Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie”.
Można spytać, po co Jezus prosi Ojca o kogoś jeszcze, kto byłby z Jego ludem, Jego siostrami i braćmi, dziećmi Boga? Czyżby sama obecność Syna Bożego i Ojca nie wystarczała? Rzeczywiście, Pan Bóg nie ma łatwego życia z ludźmi. Dlaczego się na taki los zdecydował, trudno odpowiedzieć, skoro nawet człowiek potrafi pomyśleć świat bez zła, grzechu, cierpienia. Teologowie na ten temat dorobili się obszernych traktatów.
Określanie Boga jako jednego w trzech osobach nie jest i nie musi być jedynym możliwym Jego opisem, definicją. A nawet gdyby taki obraz Boga był najdoskonalszy, to zawsze będzie też jednym z możliwych, niedoskonałym, bo stworzonym jednak przez człowieka ograniczonego w swoich możliwościach poznawania i opisywania tego, co poznał. Być może za jakiś czas Kościół zdobędzie się na inny sposób widzenia Ojca, Syna i Ducha, i nie będzie to gorszy obraz Boga od tego, który znamy z historii dogmatów.
Franciszek w liście do o. Giulia Micheliniego, który w tym roku głosił papieżowi i kurialistom rekolekcje wielkopostne, napisał: „Pan jeszcze raz nas zaskoczył. Odkryliśmy Boga w nowym świetle: On naprawdę jest jedynym Absolutem. Doświadczyliśmy, że ramiona naszego Boga są ciągle otwarte, że Jego cierpliwość zawsze na nas czeka, aby uleczyć nas swoim przebaczeniem i nakarmić swoją czułością oraz miłosierdziem bez granic”. Chodzi więc o miłość Boga do ludzi, a nie o teologiczną łamigłówkę, na której „wykładają się nie tylko pierwszokomunijne dzieciaki”, ale najtęższe teologiczne głowy, zwłaszcza te, o których Franciszek mówi, że brak im talentu, miłości i wrażliwości na piękno.
Bóg jest miłością, a jeśli tak, to Ojciec, Syn i Duch na wszystkie możliwe sposoby starają się otoczyć nas swoją „czułością”, taką, która dla nas samych, może przede wszystkim dla nas, nigdy nie będzie czymś oczywistym, nazwanym, oswojonym. Dzieje się tak, gdyż mamy do czynienia nie z jakąś bezosobową energią, z którą czasami utożsamiamy łaskę, ale z Życiem, z Kimś, kto Jest i w którym nie ma różnicy między czasem teraźniejszym, przeszłym i przyszłym, a rzeczowniki i przymiotniki stanowią Jedność. Ta nasza niemoc jest naszym atutem, broni nas przed bałwochwalstwem. Tzn. zastępowaniem żywego Boga złotym cielcem.
Po czym jednak poznać, że Bóg Pocieszyciel jest z nami i w nas? Po jakości naszych myśli, słów i czynów. Zwłaszcza to, co zaniedbujemy, może nam wiele powiedzieć, czy kieruje nami Duch Pocieszyciel, czy inny, który nie pociesza, ale zasmuca wszystkich i wszystko wokół, z Bogiem włącznie. A pocieszać, czyli znać Ducha, znaczy rozbudzać i podtrzymywać w sobie i w innych smak życia i smak nieśmiertelności. ©