Ładowanie...
Dymy nad Syrią
Dymy nad Syrią
Nożyk do rozcinania ubrań jest tak mały, że w dłoni doktora trudno zobaczyć jego ostrze. Rozpruwana metalem tkanina nie wydaje dźwięku, gdyż zawilgła – jest cała we krwi.
Ledwie przed minutą ułożono tego mężczyznę na polowym łóżku. Ale sześciu lekarzy i ratowników wojskowych natychmiast podzieliło się zadaniami: gazikiem czyszczą klatkę piersiową, osłuchują, podłączają kroplówkę... Zapadło się lewe płuco i do środka trzeba wprowadzić rurkę, która wytworzy w nim podciśnienie. Jęków bólu Syryjczyka nie zagłusza nawet parkująca obok karetka. Za chwilę lekarze podadzą mu morfinę.
Ten człowiek – to jedna z ofiar ofensywy syryjskiej armii rządowej i rosyjskiego lotnictwa, której celem jest odzyskanie kontroli nad południowo-zachodnią prowincją Dara. Intensywne walki trwają tutaj już dwa tygodnie. ONZ podaje, że ze swoich domów uciekło ok. 330 tys. ludzi.
W strefie szpitalnej
Jesteśmy wewnątrz kordonu jordańskiego wojska, które kilka dni temu szczelnie obstawiło teren wokół granicznej miejscowości Dżabir, tworząc tu polowe ambulatorium. Na terenie byłej jordańsko-syryjskiej strefy gospodarczej, za betonowymi barykadami z materiałem maskującym, wzdłuż ostatnich metrów drogi po stronie jordańskiej, stanęły dziś polowe namioty i karetki.
Piętnaście metrów dalej są już pick-upy z karabinami maszynowymi i żołnierze z pełnym wojennym wyposażeniem. I drut kolczasty, za którym widać Syryjczyków. Za drutem – 30 tysięcy ludzi czeka na pomoc.
Ci, którzy są najbliżej, zorganizowali się: wybrali porządkowych i skrzyknęli lekarzy, którzy wybierają najcięższe „przypadki”. Co kilka minut na stronę jordańską przechodzą kolejni ludzie. Jak na przykład ta starsza kobieta, prowadzona przez młodszą, może jej córkę. Słania się na nogach, zatacza na boki. Dłużej już nie da rady, musi kucnąć na skraju asfaltu, położyć głowę na kolanach opiekunki.
Albo chłopczyk – chyba w szoku, bo leży na noszach nieruchomo, cicho. Nosze podskakują na asfalcie, dziecku podskakują włosy. Ten człowiek, obok, czy to jego ojciec? Za kilka minut okaże się, że chłopca wyznaczono do ewakuacji, do jordańskiego szpitala.
Kilka minut później znowu dziecko, niesione w ramionach przez jodańskiego żołnierza.
I ojciec z córką, którzy cały ten czas siedzieli w milczeniu, przytuleni, tuż obok karetki. Obok tak dużo się dzieje – lecz oni chyba nie widzą, nie słyszą, nie czują.
Tymczasem mężczyzna na noszach przestaje jęczeć, morfina już działa. Ratownicy wnoszą go na noszach do karetki – jego stan jest na tyle poważny, że trafi do szpitala w Jordanii. Do środy rano ewakuowano w ten sposób 57 osób. Wszystkie oddziały intensywnej opieki w szpitalach publicznych na północy Jordanii są już pełne i ministerstwo zdrowia w Ammanie zaapelowało o przyjmowanie Syryjczyków do szpitali prywatnych.
Jednak zanim karetka odjedzie, podejdzie do niej żołnierz z plikiem dokumentów. Pacjent nie zostanie bowiem w Jordanii: w szpitalu będzie pod strażą, a gdy jego stan się poprawi, zostanie tutaj przywieziony z powrotem. Jordański żołnierz odprowadzi go z powrotem do Syrii...
