Słowa Stalina w ustach Putina

„Rosja to kraj o nieprzewidywalnej przeszłości”: ten stary aforyzm satyryka Michaiła Zadornowa nabiera aktualności w świetle historycznej batalii prowadzonej dziś przez rosyjskiego prezydenta.

13.01.2020

Czyta się kilka minut

Dworzec w Sewastopolu na okupowanym Krymie. Putin pojechał pierwszym pociągiem przez nowo zbudowany most łączący Krym z Rosją. 25 grudnia 2019 r. / ALEXEY PAVLISHAK / REUTERS / FORUM
Dworzec w Sewastopolu na okupowanym Krymie. Putin pojechał pierwszym pociągiem przez nowo zbudowany most łączący Krym z Rosją. 25 grudnia 2019 r. / ALEXEY PAVLISHAK / REUTERS / FORUM

Cel historyczno-politycznej ofensywy Władimira Putina wydaje się jasny: chodzi nie tylko o podyktowanie światu kremlowskiej narracji o genezie II wojny światowej (narracji wybielającej Stalina), lecz także o uświadomienie własnym obywatelom i Zachodowi, że Rosja – mocarstwo z ambicjami do mieszania w kotle światowej polityki – nie pozwoli krytykować swoich postępków. Ani tych z teraźniejszości, ani tych z przeszłości. I że ma prawo dochodzić swych racji, stosując wszelkie dostępne metody, w tym militarne. Oraz że uzasadnienie dla użycia siły i pogwałcenia prawa międzynarodowego zawsze się znajdzie – czy chodzi o pakt Hitler–Stalin, czy o interwencję w 1968 r. w Czechosłowacji, czy o aneksję Krymu.

Historyczne wykłady

Integracyjne projekty na obszarze postsowieckim nie bardzo się Kremlowi udają. Co rusz okazuje się, że poszczególni członkowie wymuszonej wspólnoty mają inne niż metropolia pomysły na współpracę. Ale rytualne zjazdy przywódców Wspólnoty Niepodległych Państw – powstałej w 1991 r. na gruzach Związku Sowieckiego i zrzeszającej dziś dziesięć krajów – odbywają się regularnie, a uczestnicy zapewniają przed kamerami, że są zgodni co do kierunków rozwoju i zamierzają się jeszcze bardziej integrować.

Podczas ostatniego zlotu prezydentów, 20 grudnia w Petersburgu, gospodarz wszystkich zaskoczył. Zamiast tradycyjnych mdłych dań o negocjowaniu ceł na stół wjechała nowa potrawa: godzinny wykład o przyczynach II wojny światowej. „Dotyczy to poniekąd nas wszystkich” – zaznaczył na wstępie Putin, odcinając drogę ucieczki tym, którzy chcieliby zapomnieć o wspólnej sowieckiej przeszłości. Po czym przedstawił swoją wizję, która w gruncie rzeczy była polemiką z rezolucją Parlamentu Europejskiego z września 2019 r. „w sprawie znaczenia europejskiej pamięci historycznej dla przyszłości Europy” (w rezolucji mowa była o sprzeciwie wobec fałszowania historii i o tym, że II wojnę wywołały dwa totalitaryzmy: nazizm i stalinizm).

Kilka dni później, na poszerzonym kolegium ministerstwa obrony, Putin kontynuował temat: ogłosił, że winę za rozpętanie tamtej wojny ponosi bratający się z Hitlerem tchórzliwy Zachód, a zwłaszcza antysemicka Polska, która sprzyjała niemieckim planom pozbycia się Żydów z Europy. Zaznaczył też, że niemiecko- -sowiecki pakt z 23 sierpnia 1939 r. był tylko prostą konsekwencją przymilnej wobec Hitlera polityki reżimów antykomunistycznych i antysemickich, a Stalin jako jedyny przywódca nie splamił się osobistymi kontaktami z Führerem. Oraz że po 17 września 1939 r. Armia Czerwona nie zagarnęła polskiego terytorium, lecz po prostu weszła i wzięła to, co było ustalone z Niemcami.

