Barbarzyńca w pieleszach

W związku z debatą, jaka toczy się nie tylko na mównicach parlamentarnych w sprawie zakazu bicia dzieci, przypominamy teksty na ten temat, jakie niedawno ukazały się na łamach Tygodnika Powszechnego.

06.05.2008

Czyta się kilka minut

Max Ernst, „Maria dająca klapsa Chrystusowi w obliczu trzech świadków: André Bretona, Paula Eluarda i Artysty”, 1926 r.; Ludwig Museum w Kolonii. /fot. East News /
Max Ernst, „Maria dająca klapsa Chrystusowi w obliczu trzech świadków: André Bretona, Paula Eluarda i Artysty”, 1926 r.; Ludwig Museum w Kolonii. /fot. East News /

W systemie penitencjarnym dawno zrezygnowaliśmy z kar cielesnych. A jednak przekraczając próg domu, na powrót stajemy się barbarzyńcami.

O naszym barbarzyństwie świadczą statystyki: 80 proc. Polaków stosuje "klapsy" jako normalny element wychowawczy, co czwarty bije pasem, co dwunasty uderza w twarz, a co dwudziestemu zdarzyło się pobić dziecko tak, że konsekwencją kary był uraz fizyczny. Jedynie jedna piąta spośród dorosłych nie była bita w dzieciństwie. Socjologowie wskazują na wyraźną prawidłowość: biją przede wszystkim ci, którzy sami byli bici. Ten fakt nietrudno wyjaśnić psychologicznie: w sytuacjach wystąpienia trudności wychowawczych odruchowo powielamy wzorce nabyte od rodziców.

Błędne koło przemocy

Trudniej wyjaśnić wpływ doznanych w dzieciństwie cierpień na kształtowanie poglądów w życiu dorosłym. Wbrew przewidywaniom osoby karane fizycznie w dzieciństwie z perspektywy czasu nie oceniają tego faktu negatywnie. Ponad połowa do dziś uznaje kary za sprawiedliwe, wręcz twierdzi: "należało mi się", 40 proc. uważa, że zachowanie rodziców wpłynęło pozytywnie na ich życie, prawie tyle samo - że nie miało ono znaczenia i tylko co dwudziesty karany w dzieciństwie dostrzega negatywne skutki wychowawczych metod rodziców w swoim obecnym życiu. Prawdo-

podobnie większość z nas na kary cielesne wciąż patrzy oczami dziecka, które nie jest w stanie ocenić postępowania rodziców i bezkrytycznie je przyjmuje. Badacze wskazują ponadto na wpływ mechanizmu racjonalizacji, który pozwala uniknąć przykrej refleksji o przeszłości.

Powyższe badania (Grażyny Fluderskiej i Moniki Sajkowskiej z 2001 r.) ujawniły jeszcze jedno zagadkowe zjawisko: choć większość Polaków nie dostrzega negatywnych skutków doświadczonych na sobie kar cielesnych, jest przeciwna ich stosowaniu: 47 procent uważa, że w wychowaniu dzieci nie ma sytuacji, które usprawiedliwiałyby stosowanie kar fizycznych, o występowaniu takich sytuacji przekonanych jest natomiast 36 proc. badanych. Co więcej, 48 proc. opowiada się za wprowadzeniem prawnego zakazu kar cielesnych w rodzinie (przy sprzeciwie 38 procent). "Znaczna część Polaków, choć przeciwna bądź neutralna wobec stosowania fizycznych kar wobec dzieci, stosuje je, powtarzając model i doświadczenia własnego dzieciństwa" - pisze pionierka polskich badań nad przemocą w rodzinie Anna Piekarska.

Naszą zbiorową niekonsekwencję powiela i sankcjonuje polskie prawo. Nigdzie nie znajdziemy wyraźnie sformułowanego prawa rodziców do karcenia fizycznego dzieci. Konstytucja zakazuje stosowania kar cielesnych (art. 40) i nadaje każdemu prawo żądania od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą (art. 72). Kodeks karny jako przestępstwa traktuje zniewagę (art. 216), naruszanie nietykalności cielesnej (art. 217) czy pozbawianie wolności (art. 189). Wszystkie te zachowania w określonych granicach są jednak prawnie dozwolone jako metody wychowawcze rodziców względem swoich dzieci (na zasadzie tzw. kontratypu pozaustawowego, czyli zachowania, z którego zdjęta została cecha karnej bezprawności). Prawodawca stawia jednak warunki: nie można fizycznie karcić bez powodu czy profilaktycznie; karceniu musi przyświecać cel wychowawczy - działanie motywowane chęcią odpłaty, wyżycia się czy własną frustracją jest nielegalne; ponadto karcenie nie może być nadmierne - np. spowodowanie naruszenia czynności narządu ciała dziecka lub rozstroju zdrowia do siedmiu dni jest zagrożone karą więzienia do dwóch lat (art. 157 kk).

Ideologiczne zapasy

Badania statystyczne rejestrują jedynie pewne zależności w skali masowej. Niektóre wydają się jednak niepokojące. Na akceptację bicia dzieci wpływ mają nie tylko takie czynniki jak płeć, wiek, wykształcenie czy sytuacja materialna, ale także religijność: wśród regularnie praktykujących jest więcej zwolenników kar cielesnych niż wśród niepraktykujących. Ten statystyczny wynik potwierdziło kilka badań - nie tylko te z 2001 r., ale także projekt "Dzieciństwo bez przemocy" opracowany w tym samym roku przez OBOP na zlecenie Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, oraz badania OBOP z 2005 r. dla Fundacji "Dzieci Niczyje". Czy to znaczy, że religijność wzmaga nasze barbarzyńskie odruchy?

