Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szpital Przemienienia”, filmową wersję wczesnej powieści Lema wyreżyserowaną przez Edwarda Żebrowskiego wedle scenariusza Michała Komara, uważałem za arcydzieło, natomiast pisarz jej nie znosił, podobnie jak większości ekranizacji swojej prozy. Fascynował mnie także sam Żebrowski – outsider o niejasnej biografii, o której wspominano półgębkiem, przez wielu kojarzony wyłącznie jako współscenarzysta filmów Krzysztofa Zanussiego. Dlatego tak mnie ucieszyła ta książka.
Co nie znaczy, że wszystko w niej wyjaśniono. Agnieszka Holland pisze wręcz o „nieodsłoniętej tajemnicy”, choć nie ma to być zarzut. Jakub Socha, szef działu filmowego w internetowym Dwutygodniku, nie chciał być demaskatorem. Żebrowski fascynuje go jako wybitny i charyzmatyczny artysta, którego nie sposób umieścić w żadnej przegródce. Zrealizował przecież zaledwie trzy pełnometrażowe filmy („Ocalenie” – 1972, wspomniany „Szpital Przemienienia” – 1978 i „W biały dzień” – 1980, wedle powieści Władysława Terleckiego), do tego szkolne etiudy i prace dla telewizji – a mimo to jego miejsce w historii kina jest niepodważalne. „Nigdy się nie wypalił, nigdy nie rozmienił na drobne, nie pogubił” – pisze Socha, tłumacząc dalej, że w kinie widział Żebrowski „narzędzie do intymnego i skupionego dialogu z widzem”, który zaczyna się przed ekranem i trwa długo po seansie.
Kim był towarzysz pijackich eskapad Ireneusza Iredyńskiego, skazany wraz z nim za próbę gwałtu (w procesie zapewne „ustawionym”), a po wyjściu z więzienia współpracownik Zanussiego, który wydaje się wręcz antytezą autora „Dnia oszusta”? Człowiek paradoks: postawny i silny mężczyzna uprawiający za młodu boks, później dotknięty nieuleczalną chorobą i skazany na wieloletnie cierpienie. Zamknięty w sobie odludek, który okazał się znakomitym pedagogiem w łódzkiej filmówce, w Berlinie i w Szkole Wajdy. Mędrzec, autorytet, „rebe Edek Bernstein” (później przyjął nazwisko matki), zarazem nieufny wobec ideologii i katechizmów, optujący co najwyżej za „wiarą w moralny sens wątpienia”, jak to określił Andrzej Werner. Socha z wielką wrażliwością stara się zbliżyć do tajemnicy swojego bohatera, a przy tym przypomina krąg twórców związanych z Zespołem Filmowym „Tor”, przede wszystkim – za co szczególnie dziękuję – Stanisława Różewicza. ©℗
Jakub Socha, ŻEBROWSKI. HIPNOTYZER, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, ss. 240.