Moskwa, 9 maja 2020 roku

Wybór audytorium dla obu kuriozalnych wykładów nie był przypadkowy. Putin chciał przypomnieć, że Rosja uważa obszar WNP za swoje „kanoniczne” terytorium (wyłączną strefę wpływów) i wymaga od przywódców postsowieckich państw, aby włączyli się w walkę na froncie informacyjnym. Zwłaszcza przed kluczowym wydarzeniem tego roku: 75. rocznicą zwycięstwa w II wojnie światowej. Na 9 maja planowana jest w Moskwie na placu Czerwonym wielka defilada, z mocnym komponentem wojskowym. Rosyjska dyplomacja, a także osobiście Putin, zabiega o obecność na niej najważniejszych światowych polityków.


Czytaj także: Anna Łabuszewska: Okupacja na własne życzenie


15 lat temu do Rosji zjechało wielu znakomitych gości, by uczcić 60. rocznicę: prezydenci USA i Francji, kanclerz Niemiec, przewodniczący ChRL, premierzy Włoch i Japonii. Było hucznie i przyjaźnie. To był rok 2005: jeszcze przed wojną w Gruzji, aneksją Krymu, agresją na Donbas, przed sankcjami, Syrią, rosyjskimi żołnierzami z Grupy Wagnera w Afryce, przed powrotem Putina na Kreml w wyniku manipulacji z konstytucją, przed otruciem Skripalów, przed zestrzeleniem malezyjskiego samolotu pasażerskiego itd.

Pusta trybuna honorowa 9 maja 2020 r.? To byłaby porażka wizerunkowa, na którą Putin nie może sobie pozwolić – szczególnie w obliczu spadającego poparcia w samej Rosji.

Putinowskie dogmaty wiary

Rosjanie nadal pozytywnie reagują na podawane im codziennie w mediach (głównie w telewizji) mity o wielkomocarstwowym statusie Związku Sowieckiego i Rosji jako jego spadkobierczyni. Na tym przekazie trzyma się legitymacja władzy Putina. Gdy coraz trudniej jest przekonać ludzi, że jest im lepiej (a nie jest), rekompensatą ma być poczucie, że byli – i zapewne będą, jak się uda – wielcy, że przed ich potęgą drżał cały świat.

Fundamentem trwania reżimu stał się w ostatnich latach „dogmat o niepokalanym poczęciu” Pobiedy – zwycięstwa nad Niemcami. Zastosowanie nomenklatury religijnej do opisu tego zjawiska jest zasadne, kremlowscy ideolodzy umieszczają bowiem Pobiedę w sferze sacrum. Ci, którzy dogmat podważają – wskazując na omyłki, zbrodnie, agresywny charakter wojny Stalina, pragnącego podbić część Europy – narażają się na klątwę. W ujęciu propagandy czerwonoarmiści są bez grzechu, wszak nieśli pokój i wyzwolenie. Kto demontuje dziś ich pomniki, mówi o sowieckiej okupacji – ten zasługuje na potępienie. No i jest rusofobem, a więc kimś niewiarygodnym, bo zaślepionym nienawiścią do Rosji. Przyklejanie krytykom łatki rusofoba jest ulubionym chwytem putinowskiej propagandy.

Ale jest na tej quasi-historycznej konstrukcji rysa: bo jak tu świętować „niepokalaną Pobiedę”, skoro jest skażona „grzechem pierworodnym” paktu Hitler–Stalin? Zatem i paktu trzeba bronić, i samego Stalina. W Rosji od lat obserwujemy zabiegi o jego wybielenie: podkreślanie jego zasług jako „zdolnego menedżera” i wojennego zwycięzcy – oraz umniejszanie bezmiaru zbrodni na własnych obywatelach i na obywatelach krajów podbitych. Rosyjskie władze wprost sięgają po tezy stalinowskiej propagandy, uzasadniając konieczność paktu z sierpnia 1939 r. i stosując przy tym sprawdzoną metodę wybiórczego traktowania faktów i naginania ich dla potrzeb aktualnej linii politycznej.


Czytaj także: Andrzej Zawistowski: Doigrali się


Także Putin uznaje dziś pakt z 1939 r. za konieczność dziejową („Związek Sowiecki jako ostatnie państwo w Europie zawarł z Niemcami pakt o nieagresji. A co mieliśmy zrobić? Zostać sam na sam [z Hitlerem]?”). Odnotujmy, że kiedyś widział to inaczej: w tekście opublikowanym w 2009 r. w „Gazecie Wyborczej” Putin potępiał pakt, podkreślając, że z moralnego i politycznego punktu widzenia był on nie do zaakceptowania. Obecnie rosyjska machina propagandowa odgrzewa stalinowskie tezy: otrzepane z naftaliny, mają wyglądać jak nowe. Ale nie wyglądają. I podobnie jak ich starsze historyczne siostry, z przełomu lat 30. i 40. XX w., zalatują fałszem.

