubiak, choreogr. Dominika Knapik, premiera w Teatrze Polskim we Wrocławiu 21 listopada 2015 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk teatralny, publicysta kulturalny „Tygodnika Powszechnego”, zastępca redaktora naczelnego „Didaskaliów”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2015