Szubienice i pocztówki

W Budapeszcie miejscem pracy katów była najpiękniejsza aleja w mieście. Od lat 30., gdy stał się siedzibą węgierskich faszystów, strzałokrzyżowców, aż po czasy stalinizmu i rewolucji 1956 r. neorenesansowy, czterokondygnacyjny budynek...

23.04.2012

Czyta się kilka minut

...przy alei Andrássyego 60 był dla Węgrów domem śmierci. Tu, w imię interesu dwóch kolejnych reżimów, torturowano ich i zabijano.

Dziesięć lat temu otwarto w tej kamienicy muzeum Dom Terroru (Terror Háza). Jego pomysłodawczynią była Mária Schmidt, historyczka, współpracowniczka Viktora Orbána, politycznego patrona projektu. Muzeum, które miało opowiadać o podobieństwie nazizmu i komunizmu, szybko stało się jedną z największych atrakcji miasta. Podniosły się jednak głosy krytyki. Środowisko żydowskie protestowało, że zrównanie dwóch totalitaryzmów zamazuje wyjątkowość Holokaustu; że przedstawienie Węgier jako ofiar Niemiec sprawia, iż zapomina się o roli Budapesztu w śmierci tysięcy Żydów. Lewica twierdziła, że jednostronny przekaz muzeum fałszuje prawdę o historii.

Na zewnątrz fasadę kamienicy oddziela od miasta czarne passe-partout. Przed wejściem rozwieszono stalowe łańcuchy – prawdziwą żelazną kurtynę.

W środku wystawia się głównie emocje. Jest podłużna sala, której podłogę wyłożono wykładziną z mapą radzieckiego Gułagu. Pomieszczenie ze zniekształconymi jak w krzywym zwierciadle portretami Stalina. ZIM-12, samochód bezpieki lat 50. – ukryty za czarną kotarą, aby budził grozę. Ciasne korytarze nad wewnętrznym dziedzińcem, przez które kiedyś prowadzono przesłuchiwanych.

I winda: czysta, nowoczesna, przeszklona. Długo i wolno zjeżdża się nią do piwnicy. Po zamknięciu drzwi włącza się film. Były pracownik komunistycznej bezpieki, którego zadaniem było czyszczenie pomieszczeń po egzekucji, opowiada szczegółowo, jak wyglądało wieszanie wrogów komunizmu. Winda zatrzymuje się na dole po opisie lekarzy stwierdzających śmierć skazańców. Otwierają się drzwi.

A za nimi – prawdziwe szubienice. Z głośników słychać nazwiska tych, którzy stracili na nich życie. Potem przechodzi się do sali ze ścianą wyklejoną kolorowymi pocztówkami z całego świata, które uciekinierzy z komunistycznych Węgier wysyłali do domu. Wystawiono też dziesiątki zdjęć i nazwisk oprawców i ich ofiar. Oto trzy z nich: József Palotás, Péter Varga, Albert Lachky. Wszyscy powieszeni w 1958 r. za udział w walkach przeciw Armii Czerwonej. Najstarszy miał 25 lat.

Gdy świeci słońce, przez wycięte w passe-partout litery światło słoneczne wyświetla na fasadzie wielki napis: TERROR. Wychodzący z muzeum młodzi turyści długo ociągają się z włożeniem do uszu słuchawek iPodów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2012