Tylko to się liczy

Usprawiedliwiając dziś pakt z 1939 r. Putin nie wspomniał o jego konsekwencjach: rozbiorze Polski, napaści na Finlandię (wojnę zimową, rozpoczętą 30 listopada 1939 r., Stalin przegrał: za agresję kraj wykluczono z Ligi Narodów, Finlandia nie utraciła niepodległości, a kłamstwa ministra Mołotowa, że Sowieci zrzucają na Helsinki worki z żywnością, a nie bomby, nikogo nie przekonały), okupacji i aneksji trzech państw bałtyckich, oderwaniu Besarabii i Bukowiny od Rumunii, zbrodni katyńskiej.

Nic dziwnego, że nie wspomniał: te owoce sojuszu dwóch totalitaryzmów obalają tezy jego propagandy. Putin próbuje narzucić wobec tego taki tok myślenia: w rozpętaniu tamtej wojny współwinę ponoszą zachodni Europejczycy (również Polska), sowiecka dyplomacja dążyła do pokoju, a zresztą i tak ma to drugorzędne znaczenie wobec bezmiaru poświęcenia Sowietów w dziele rozgromienia III Rzeszy. I tylko to powinno się dziś liczyć.

Mark Sołonin, rosyjski publicysta od lat polemizujący z tezami putinowsko-stalinowskiej wersji dziejów, tak zauważał w rozmowie z dziennikarzem gazety „Nowyje Izwiestia”: „Pakt stanowił o rozbiorze Polski i innych państw Europy Wschodniej. 28 września 1939 r. – już po pokonaniu Polski – minister spraw zagranicznych Niemiec Joachim von Ribbentrop ponownie przyleciał do Moskwy i podpisał traktat o przyjaźni i granicy, również z tajnymi protokołami. Te umowy faktycznie określiły sowiecką politykę, co odegrało kluczową rolę w rozpętaniu wojny”. I dalej: „Stalinowskie imperium wiarołomnie naruszyło podpisany [w 1932 r.] pakt z Polską o nieagresji i wkroczyło na polskie terytorium, zabiło wielu polskich obywateli i okupowało połowę kraju”.

Jednak takie polemiczne głosy należą w rosyjskiej przestrzeni medialnej do rzadkości. Natomiast „kremladź” – takim mianem krytycy Putina określają zastępy dziennikarzy i liczne „gadające głowy”, obsługujące w mediach linię Kremla – wtóruje prezydentowi, ­rozwijając ­zapodane tezy. I to właśnie takie przesłanie, gloryfikujące Stalina i jego politykę, dociera do ogółu telewidzów i czytelników gazet. O znakomicie rozwijającej się współpracy sowiecko-niemieckiej w latach 1939-41 (jej efektem było i to, że w bitwie o Anglię samoloty Luftwaffe latały na sowieckim paliwie), o ciepłych słowach pod adresem Hitlera obecnych na co dzień w sowieckiej prasie, o wymienianych na linii Berlin–Moskwa depeszach z życzeniami z okazji świąt i rocznic – o tym propaganda nie wspomina.

Kwestia żydowska

W drugim z grudniowych wystąpień Putin ostro zaatakował Józefa Lipskiego, w latach 30. ambasadora Polski w Niemczech. Nazwał go „bydlakiem (ros. swołocz) i antysemicką świnią”. Wątek rozwinął przewodniczący komisji Dumy ds. międzynarodowych Leonid Słucki, przerzucając pomost między przedwojennym polskim antysemityzmem a współczesnym demontażem pomników „wyzwolicieli”: „Potomkowie takich ambasadorów dziś bezczeszczą groby czerwonoarmistów, wysławiają nazistów i fałszują historię”.