Jordańska armia czuwająca nad granicą z Syrią jest w stanie pełnej gotowości bojowej. Wykorzystuje kamery, które są w stanie „zaglądać” w głąb Syrii na odległość wielu kilometrów. To stąd orientacyjnie wiadomo, ilu uciekinierów zgromadziło się po drugiej stronie granicy.
Ale kamery monitorują też sytuację militarną, ponieważ tuż na zachód od Dżabir znajduje się kluczowe w tych dniach miejsce frontu: syryjską armię, wbitą klinem w terytorium bronione przez opozycyjną Wolną Armię Syryjską, od granicy z Jordanią dzieli już tylko kilkanaście kilometrów. Kiedy ją osiągnie, terytorium kontrolowane przez opozycję w prowincji Dara zostanie przedzielone na pół. Może to być kluczowy moment tej kampanii.
W środę już trzeci raz zerwano rozmowy o wstrzymaniu ognia, które prowadzili między sobą Rosjanie i przedstawiciele Wolnej Armii Syryjskiej, więc wieczorny ostrzał był wyjątkowo intensywny. Bombardowano wsie al-Nejemeh, al-Tajbah i al-Majadin – to te światła, które widać właśnie na horyzoncie.
Jest pora wieczornych wiadomości i spod ambulatorium na żywo nadaje jordańska telewizja. Ekipa rozstawiła reflektory, krzyczy, żeby odsłonić widok na namiot szpitalny. Lampy ładnie oświetlają teraz wnętrze. W środku troje lekarzy i jedna matka – wszyscy trzymają małe dziecko, wbijają mu igłę. Na drugich noszach mężczyzna w białej koszuli – już mu lepiej, zaciekawiony przygląda się teraz całej sytuacji.
Wojna na żywo
Obróćmy się wokół: linia graniczna, drut kolczasty, tłum uciekinierów, żołnierze, dymy nad horyzontem, karetki, ludzie w kamizelkach z nazwami organizacji charytatywnych, a po stronie jordańskiej miasto. Słychać muezzina wzywającego do meczetu oraz – jak przez cały dzień – wybuchy. Zachodzi słońce. Sceneria jak z niskobudżetowego filmu, lecz tak naprawdę wygląda tu rzeczywistość. Na żywo, w czasie rzeczywistym.
Zapada już noc. W nocy dobrze widać wojnę. Na horyzoncie – języki ognia po wybuchach bomb, czerwone flary pocisków, które, zanim dosięgną celu, zdają się nienaturalnie długo lecieć nad ziemią. Bliżej, na pierwszym planie podskakują cztery białe światła latarek. To zapewne jakaś kolejna grupa Syryjczyków biegnie w stronę granicy.
Zostawiamy w tyle uciekinierów, wojskowe namioty, pick-upy z karabinami maszynowymi i granicę z drutu kolczastego. I samotny znak drogowy, który stoi zaledwie pięć metrów od niej. Nawet tu rzeczywistość bywa ironiczna: to zakaz zatrzymywania.
PROŚBA O POMOC
Polska Misja Medyczna apeluje o wpłaty na konto nr 08 1240 4650 1111 0010 4607 7315. Pieniądze ze zbiórki zostaną przeznaczone m.in. na wynajem karetek do ewakuacji z Dżabir najciężej rannych ofiar wojny w syryjskiej prowincji Dara.
ZOBACZ TAKŻE:
- SPECJALNY SERWIS Z KORESPONDENCJAMI Z GRANICY JORDAŃSKO-SYRYJSKIEJ >>>
- DARA: KRYZYS ROZWIJA SIĘ WŁAŚNIE TERAZ [WIDEO] >>>
Jako pierwsi publikujemy wideo z niedostępnej dla dziennikarzy strefy buforowej na granicy jordańsko-syryjskiej. W tej chwili na pomoc czeka tam ok. 30 tys. uciekinierów z Dary.
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]