Stan wojenny - 30 lat później

Wygraliśmy pierwszą bitwę, ale nie wygraliśmy kampanii (na co potrzeba kilku miesięcy), ani wojny (trzeba 10 lat, by odwojować spustoszenia w świadomości i podźwignąć gospodarkę z ruiny)" - tak mówił gen. Wojciech Jaruzelski na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR w kilkanaście dni po wprowadzeniu stanu wojennego. W najnowszym TP dodatek pt. Grudzień ludzkich dramatów

07.12.2011

Czyta się kilka minut

Aresztowanie manifestanta na Rynku Głównym w Krakowie, 1982 lub 1983 rok / fot. IPN /
Aresztowanie manifestanta na Rynku Głównym w Krakowie, 1982 lub 1983 rok / fot. IPN /

W 30 lat od tamtego dramatycznego wydarzenia wiadomo już, że wyciąganie polskiej gospodarki z ruiny trwało nieco dłużej, niż prognozował generał. A stało się tak przede wszystkim dlatego, że pierwsze osiem lat po 13 grudnia 1981 r. zostało w dużym stopniu zmarnowane. Niewiele lepiej poszło z "odwojowaniem spustoszeń w świadomości" - i dziś nawet sam Jaruzelski przyznaje w wywiadach, że realny socjalizm nie był szczególnie udanym ustrojem. Jak wynika z badań socjologicznych, także wśród tej części Polaków, którzy z nostalgią wspominają czasy PRL, zdecydowaną mniejszość stanowią ci, którzy twierdząco odpowiadają na pytanie o chęć powrotu do realiów tamtej epoki.

Jest jednak jedna sprawa, w której "odwojowanie" udało się Jaruzelskiemu i jego zwolennikom zaskakująco dobrze. Jest nią wbudowanie w świadomość około połowy Polaków mitu "mniejszego zła" - czyli poglądu, że wprowadzenie stanu wojennego było słuszne, bowiem uchroniło Polskę przed groźbą wojny domowej i rozpadu państwa (ta wersja obowiązywała do 1989 r.) oraz interwencją wojskową ZSRR (ten wątek, stanowiący tabu w czasach PRL, stał się dominujący w III RP).

Niewiele pomogły tu prace kolejnych historyków opierających się na ujawnianych stopniowo po 1989 r. dokumentach polskich, sowieckich, niemieckich, czeskich czy węgierskich. Ćwiczenia wojsk Układu Warszawskiego, prowadzone z dużym natężeniem w okresie "solidarnościowego karnawału", a także pamięć o stłumieniu powstania budapeszteńskiego w 1956 r. i Praskiej Wiosny w 1968 r. pozostają dla wielu argumentem nie do podważenia. Tak już zapewne pozostanie - i spór o to, czy stan wojenny to rzeczywiście "mniejsze zło", będzie jeszcze wielokrotnie powracał przy okazji kolejnych rocznic nocy grudniowej.

Nierozstrzygalność tego sporu nie może jednak zwalniać z obowiązku poszukiwania nowych źródeł, z których najważniejsze - jeśli chodzi o problem realności interwencji - znajdują się dziś w Rosji. Mimo formalnego zablokowania posowieckich archiwów z tego okresu także i tam można skutecznie znajdować ważne dokumenty. Udowodnił to przed dwoma laty polski reżyser Dariusz Jabłoński, zdobywając oryginały tzw. zeszytów roboczych gen. Wiktora Anoszkina - adiutanta marszałka Wiktora Kulikowa (dowódcy wojsk Układu Warszawskiego). Wynika z nich, że na kilka dni przed 13 grudnia Jaruzelski prosił Kreml o ewentualną pomoc wojskową. Także i w Polsce nie przejrzano jeszcze wszystkich materiałów wytworzonych wtedy w MON i strukturach Sztabu Generalnego.

Jednak sprowadzanie problemu stanu wojennego wyłącznie do kwestii "mniejszego zła" i realności sowieckiej interwencji wydaje się błędem. Równie ważne jest bowiem ujawnienie się w grudniu 1981 r. pewnego znamiennego faktu: że konstytucyjne organy władzy PRL były całkowicie fasadowe. Nie mam tu na myśli prawniczego sporu - rozstrzygniętego ostatecznie tegorocznym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego - o to, czy Rada Państwa PRL miała prawo w trakcie sesji Sejmu wydać dekret o stanie wojennym (bo dla każdego, kto zadał sobie trud przeczytania konstytucji PRL, nie ulega wątpliwości, że była to decyzja bezprawna). Istotniejszy jest dla mnie fakt, który zwykle umyka zapatrzonym w przepisy prawa konstytucjonalistom: że dekret o stanie wojennym zaczęto wprowadzać w życie jeszcze przed tym, zanim członkowie Rady Państwa PRL przyjechali do Belwederu, aby go uchwalić.

Wydarzenie to jest równie istotne, co ustalenie historyków, że rzeczywistym centrum władzy w stanie wojennym nie było ani Biuro Polityczne KC PZPR, ani też nawet Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (słynna WRON-a), lecz tajemniczy dyrektoriat - czyli wąskie grono ludzi dobranych na zasadzie czysto uznaniowej przez rzeczywistego dyktatora, jakim stał się w grudniową noc Wojciech Jaruzelski. Łącznie oba te fakty tworzą klarowny obraz systemowego bezprawia stanowiącego fundament ustroju PRL - i klucz do zrozumienia wielu kłopotów, z jakimi do dziś zmaga się państwo polskie.

A jest wśród nich także i ten związany z koniecznością znalezienia zadośćuczynienia dla tysięcy ludzi, którzy w latach 80. doznali różnorodnych represji i cierpień.

Prof. ANTONI DUDEK (ur. 1966) jest pracownikiem UJ, członkiem Rady IPN. W latach 2006-2010 był doradcą prezesa IPN Janusza Kurtyki. Opublikował m.in.: "Historia polityczna Polski 1989-2005" (2007), "PRL bez makijażu" (2008), "Zmierzch dyktatury. Polska 1986-1989 w świetle dokumentów" (2009), "Instytut. Osobista historia IPN" (2011).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2011