Spadanie

Pierwszy dzień urlopu: ściana deszczu. Bez drzwi i okien. Najgorsze w deszczu jest pakowanie samochodu. I to, że nie chce ci się prowadzić. W ogóle najchętniej byś nie wyjeżdżał, tylko zawinął się w kołdrę i zasnął.

12.08.2016

Czyta się kilka minut

Sen jest taki: z P. i J. mamy spotkanie autorskie w jakiejś przytulnej restauracji. Nie przychodzi prawie nikt, poza kilkoma młodymi mężczyznami, którzy przynoszą swoje wiersze do oceny. Wiersze są straszne, a najstraszniejsze jest to, że to zrzynki z naszej twórczości. Atmosfera z minuty na minutę gęstnieje, na szczęście podają coś do jedzenia. Nad przystawkami zaczyna się dyskusja o związkach carpaccio z Karpatami – mówi się różne głupoty, byle nie rozmawiać o tym, co najbardziej interesuje przybyłych. Wszyscy są rozczarowani, ale dzięki elokwencji P. wydają się zadowoleni. Nagle jeden z młodych mężczyzn pyta: „No dobrze, a nasze wiersze?”.

We śnie są też akcenty polityczne: na stoliczku obok naszych tomików leży autobiografia J.K. Zaglądam do środka i ze zdumieniem odkrywam, że J.K. jest ojcem chrzestnym aż trójki dzieci L.W. Jest to jedyne ciepłe zdanie o L.W. w całej książce. Ten fragment snu z łatwością się tłumaczy: czytałem wcześniej w „Rzeczpospolitej” wywiad z prof. Andrzejem Friszke.
J. gdzieś znika i musimy z P. sami zmierzyć się z wyzwaniem. Stoją przed nami talerze parującego makaronu, ale nikt nie zaczyna jeść, wszyscy czekają, co powiemy. Zbliża się nieuchronna katastrofa, słychać szczęk zamykanych i ryglowanych drzwi.

Na szczęście we śnie możliwe są ruchy, których w rzeczywistości nie dałoby się wykonać. Zdarza się wam, że reżyserujecie własne sny? Zwłaszcza w tej fazie nadrannej, kiedy nie wiadomo, jaka część was jeszcze śpi, a jaka jest już po stronie jawy? Można wtedy przewinąć sen jak film, można też po prostu z niego wyskoczyć, znaleźć się w nowym, poddanym jakiej takiej kontroli. Sen przestaje być więzieniem, w którym umysł musi przepracować wszystko, co zaprzątało go w ciągu dnia. Staje się wunderkamerą, w której spełniamy swoje zachcianki.

Ciekawe, czy takie pojęcie jak „wolność” nie ukształtowało się pod wpływem snów raczej niż doświadczeń na jawie. We śnie człowiek przestaje być ograniczony czasem, miejscem i ciałem, może wznieść się ponad ziemię i z lotu ptaka obserwować nawet samego siebie. Bywa, że widzi siebie dwóch, trzech i czterech. Niewolnik buntuje się przeciwko panu, nieśmiały nagle podnosi głos, zakochany zdobywa się na wyznanie. Czyn na jawie ma swoje konsekwencje, za czyny popełnione we śnie nie ponosimy odpowiedzialności (choć bywają tacy, którzy spowiadają się również ze snów).

Sen jest ojcem dystansu. Dzięki snom zaczynasz tęsknić, ale przestajesz zazdrościć. Marek Aurelisz zaleca, żeby po przebudzeniu pomyśleć o tych, którzy wydają się górować nad innymi, jako o ludziach zwykłych: „jakimi to ludźmi są w swym łożu, jakimi są u stołu”, a przede wszystkim, jak używają rozumu, „tej najcenniejszej części swej istoty, części, z której, gdyby chcieli, urodzić by się mogły: wiara, skromność, szczerość, poczucie prawa, demon dobry”.

Sen jest też bratem śmierci, Homer powiada nawet, że bliźniaczym. (Skądinąd ciekawa rodzinka wyłania się z tych metafor…) Ileż to razy śniło mi się, że spadam! Przestałem rosnąć, a w snach nadal spadałem. Najczęściej wyglądało to tak: blok, w którym mieszkaliśmy, oplatały rusztowania. Wychodziłem przez okno na rusztowanie, a ono okazywało się niestabilne i zaczynało odpadać od ściany. Niekiedy udawało mi się wskoczyć z powrotem do mieszkania, najczęściej jednak leciałem z całą konstrukcją w dół. Niektóre z tych snów były bardzo realistyczne, czułem szorstkość desek i charakterystyczny zapach budowy, widziałem przybliżającą się ziemię. I co? Budziłem się żywy i cały we własnym łóżku.

No dobrze, a co z moim ostatnim snem? Co z pytaniem, które padło?

J. i P. zebrali swoje książki, wsiedli do samochodu i ruszyli z piskiem opon, a ja zostałem sam na parkingu. Za mną, w drzwiach restauracji, tłumek młodych, rozzłoszczonych mężczyzn, szykował się do wydobycia odpowiedzi siłą. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2016