By odpowiedzieć na to pytanie, nie wystarczy wskazać na proste mechanizmy psychologiczne czy socjologiczne. Spór o dopuszczalność bicia dzieci kumuluje w sobie polaryzację stanowisk wobec bardziej podstawowych pytań: o naturę i cel wychowania, wartość rodziny, a ostatecznie o miejsce i rolę jednostki w społeczeństwie. W sporze tym dominują tradycyjnie antagonistyczne postawy: konserwatyzm i liberalizm. Dla konserwatystów dyscyplina w procesie wychowawczym jest ważna, gdyż przygotowuje dziecko do pełnienia w przyszłości tradycyjnych ról w społeczeństwie. Właśnie umiejętność pełnienia tych ról jest jego właściwym perspektywicznym dobrem, dla którego warto nie szczędzić rózgi. Jednostka ma bowiem być tak ukształtowana, by służyć społeczności jako nadrzędnej wartości. Liberalizm natomiast kładzie nacisk na wolność, indywidualność i samostanowienie. Wychowanie nie ma wyraźnie określonego celu: ma uczyć jednostkę bronić się przed bezprawnym ograniczaniem jej swobody. Skrajną i w swoich założeniach naiwną wersją liberalizmu była modna w latach 80. ubiegłego wieku antypedagogika. Głosiła ona wiarę w intuicyjną zdolność każdego dziecka do wybierania tego, co jest dla niego najlepsze. Wszelkie zatem formy wychowania mają znamię gwałtu - zadaniem dorosłych jest jedynie duchowo i fizycznie towarzyszyć dziecku. Sprzężony z myśleniem antypedagogicznym był ruch praw dziecka, który dążył do przyznania dzieciom wszelkich praw przysługujących dorosłym.

W historii powojennej myśli pedagogicznej odnaleźć można także trzeci kierunek, który, jak się wydaje, omija pułapki obu antagonizmów. Pedagogika humanistyczna kładła nacisk na godność, wrażliwość i twórczy potencjał dziecka. Wychowawca jako partner ma inspirować, zapewniać bezpieczeństwo i optymalne warunki dla dojrzewania jednostki do samodzielnego i aktywnego włączenia się w społeczeństwo. Nietrudno zauważyć, że kierunek ten jest zbieżny z chrześcijańskim personalizmem i jego tezą, iż społeczeństwo nie stoi wyżej od jednostki, ale jest osobie jako istocie społecznej niezbędne do pełnego rozwoju.

Przewrót Jezusa

W Biblii znajdziemy przyzwolenie na kary cielesne. "Kto miłuje swego syna, często używa na niego rózgi, aby na końcu mógł się nim cieszyć" - głosi Mądrość Syracha (30, 1). Nieposłuszeństwo i krnąbrność wobec rodziców traktowana była jako nieposłuszeństwo Bogu, czyli zło, które należało wyplenić. Złamanie czwartego przykazania karano śmiercią: "Jeśli ktoś będzie miał syna nieposłusznego i krnąbrnego, nie słuchającego upomnień ojca ani matki, tak że nawet po upomnieniach jest im nieposłuszny (...) wtedy mężowie tego miasta będą kamienowali go, aż umrze" (Pwt 21, 18-21). Wynikało to ze specyfiki religijności Starego Testamentu, w której fundamentalną rolę odgrywały więzy krwi. Złożony z rodzinnych klanów Naród Wybrany pełnił rolę pośrednika między jednostką a Bogiem. Jednostka zatem całkowicie podporządkowana była społeczności, a wychowanie polegało na wyegzekwowaniu tego podporządkowania.

W tym kulturowo-religijnym środowisku Jezus dokonał religijnej rewolucji: pośrednikiem między człowiekiem a Bogiem przestała być społeczność, powiązana więzami krwi i spojona prawem z Bożego nadania, a stała się Jego osoba jako Syna Bożego. Odtąd fundamentem nowego Izraela będzie osobista więź z Jezusem we wspólnocie Jego uczniów. Społeczność (Kościół) przestaje być wartością nadrzędną - ma służyć zbawieniu jednostki. O tej transformacji szczegółowo pisze Benedykt XVI w książce "Jezus z Nazaretu".

W nauczaniu Jezusa dziecko ukazane jest jako prototyp chrześcijanina i dziedzic błogosławieństw. To ono jest w sensie fizycznym ubogie, głodne, płaczące, wymagające ochrony. To ono intuicyjnie kocha, lgnie do rodziców, ufa im, zdaje się na nich i szuka u nich ratunku. Tylko gdy uświadomimy sobie, że duchowo jesteśmy w podobnej sytuacji wobec Boga, będziemy zdolni odpowiedzieć na Jego miłość. Dlatego bijąc dzieci, przypomnijmy sobie czasem słowa Jezusa: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 40).

Czy zatem chrześcijaństwo jest czynnikiem wpływającym na akceptację przemocy? Wyniki wspomnianych badań świadczą raczej o tym, że polskiemu katolicyzmowi w skali masowej bliżej do ducha Starego niż Nowego Testamentu. Znamienne, że według badań (PARPA 2001) połowa Polaków uważa, iż "dziecko jest własnością rodziców i tylko oni mogą o nim decydować".

Korzystałem z materiałów zamieszczonych na stronie www.dzieckokrzywdzone.pl oraz z "Pedagogiki", tom I, pod red. Bogusława Śliwerskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2008