Niektórzy rosyjscy komentatorzy spekulują, że Kreml zaatakował właśnie Polskę, gdyż uważa ją za inicjatora wrześniowej rezolucji Parlamentu Europejskiego – miałby to być w domyśle odwet Putina. Ale zamysł wykorzystania narracji historycznej do współczesnych rozgrywek ma szerszy kontekst i kilka innych celów. Historia jest od lat jednym z narzędzi używanych przez Rosję do podważenia zwartości NATO, zakłócenia współpracy transatlantyckiej, rozbicia jedności Unii. Te cele nie zmieniają się, Moskwa dostosowuje jedynie metody do potrzeby chwili.

A dlaczego ta krucjata historyczna ruszyła akurat teraz? Prócz wyżej wymienionych celów (rzec można: stałych) Rosja ma dziś do upieczenia kilka pieczeni. Wkrótce, 27 stycznia, przypada 75. rocznica wyzwolenia więźniów Auschwitz. Putin zamierza udać się do Jerozolimy, aby tam obchodzić tę rocznicę – na uroczystościach, które współorganizuje i współfinansuje Wiaczesław Kantor, bliski mu rosyjsko-żydowski oligarcha (i właściciel prywatnej fundacji o dumnej nazwie Światowe Forum Holokaustu). W tym właśnie kontekście Putin używa argumentu o antysemityzmie Polaków i rzekomym poparciu II Rzeczypospolitej dla planów Hitlera.

Publicysta Igor Ejdman zwraca uwagę w artykule na portalu M.News, że perorując o polskim i europejskim przedwojennym antysemityzmie Putin „zapomina” o antysemityzmie Stalina. Z kolei opozycyjna „Nowaja Gazieta” w tekście Pawła Polana przypomina o wydarzeniu, które było jednym z aspektów współpracy sowiecko-niemieckiej z lat 1939-41: chodzi o prośbę Niemców, aby możliwe było przesiedlenie – do Birobidżanu na Dalekim Wschodzie lub na zachodnią Ukrainę – dwóch milionów Żydów z Generalnego Gubernatorstwa oraz z Niemiec. Było to jeszcze przed rozpoczęciem mordowania Żydów na masową skalę. Kreml prośbę odrzucił. Dziś można już tylko spekulować, czy jej zaakceptowanie uratowałoby tych ludzi.

Określanie granic

W wykładzie dla prezydentów z WNP Putin poruszył jeszcze jeden ciekawy wątek: formułując przyczyny II wojny, wskazał też na „niesprawiedliwy pokój wersalski”, w wyniku którego Niemcy czuły się zmarginalizowane i szukały możliwości zmiany statusu pokrzywdzonego.

Socjolog Kiriłł Rogow tak to skomentował: „II wojna światowa była projektem Hitlera, Stalin marzył o innej wojnie. Jednak w latach 1939–1941 stalinowski Związek Sowiecki był agresorem wobec [państw] Europy Wschodniej, działającym w sojuszu z Hitlerem. I to jest fundamentalny fakt historii Europy. Dlaczego Putin wkłada tyle emocji w tę polemikę? Warto zwrócić uwagę, z jakim współczuciem mówi o niesprawiedliwości traktatu wersalskiego i dążeniu Niemiec do przełamania tej sytuacji. Oto silne, ale upokorzone państwo, starające się przywrócić historyczne/narodowe granice, jest pokrzywdzonym bohaterem putinowskich wynurzeń, natomiast faryzejski Zachód, sam sobie przyznający prawo do określania tych granic, jest [w oczach Putina] antybohaterem. Główna idea Putina polega na negowaniu prawa Zachodu do określania, gdzie owo pokrzywdzone państwo ma granice”.

Aneksja Krymu, agresja na Donbas – Rosja sama określa tam dzisiaj swoje granice. A Putin widzi się w roli lidera antyzachodniej koalicji – nie tylko w Europie, także w Syrii czy Afryce.

Jeżeli przez powtarzanie kłamstw uda się kogoś przekonać do kremlowskich wersji historii, jeżeli uda się zasiać wątpliwości, wyjąć jedną cegiełkę z muru, przyprawić krytykom gębę rusofobów – to już będzie zysk. A jeżeli jeszcze przy tym uda się wprowadzić chaos, niestabilność, zatrzeć czytelne granice i zasady prawa międzynarodowego – to zysk będzie jeszcze większy.

Łowienie ryb w mętnej wodzie to specjalność kremlowskiej kuchni dyplomatycznej. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2020