Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy można – zapytają niektórzy – być szczęśliwym podczas pogrzebu? W szpitalu, czuwając przy konającym dziecku? Czy można być szczęśliwym patrząc, jak ludzie ścinają sobie nawzajem głowy, zrzucają bomby na swoje miasta, wysadzają w powietrze tysiącletnie zabytki?
Takie pytania można by mnożyć długo. Odpowiedź jest jednak zaskakująca: owszem, taka możliwość istnieje. Możliwość, lecz nie konieczność. Najpierw trzeba uwierzyć, że w tej sprawie rację ma historia, a zwłaszcza Jezus, kiedy, o dziwo, mówi, że szczęśliwymi są ci, którzy o szczęście najmniej zabiegają, bo mają świadomość swojej słabości i grzeszności. Umieją współczuć i pomagać biednym, stawać w obronie pokrzywdzonych, przebaczać krzywdy, zachować dobre nastawienie do wrogów. Jednym słowem: ci, którzy podchodzą do rzeczywistości dosłownie po Bożemu.
Do pytania „Czy na pogrzebie można być szczęśliwym?” można również podejść od innej strony. Załóżmy, że mają rację ci, którzy twierdzą, że śmierć oznacza koniec naszego istnienia. Łatwo tak powiedzieć – ale tylko wówczas, gdy na chwilę zapomni się o innych ludziach, zwierzętach i roślinach; jak też o powietrzu czy nawet np. benzynie. Żyjemy przecież dlatego, że ktoś umarł, że coś innego uległo destrukcji, zostało zużyte. Życie za życie.
Ale ci, którzy poświęcili się dla nas i za nas, pragnęli tego samego, co i my: żyć. Jeśli to ich życzenie miałoby się okazać czczą mrzonką, naiwnym marzycielstwem, to biada nam. Nakarmieni, dosłownie, ich ciałem i krwią, żyjemy. Zaś jeśli oni nie mają udziału w tym życiu, to znaczy, że na nich pasożytujemy. Słusznie pisze Leszek Kołakowski: „Według przesłania Jezusa Królestwo istnieje, i to jest jedyny powód, dla którego życie nie jest z konieczności porażką. Jeśli Królestwo nie istnieje, to życie jest przegraną – zawsze, w każdym wypadku”. Jeżeli Królestwo Boże – rzeczywistość, którą nazywamy wiecznością, nową ziemią i nowym niebem, rajem, niebem, sacrum – jest bajką, oznacza to, że nie kochamy życia. Gdyż pytanie o śmierć jest właśnie pytaniem o życie.
Kołakowski podpowiada jeszcze inny, niekoniecznie religijny sposób podejścia do życia i śmierci. Nazwijmy go naukowym. Przecież, pisze, naprawdę niewiele wiemy o sobie i o świecie. Coraz dokładniej opisując rzeczywistość, nauka jednocześnie coraz dokładniej poszerza pole naszej niewiedzy. Im więcej wiemy, tym więcej mamy wątpliwości, a świat staje się coraz głębszą tajemnicą. Jednocześnie ugruntowuje się w nas przekonanie, że wszystko jest możliwe.
Czy można więc na pogrzebie być szczęśliwym? Można, jeśli się wierzy potędze ludzkiego rozumu i serca; i wierzy się, że ludzkie marzenie o wiecznym życiu jest marzeniem samego Boga. Dobrze więc, że uroczystość Wszystkich Świętych zbiega się – a nawet bywa utożsamiana – ze wspomnieniem Wszystkich Wiernych Zmarłych. ©