Sztuka kąpieli, czyli średniowiecze na golasa

Choć o urlopach nie było wtedy mowy, przez średniowieczną sztukę przewija się istnie wakacyjny motyw: pływanie. I to na golasa.

29.08.2022

Czyta się kilka minut

 / WIKIMEDIA COMMONS
/ WIKIMEDIA COMMONS

Czy w średniowieczu ludzie mieli wakacje? I tak, i nie. Rytm codzienności w cyklu rocznym wyglądał nieco inaczej niż dzisiaj, gdy lato kojarzy się z odpoczynkiem – i, rzecz jasna, nie było mowy o kilkutygodniowych urlopach w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Rolnicy i hodowcy nie mogli opuścić gospodarstwa na tak długi okres. Jednocześnie podróżowanie zajmowało więcej czasu: zarówno odwiedziny u rodziny, jak i dalekie pielgrzymki były wyprawami obliczonymi raczej na miesiące niż na tygodnie.

Z drugiej strony jednak, średniowieczny kalendarz pełen był świąt kościelnych, obchodzonych bardzo często poprzez kilkudniowe celebrowanie, oraz będących dniami wolnymi od pracy. A zatem w średniowieczu ludzie częściej odpoczywali i bawili się na przestrzeni całego roku, nie kumulując wypoczynku w formę jednego „urlopu” w konkretnym sezonie.

Pracowite lato

Każda pora roku miała własne święta. Jeżeli już mielibyśmy wskazać okres wypoczynkowy, byłaby to zima: czas siedzenia przy ogniu w długie wieczory, a zarazem moment wstrzymania większości prac rolniczych, zmniejszenia ruchu na traktach, rezygnacji z prac budowlanych.

Szkolnictwo działało w takim samym rytmie – bardzo często rok akademicki dzielony był na cztery części, które wyznaczały dni: św. Michała (29 września), Boże Narodzenie (25 grudnia), Zwiastowanie (25 marca) oraz św. Jana Chrzciciela (24 czerwca). Przy okazji największych świąt w roku uczniowie mieli wolne od kilku dni do dwóch tygodni. Wiemy także, że czasem w szkołach przerywano naukę w okresie letnim (między czerwcem a końcem września), ale nie po to, aby uczniowie odpoczęli, lecz aby mogli w rodzinnych domach pracować przy żniwach i zbiorach. Oto bowiem lato jawi nam się jako najbardziej pracowity okres średniowiecznego roku.

Cykl roczny w formie ilustracji dwunastu miesięcy był niezwykle popularnym motywem w sztuce średniowiecznej: pojawiał się w dekoracjach kościołów i zamków oraz oczywiście w kalendarzach, otwierających wiele modlitewników. Nie były to kalendarze na konkretny rok, lecz uniwersalne kalendarze liturgiczne: spisy świąt i wspomnień, stanowiące właśnie zestawienie dni wolnych w danej diecezji. W rękopisach zawierających kalendarze znajdziemy przedstawienia zwane „pracami miesięcy” – choć są to raczej aktywności niż prace. Ucztę ilustrującą styczeń, grzanie się przy ogniu w lutym czy też przechadzkę po ukwieconym ogrodzie w kwietniu trudno nazwać pracą. Niewątpliwie jednak przedstawienia czerwca, lipca, sierpnia i września to wytężony trud: sianokosy, żniwa, młócka i winobranie to aktywności, które bynajmniej nie były odpoczynkiem.

Przez średniowieczne kalendarze w tych letnich miesiącach przewija się jednak także pewien motyw, który zwykliśmy kojarzyć z relaksem. Chodzi mianowicie o pływanie – najczęściej w rzece. Niewątpliwie taka kąpiel służyła przede wszystkim ochłodzeniu w czasie letnich upałów. Jako kąpiących się ukazywano głównie mężczyzn lub chłopców – i pływali oni całkiem goli.

Odrobina relaksu

Bracia Paul, Herman i Jean Limbourg w latach 1412-1416 dekorowali dla Jeana de Valois słynny rękopis „Bardzo bogatych godzinek księcia de Berry” – nie dokończyli dzieła, jako że w 1416 r. zmarli i malarze, i fundator. Miniatura ilustrująca w tym rękopisie sierpień jest przez większość badaczy uważana za jedną z tych, które zdążyli jeszcze wykonać (potem kolejne dodali już inni artyści). Nie do końca powiela ona najpopularniejszy schemat ikonograficzny, który zakłada ilustrowanie sierpnia przedstawieniem młócki; tu na pierwszym planie mamy dworskie towarzystwo udające się na ­polowanie z sokołami, w tle zaś – wiązanie zboża w snopki, czyli ciąg dalszy lipcowych żniw.

