Spalona ziemia

Film Connolly’ego bliski jest formule nowoczesnego kryminału, gdzie równie ważne jak zagadka „kto zabił” stają się wewnętrzne zmagania tego, kto próbuje ją rozwiązać.

02.08.2021

Czyta się kilka minut

Eric Bana jako Aaron Falk w filmie „Susza” / MATERIAŁY PRASOWE M2 FILMS
Eric Bana jako Aaron Falk w filmie „Susza” / MATERIAŁY PRASOWE M2 FILMS

Chyba żadna kinematografia nie jest tak silnie wrośnięta w rodzimy pejzaż. Uchodzi on za nieodłącznego bohatera wielu australijskich filmów, a busz jako miejsce tajemnicze, nie do końca przez człowieka oswojone, stał się na ekranie źródłem zarówno fascynacji, jak niepokoju. Natura bywa przez tamtejszych filmowców idealizowana i równocześnie demonizowana, by przywołać klasykę: „Piknik pod Wiszącą Skałą” (1975) Petera Weira czy „Moją wspaniałą karierę” (1979) Gillian Armstrong.

Kiedy jednak trafia do nas z antypodów współczesny film pod tytułem „Susza”, mitologizacja musi przegrać z rzeczywistością. I nie tylko dlatego, że w dużej mierze mamy do czynienia z pejzażem już ujarzmionym. Przede wszystkim wracają boleśnie znajome kadry sprzed ledwie półtora roku, kiedy to charakterystyczny australijski kraj­obraz, z całym dobrodziejstwem żywego inwentarza, trawiony był przez apokaliptyczny ogień.

W filmie Roberta Connolly’ego mordercza i długotrwała posucha, jakiej doświadcza miasteczko Kiewarra, nie jest jeszcze zwiastunem ekologicznej katastrofy (zdjęcia kręcono tuż przed nią). Jeśli powoduje pustynnienie, to raczej w portfelach i duszach jego mieszkańców. A wyjaławiając uczucia lub niszcząc zbiorową pamięć, susza zaczyna powoli odsłaniać to, co pierwotne i dotychczas tłumione.

Historia zaczerpnięta z poczytnej książki Jane Harper pod tym samym tytułem, wydanej także w Polsce, brzmi zrazu niczym ze sztampowego kryminału. Oto w rodzinne strony przyjeżdża po dwudziestu latach Aaron Falk – w tej roli australijski aktor Eric Bana, znany m.in. z „Helikoptera w ogniu” (2001) czy „Monachium” (2005). Przybywa co prawda na pogrzeb najbliższego przyjaciela z dzieciństwa, ale skoro w grę wchodzi rozszerzone samobójstwo, Aaron postanawia przyjrzeć się bliżej całej sprawie – jako agent federalny i jeden z nielicznych, którzy wątpią, że Luke mógł zabić żonę, synka i siebie.


CZYTAJ WIĘCEJ: RECENZJE FILMOWE ANITY PIOTROWSKIEJ >>>


Tyle klasyki gatunku. Bo w „Suszy” dużo ważniejsze zdaje się prześwietlenie traumy, tej zbiorowej i tej indywidualnej. Zdruzgotani są zwłaszcza rodzice Luke’a, tutejszy policjant oraz dzieciaki w szkole. Żałoba, wyrzuty sumienia (czy można było zapobiec zbrodni?) i daremne wypatrywanie deszczu tworzą w lokalnej społeczności mieszankę iście wybuchową.

Jak się łatwo domyślić, ucieczka Aarona z miasteczka również miała podłoże traumatyczne. W retrospekcjach powraca jego nastoletnia przeszłość, kiedy to on, Luke, Gretchen i ukochana Ellie baraszkowali beztrosko w pobliskim jeziorze, zanim doszło do utonięcia dziewczyny, co rzuciło cień podejrzenia właśnie na Aarona. Zawieszony między wczoraj i dziś, bohater zaczyna łączyć oba tragiczne zdarzenia, choć wiadomo, że prywatna obsesja bywa w śledztwie złym doradcą.

