Sztuka działacza

Czymże będzie kultura po zdobyciu władzy? Łatwo z tego żartować, trudniej wykoncypować, jak PiS ten na razie odręczny rysunek nam pokoloruje.

17.02.2014

Czyta się kilka minut

Mówi się coś o kulturze prawicowej i lewicowej, która nie będzie miała wsparcia państwa. Cóż to jest kultura i sztuka lewicowa, mniej więcej wiemy, choćby dzięki śledztwom prawicowych publicystów. To produkty niegodne miana dzieł kultury właśnie, obiekty odszyfrowane i zdemaskowane. Mamy już całkiem sporą grupę detektywów zajmujących się demaskowaniem lewicowej symboliki czy zamiarów wrażych artystów, których pochodzenie pozostawia wiele do życzenia. Czymże jest jednak kultura prawicowa – tego wciąż do końca nie wiemy, a wiedzieć warto już dziś, przygotować się choćby po to, by planowana twórczość miała stosowne parametry i tym samym szanse na państwową dotację.

Człowiek aspirujący do zaszczytnego miana twórcy kultury prawicowej winien trzymać się elementarza. Bez tej trzymanki może zostać – jako się rzekło – rozszyfrowany i zdemaskowany jako lewak. Otóż rzec trzeba sobie wprost, że ze sztuką ometkowaną jako prawicowa odbiorca nie może mieć żadnych kłopotów interpretacyjnych. To wyraźnie widać po wyrażanych marzeniach o kulturze. Oto w jej odbiorze nie może być miejsca na domysł, bowiem jej sednem musi być dosłowność. Najprościej rzecz ujmując: rycerz ma wyglądać jak rycerz, wierzba płacząca nie może nie płakać, krawat portretowanego nie może być czerwony, chyba że portretujemy dziecko resortowe. Akurat tego typu symbolika, czysta i nietrudna, będzie dopuszczalna, jako wyjątek współtworzący regułę.

Słowo czy określenie „fabuła” będzie znakiem ujemnym w formularzu wypełnianym przez kuratorów i decydentów, to nie ulega kwestii. Fabuła wydaje się głównym wrogiem sztuki prawicowej, bowiem zmyślenie jest odwrotnością prawdy, która nas wyzwoli. Cóż z tego wyniknie? Walka na szerokim froncie podobieństwa. Sztuka musi odzwierciedlać prawdę – koń ma być koniem, a nie słoniem. Obraz przedstawiający, dajmy na to, kolorowe ciapki nie jest podobny do niczego widzialnego w naturze, dlatego jego twórca nie zostanie wsparty publicznym grosiwem. Podatnik nie chce płacić za ciapki, bo chce płacić za konia, który, jaki jest, wiemy. Ciapka może znaczyć za wiele, może być ogniwem łączącym twórcę z ideologią gender albo ze sławnym już tłokiem w rurze.

Estetyczna dyktatura ciemniaków? Poniekąd. Ktoś się może dziwić, że realizm powraca, z nieco innym, jeszcze nie wymyślonym przedrostkiem, ale zważyć należy, że jego kreatorem jest starzejący się działacz partyjny. Działacz powracający w swych sentymentach i marzeniach do krainy dzieciństwa, w której traktor warczał jak traktor, sianokosy były sianokosami, a coca-cola napojem złowrogim.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2014