Jednakże pracujący w pocie czoła chłopi także zażywają odrobiny relaksu: oto bowiem spora grupka, rozebrawszy się, pływa w rzece (il. 1, powyżej). Dzięki temu nieco złagodzony został wyraźny kontrast między obiema ukazanymi w miniaturze grupami społecznymi – w większości przedstawień chłopi tylko pracują, a arystokracja miło spędza czas. To szczególny casus „Bardzo bogatych godzinek księcia de Berry”; luty został tam bowiem zilustrowany przedstawieniem dostatnio się prezentującego wiejskiego gospodarstwa, w którym chłopska rodzina siedzi wokół paleniska. Być może księciu szczególnie zależało na tym, by jego włości w tych „Godzinkach” prezentowały się jako idealne miejsce do życia, a jego poddani – jako ludzie szczęśliwi. A zatem chłopi kąpią się w czasie pracy w polu, nie kryjąc się przed okiem łaskawych państwa, którzy w tej samej miniaturze udają się na polowanie.

Nagie kąpiele w kalendarzach późnośredniowiecznych godzinek znajdziemy także w późniejszych rękopisach, np. w specyficznym kręgu malarstwa gandawsko-brugijskiego ostatniej ćwierci XV w. Wówczas modne tam były dekoracje iluzjonistyczne: marginesy rękopisów zdobiono bardzo realistycznie przedstawionymi gałązkami, owocami czy kwiatami; wrażenie ich trójwymiarowości artyści osiągali malując cień, który te rośliny rzekomo rzucają na kartę księgi. Tego typu dekoracje znajdziemy np. w tzw. „Godzinkach Huth” (il. 2) czy w „Godzinkach Emerson-White”. Te dwa rękopisy zawierają bardzo zbliżone przedstawienia kąpiących się w rzece nagich chłopców; w pierwszym przypadku jest to medalion dekorujący w kalendarzu drugą kartę lipca (stąd znak zodiaku: Rak), a w drugim – sierpnia (ze znakiem Panny). To jednak są bez wątpienia dzieci, nie zaś dorośli mężczyźni cieszący się przerwą w pracy.

Szlachetni podglądacze

Czy przedstawienia te oznaczają, że dziewczęta latem nie kąpały się w rzece? Cóż, przyznać trzeba, że w średniowieczu nie było strojów kąpielowych. Kąpiące się kobiety – rzecz ­jasna, nagie – pojawiają się w średniowiecznej literaturze; wydaje się, że po prostu dziewczęta wybierały bardziej odosobnione miejsca do kąpieli: jeziorka lub źródełka. Oczywiście, gdy w jakimś ówczesnym poemacie rycerz trafia na kąpiące się panny, to zazwyczaj korzysta z okazji, żeby je podglądać. A może także ukraść ich ubranie – chociaż to nieco niegodne zachowanie.

W XIII w. niejaki Garin napisał prześmiewczy i rubaszny poemat, najczęściej znany pod tytułem „Le chevalier qui fist les cons parler”. Dziś należałoby to przetłumaczyć używając wulgaryzmu, ale badacze średniowiecznego języka sugerują, iż francuskie le con oraz angielskie cunt nabrało charakteru wulgarnego dopiero z czasem, a wówczas było określeniem raczej neutralnym. Zatem być może ten tytuł można przełożyć jako „Rycerz, który sprawiał, że waginy mówiły”.

Ów rycerz był bardzo biedny (ale szlachetny); miał jednak łebskiego giermka. Gdy więc pewnego razu zobaczyli trzy piękne młode damy, kąpiące się w źródełku, giermek zwęszył okazję zarobku i ukradł ich ubrania, bo były wartościowe. Rycerz jednak uznał, że to nieszlachetne, i postanowił zwrócić pannom odzienie. One doceniły jego uczciwość, a przy okazji okazało się, że są czarodziejkami. Dały mu w podzięce magiczne moce: po pierwsze, odtąd gdziekolwiek się rycerz zjawi, będzie przyjęty w gościnę (cenny był to dar dla wędrowca, którego często nie było stać na opłacenie noclegu). Po drugie, wszystkie kobiety, jakie spotka, chętnie mu się oddadzą. Po trzecie wreszcie – i tu się robi dziwnie – wagina każdej kobiety, na jego żądanie, zdradzi wszelkie tajemnice właścicielki. Nie wnikając w ciąg dalszy tej dość fantastycznej historii, dowiadujemy się z niej i tego, że wszystko zaczyna się od trzech dam, które w odosobnieniu zażywały kąpieli – oraz od mężczyzn, którzy je na tym przyłapali. I nie jest to jedyny przypadek, gdy pikantny poemat opowiada o kąpiącej się pannie, którą ktoś podgląda.