Świetnie udaje się Connolly’emu odmalować klimat wiejsko-miejskich peryferii. To miejsce zamieszkałe głównie przez krzepkich farmerów, ale i jeszcze jedno przeklęte miasteczko, gdzie wszyscy kłamią albo udają, że nic nie wiedzą i nie widzą. Tymczasem prawie każdy ma tutaj coś za uszami. Na pierwszy rzut oka widzimy w „Suszy” po prostu ciężko pracujących ludzi – szorstkich, oschłych, skazanych na kaprysy natury, która właśnie odpłaca się im za uczynienie jej kiedyś poddaną. Gwałtowni biali mężczyźni w terenówkach i ze strzelbami jedyną rozrywkę znajdują w lokalnym pubie tudzież w polowaniach na króliki siejące spustoszenie na polach.

Gwoli ścisłości, miejscowe kobiety też polują, jak np. Gretchen (Genevieve O’Reilly), z którą Aaron po latach nawiązuje dyskretny romans. Im dłużej jednak przebywa on w miasteczku, tym bardziej czuje się w nim obcy. Tym mniej komukolwiek ufa i tym większą napotyka wrogość. Zresztą desperacja mieszkańców Kiewarry ma swoje źródło nie tylko w zmianach klimatycznych i wymiernych dla farmera stratach. Podczas gdy wysychają akweny i płoną lasy, zamiera także etos australijskiego ranczera. I tu znów najsilniej przemawia do nas pejzaż: raz po raz kamera Stefana Duscia szerokim gestem panoramuje hektary zżółkniętych pól, a nad nimi gigantyczne betonowe silosy. Oto, wraz z uprzemysłowieniem rolnictwa, przemija dotychczasowa postać świata.

Odtrutką na ten suchy, spękany obraz mogłyby być chociaż intymne wspomnienia, lecz trudno odzyskać raj utracony, skoro naprawdę nigdy go nie było. Mimo że czas przeszły nawiedza głównego bohatera intensywnie i zmysłowo – w barwach soczystej zieleni i strumieniach wody, której teraz coraz częściej brakuje w kranach – trudno znaleźć w nim ukojenie. Młodość Aarona również naznaczona została założycielskim kłamstwem. W tym sensie film Connolly’ego bliski jest formule nowoczesnego kryminału, gdzie równie ważne jak zagadka „kto zabił” stają się wewnętrzne zmagania tego, kto próbuje ją rozwiązać. W „Suszy” obie te prawdy, obiektywna i subiektywna, coraz bardziej się zazębiają, aż do finałowego katharsis, w dodatku podwójnego.

Nie zdradzając zbyt wielu szczegółów, warto jedynie napomknąć, że w filmie ogień i chciwość mają wspólne imię. Twórcy, podążając za autorką powieści, pokazują ów ścisły związek w wymiarze indywidualnym, choć trudno uciec od globalnych metafor. Można z łatwością wyobrazić sobie, jak spalone słońcem południowo-wschodnie przestrzenie kontynentu zamienią się rychło w pustynne nieużytki rodem z „Mad Maksa: Na drodze gniewu” (2015) George’a Millera – innego australijskiego filmu z pejzażem w jednej z głównych ról. Tyle że tam był to kraj­obraz po bitwie wywołanej i przegranej przez człowieka, a twórcy „Suszy” pomimo wszystko pokładają w nim jakąś nadzieję. Nawet ci, którzy uczynili rzeczy straszne, mają twarze po ludzku cierpiące.

Największą moc ma jednak sam sposób opowiadania – nieśpieszny, niby rozlewny, aczkolwiek ze ściśniętym gardłem, dociskanym jeszcze przez ekspresyjną, chwilami odrealnioną muzykę. Sam język kina stawia zatem nadzieję pod dużym znakiem zapytania. Może i Aaron znajdzie w końcu drogę do siebie, może lokalna społeczność przeżyje wreszcie swoją żałobę – ale czy na dłuższą metę uda się ocalić busz?©

SUSZA („The Dry”) – reż. Robert Connolly. Prod. Australia/USA 2021. Dystryb. M2 Films. W kinach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2021