Spory dziwne i niepotrzebne

Ile razy minister edukacji ogłasza kolejny program swojego resortu, polegający na obronie szkoły przed jakimś zagrożeniem, nie mogę oprzeć się zdziwieniu. Niby tak, dzieci i młodzież należy chronić tak przed chorobami, jak przed złym wpływem. Ale przecież wiadomo, że sama izolacja od bakterii i wirusów, bez uodpornienia organizmu - to klęska. A minister-wychowawca zdaje się marzyć o świecie, w którym jego podopieczni otoczeni barierami nawet nie uświadomią sobie sytuacji pokusy, wyboru, płacenia wysokiej ceny za wartości. I na wznoszeniu tych barier skupia się najbardziej, wciąż atakując tych, którzy nie dość mu sprzyjają. Jak ostatnio - nieskutecznie na szczęście - panią wiceminister od spraw rodziny, autorkę mądrego programu na "tak", która wyraźnie nie żywi aż takich lęków jak wicepremier, za to wie, w czym chce realnie pomóc pierwszym wychowawcom - rodzicom.

05.06.2007

Czyta się kilka minut

Czasem się zastanawiam, czy dość pamiętamy, że ewangeliczna przypowieść o "domu wymiecionym i oczyszczonym", do którego wraca wypędzony zeń zły duch z siedmioma gorszymi od siebie, i w rezultacie "ostatnie rzeczy człowieka stają się gorsze niż pierwsze" - że ta przypowieść to jakby cały horyzont wychowawczego wyzwania. Nasz świat wewnętrzny nie ma być tylko omieciony ze zła - ma być zamieszkany przez dobro. Dlatego dla wychowawcy każdy, kto w tym pomaga, jest sprzymierzeńcem, nie rywalem. W resorcie edukacji również...

Tak na marginesie jedno małe życzenie. Który gospodarz resortu zdoła wreszcie zdobyć się na iście rewolucyjny drobiazg pedagogiczny, jakim byłaby ustawowa zgoda na klasy o połowę nawet mniej liczne niż obecnie? Jak przekonać, że ten jeden zabieg niwelowałby albo zmniejszałby cały szereg problemów, z zagrożeniem przemocą włącznie? I że argument finansowy akurat tutaj powinien ustąpić, bo dobro wychowanków i wychowawcy tysiąc razy ważniejsze?

A skoro już rozmawiamy o troskach rodziców, to odnotowując powstanie stowarzyszenia obywatelskiego promującego wielodzietność pozwolę sobie na głos polemiczny. Oczekiwanie, że matki "niepracujące" doczekają się uznania w postaci regularnych uposażeń i docelowo także emerytury przyznanej za domowy trud, jest całkowicie sprawiedliwe, ale na pewno jeszcze nie do udźwignięcia przez najbliższe krajowe budżety. Za to głos opinii takich rodzin w sprawach wychowawczych jest nie do przecenienia. Niechby odzywał się często i dobitnie. Także i w sprawach bardzo smutnych. Takich jak niektóre zmiany planowane w kodeksie karnym. Mam na myśli obniżenie granicy wieku za przestępstwa karane więzieniem - już do lat piętnastu. Dotąd nieletnich czekały tylko zakłady poprawcze. Piętnastolatek wtrącony między dorosłych przestępców jest już stracony - ostrzegają wszyscy znający problem - wyjdzie zdeprawowany do cna. Wiara ministra sprawiedliwości w zbawienną moc kary jak najsurowszej - przeraża. Tak jakby godził się na spisanie na straty niektórych - dla ocalenia reszty. Jakby zapobieganie złu i powrót do dobra go nie interesowały. Ktoś musi w Polsce widzieć i myśleć inaczej niż pan minister. Czy nie powinni to być ci rodzice wybrani z wybranych, ci z prawdziwego powołania, czujący odpowiedzialność nie tylko za swoje wspaniałe dzieci?

Podobnie, gdy ruchy obrony życia zabierają się do walki z podziemiem aborcyjnym, zachęcając, jak ostatnio czytałam, by donosić policji lub prokuraturze o podejrzanych gabinetach ginekologicznych, warto przypomnieć, że ratować życie można także rozpropagowując pomoc matkom w ich niechcianym macierzyństwie. Choćby tak, jak robi to "Nasz Dziennik", co dzień obok tytułu gazety drukując telefony zaufania. Na razie tylko dwa. Kobieta z podlaskiego albo zielonogórskiego pewnie nie pojedzie do Częstochowy po pomoc. Ale co przeszkadza, by takie informacje pojawiały się w kruchcie każdego kościoła, jak Polska długa i szeroka, w każdej gazetce parafialnej, w każdym osiedlowym klubie?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2007