W 2019 r. w bibliotece opactwa benedyktynów w Melku (Austria) dr Christine Glaßner z Austriackiej Akademii Nauk odkryła nieznany dotychczas fragment rękopisu: wąski pasek pergaminu, wtórnie użyty w oprawie innej książki (il. 3). Udało się zidentyfikować fragmenty tekstu zapisanego na tym pasku jako pochodzące z poematu „Der Rosendorn”. Pergamin pochodzi z rękopisu z przełomu XIII i XIV wieku, co przesunęło datowanie samego poematu o co najmniej 200 lat (wcześniej uważano, że powstał ok. 1500 r.). Jest to tekst satyryczny, posługujący się dość wulgarnym językiem. Narrator (mężczyzna) trafia na locus amoenus, gdzie z różanego krzewu wypływa woda różana. W tej wodzie kąpie się młoda dziewczyna, a w wyniku działania magicznego korzenia (którego najprawdopodobniej panna użyła do penetracji) jej wagina zaczyna przemawiać ludzkim głosem. Autor poematu pozostaje w ukryciu i jest świadkiem kłótni między kobietą a jej narządem płciowym. Gdy ogłoszono odkrycie fragmentu tego pergaminu w Melku, nagłówki w serwisach internetowych natychmiast porównały poemat do „Monologów waginy” Eve Ensler. Jak zwykle okazuje się, że wszystko już było w średniowieczu.

Co rozumiemy pod określeniem locus ­amoenus, gdzie kąpała się dziewczyna? To tzw. „rozkoszne miejsce” – topos, który funkcjonował w literaturze od starożytności przez całe niemal średniowiecze. To stworzona przez naturę idealna przestrzeń w krajobrazie, w której przebywanie zapewniać miało poczucie szczęścia. Musiały tam być drzewa, krzewy, pachnące kwiaty, szemrzący strumyk i śpiewające ptaki. Takie właśnie miejsce postrzegane było jako najlepsze do relaksu.

Miłość w kąpieli

Strumyk w mitycznym „rozkosznym miejscu” często był po prostu źródłem, a źródło w średniowiecznej kulturze wizualnej zazwyczaj miało formę fontanny (wraz z kamienną i często rzeźbioną konstrukcją); i tak też ukazywano legendarne Źródło Młodości. Eurazjatycki mit o tymże źródle funkcjonował w większości kultur Europy, Bliskiego i Środkowego Wschodu. Choć w Biblii odnajdziemy odwołania do źródła życia, a koncepcja odrodzenia poprzez obmycie jest czytelna chociażby w sakramencie chrztu, to sam mit o magicznej sadzawce, w której kąpiel przywraca młodość, zyskał popularność w europejskiej kulturze dopiero w czasach krucjat (a zarazem w okresie, kiedy rozkwitła zachodnioeuropejska literatura świecka). Jako główne źródło przywołuje się teksty należące do grupy „Romansu o Aleksandrze”.

„Aleksandreida” to legendy, których bohaterem jest Aleksander Wielki. Właściwie były to różne redakcje zbioru legend, zakorzenionego w greckim tekście z III wieku, który na przestrzeni kolejnych stuleci doczekał się przekładów m.in. na koptyjski, arabski, ormiański, syryjski, perski, hebrajski, a także na większość średniowiecznych narodowych języków europejskich, dla których podstawą była wersja łacińska z X wieku. W XII stuleciu powstały poematy starofrancuskie, w tym najpopularniejszy „Roman d’Alexandre”, do ostatecznej formy doprowadzony przez normandzkiego poetę Alexandra de Bernay (zm. 1190). Najbardziej fantastyczną (i przygodową) częścią tej opowieści jest wyprawa Aleksandra na Wschód, do Indii, gdzie nie tylko natknął się na Źródło Młodości, ale także m.in. na smoki. W ogóle zresztą w czasie swojej orientalnej wyprawy Aleksander Wielki miał wiele przygód, które moglibyśmy odnieść do naszych wakacyjnych doświadczeń: trafił mu się lot (w koszu, przywiązanym – wedle hellenistycznych legend – do lokalnych wielkich sępów, które uniosły go w powietrze), a nawet podróż prototypem łodzi podwodnej (szklaną beczką spuszczoną z łodzi, il. 4).

