Słuchajcie biskupów. Irlandzkich.

Niezależnie od wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego, warto postawić pytanie, czym i po co jest Unia oraz co my w niej właściwie robimy.

09.06.2009

Czyta się kilka minut

Niestety, dominuje obraz UE jako wielkiego tortu, wokół którego toczą się przepychanki, kto więcej dla siebie wykroi albo kto "uzyska więcej dla Polski". To przemawia do wyobraźni wyborców, tym bardziej że magiczne "unijne dopłaty" przekładają się na lepsze drogi, odnowione miasta, wparcie przedsiębiorczości, poprawę sytuacji na wsi. Nie mam złudzeń: przedstawiciele wszystkich państw zabiegają w Brukseli o własne interesy. Rzadziej akcentuje się dobro wspólne Europy. Pojęcie to - niestety - jest nazbyt abstrakcyjne, a my z niejakim trudem przechodzimy do myślenia o Europie w kategoriach "my", nie "oni".

Nasze wejście do Unii w znacznym stopniu, jeśli nie całkowicie, zawdzięczamy Janowi Pawłowi II. To jego głos przezwyciężył rozterki wielu Polaków. Głos zdecydowany, bo Papieżowi wizja Polski w Europie przyświecała od początku. Odnajdujemy ją w przemówieniu gnieźnieńskim w 1979 r.: "Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten papież-Polak, papież-Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu?", a potem w wielu innych miejscach (m.in. w polskim parlamencie), aż do 19 sierpnia 2002 r.,

kiedy to na lotnisku w Balicach, żegnając Polskę, której miał więcej nie zobaczyć, dodał do przygotowanego wcześniej przemówienia pamiętne wezwanie: "Niech zapanuje duch miłosierdzia, bratniej solidarności, zgody i współpracy oraz autentycznej troski o dobro naszej Ojczyzny. Mam nadzieję, że pielęgnując te wartości, społeczeństwo polskie - które od wieków przynależy do Europy - znajdzie właściwe sobie miejsce w strukturach Wspólnoty Europejskiej i nie tylko nie zatraci własnej tożsamości, ale ubogaci swą tradycją ten kontynent i cały świat".

Ostatecznie w referendum z 2003 r. za wejściem Polski do UE opowiedziało się 77,45 proc. głosujących. Polscy biskupi zresztą swoje wezwanie do udziału w referendum skonstruowali w oparciu o papieskie teksty; komunikat z 322. plenarnej Konferencji Episkopatu (2-3 maja 2003 r.) np. o papieskie przemówienie do ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej: "Słuszne jest dążenie do tego, aby Polska miała swe należne miejsce w ramach politycznych i ekonomicznych struktur zjednoczonej Europy (...).

Stając się członkiem Wspólnoty Europejskiej Rzeczpospolita Polska nie może tracić niczego ze swych dóbr materialnych i duchowych, których za cenę krwi broniły pokolenia naszych przodków". Nie wiem, czy już dziś można oceniać, czy i w jakim stopniu nasze "doświadczenie dziejowe, bogactwo duchowe i kulturowe" przyczyniają się do ogólnego dobra całej rodziny ludzkiej...

Niewątpliwie przyjdzie czas pytań o wkład Polski we wspólne dobro Europy. Wielka rola przypada tu wybranym przez nas deputowanym.

Nasi biskupi zachęcali, byśmy "w tych wyborach wskazywali osoby w pełni reprezentujące stanowisko Kościoła katolickiego w sprawach etycznych oraz społecznych, szczególnie w kwestii ochrony życia ludzkiego oraz troski o małżeństwo i rodzinę. W ten sposób każdy z nas - pisali - może w jakiejś mierze przyczynić się do odnowy chrześcijańskiego oblicza i kultury Europy".

Tymczasem w analogicznej odezwie biskupi irlandzcy nie wspomnieli o doktrynie. Wybierani według ich zaleceń mają być ludźmi zdolnymi do pracy w środowisku wielokulturowym, różnojęzycznym i zróżnicowanym politycznie. "Powinni krzewić poszanowanie wolności religijnej oraz publicznego praktykowania wiary jako podstawowego prawa oraz wartości wyróżniającej Unię. Powinni zdecydowanie bronić ludzkiej godności, bronić prawa do życia oraz praw rodziny. Powinni być zaangażowani w kształtowanie ładu politycznego zapewniającego każdemu sprawiedliwość, a zwłaszcza najuboższym".

W naszej kampanii niektórzy kandydaci powoływali się na swoje chrześcijaństwo. O zdolnościach do pracy w środowisku wielokulturowym i zróżnicowanym politycznie nie wspominali. Szkoda, bo samo reprezentowanie doktryny Kościoła może nie wystarczyć. Zobaczymy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2009