Wracając zaś do Źródła Młodości: w średniowiecznej kulturze dworskiej motyw ten pojawiał się w odniesieniu do miłości. Oto bowiem starcy, obmywając się w magicznej fontannie, nie tylko odzyskują młodość, ale też libido: odmłodzeni mężczyźni i kobiety byli przedstawiani jako kochankowie, obejmujący się i całujący. Fontanna Młodości mogła zdobić luksusowe przedmioty z kości słoniowej, szczególnie te należące do dam, zapewne często będące prezentami od mężczyzn: takie jak piękna oprawa lusterka, wykonana w Paryżu w latach 30. XIV wieku, dziś przechowywana w zbiorach Walters Art Museum (il. 5).

Innym pięknym przykładem ilustracji tego mitu jest malowidło w zamku Castello della Manta koło Saluzzo w Piemoncie (wykonane między rokiem 1411 a 1416, il. 6). Na szczycie magicznej fontanny widnieje rzeźba Kupidyna; staruszkowie rozbierają się i wchodzą do wody, a odmłodniawszy, natychmiast rzucają się w wir miłosnych uniesień.

Co ciekawe, kobiety wchodzą do wody całkiem nagie, lecz mężczyźni – w przeciwieństwie do przywołanych wcześniej przedstawień ze średniowiecznych kalendarzy – mają na sobie bieliznę. To dlatego, że majtki były w średniowieczu elementem garderoby męskiej; wówczas bowiem nie noszono spodni. Panowie okrywali nogi nogawicami (przypominającymi pończochy), podpinanymi do majtek, których forma na przestrzeni stuleci ewoluowała od luźnych, sięgających kolan gaci, po bieliznę, która bardziej przypomina współczesne damskie figi. We wspomnianych „pracach miesięcy” często zobaczymy, że dla ochłody przy żniwach czy sianokosach zarówno mężczyźni, jak i kobiety pracowali w polu z gołymi nogami; panie w sukniach, a panowie jedynie w koszulach i majtkach. Kiedy zaś przyszło się rozebrać do kąpieli, to tylko mężczyźni dysponowali elementem garderoby mogącym spełnić funkcję dzisiejszego stroju kąpielowego.

Jednak bardziej prawdopodobne, że w rzeczywistości wszyscy po prostu kąpali się nago. Tak jest wszakże najprzyjemniej, a w średniowieczu wiedzieli, co dobre. ©

Autorka jest mediewistką, doktorem historii sztuki, stałą współ­pracowniczką „Tygodnika”.

 

Słuchaj także autorskiego cyklu Magdaleny Łanuszki pt. „Sztuka powszechnie nieznana”, co miesiąc w Podkaście Powszechnym oraz na platformach z podkastami (m.in. Spotify, Apple Podcasts, Google Podcasts).

 

Informacje o dziełach przedstawionych powyżej:

1. WIKIMEDIA COMMONS / Paul, Herman i Jean Limbourg, miniatura ilustrująca sierpień w „Bardzo bogatych godzinkach księcia de Berry”, przed 1416, Musée Condé w Chantilly, Ms. 65, fol. 8v

2. WIKIMEDIA COMMONS / Dekoracja drugiej karty lipca w kalendarzu  w „Godzinkach Huth”, British Library, Add MS 38126, fol. 7r

3. WIKIMEDIA COMMONS / Pasek pergaminu z fragmentem poematu „Der Rosendorn”, ok. 1300, opactwo w Melku

4. DOMENA PUBLICZNA / Podwodna podróż Aleksandra Wielkiego, „Roman d’Alexandre en prose”, 1333-ok. 1340, British Library, Royal MS 19 D I, fol. 37v

5. SUSAN TOBIN / DOMENA PUBLICZNA / Oprawa lusterka, Paryż, lata 30. XIV wieku, Walters Art Museum

6. DOMENA PUBLICZNA / Źródło Młodości, malowidło w Castello della Manta koło Saluzzo w Piemoncie, między 1411 a 1416

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absol­wentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, doktor historii sztuki, medie­wistka. Ma na koncie współpracę z różnymi instytucjami: w zakresie dydaktyki (wykłady m.in. dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Otwartego AGH, licznych… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Kąpiel w miejscu rozkosznym