Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gołąb-Jonasz dotarł do Niniwy i trzy dni chodził po niej oznajmiając: „Jeszcze 40 dni pozostało do zburzenia Niniwy”. Jest w tych słowach jakiś rodzaj kategoryczności. Nie widać nadziei i ratunku. Tymczasem mieszkańcy miasta na czele z królem przystąpili do postu i wołania o ocalenie. Co takiego więc było w oznajmieniu Jonasza, że ludzie miast oburzać się, odrzucić Jonasza jako fałszywego proroka, dostrzegli, że chodzi o skruchę; że tylko ona prowadzi do ocalenia?
W oryginale hebrajskim użyte jest słowo hapak, a wskazywać może na dwa przeciwne znaczenia. Pierwsze odnosi się do zniszczenia, katastrofy, ruiny, drugie wskazuje na przemianę serca, powrót do prawdy, skruchę. Wielki komentator Raszi pisał: „Słowo to może być rozumiane na dwa sposoby: dobry i zły. Jeśli nie będą żałować za grzechy, Niniwa upadnie. A jeśli będą żałować za grzechy, to dekret odnoszący się do Niniwy zostanie zmieniony, ponieważ odeszli od złego”. Jonasz zwracał się do ludzi obdarzonych wolną wolą, od których zależy ich własny los. To samo dotyczyło Kaina, gdzie czytamy: „Wszak byłoby pogodne, gdybyś czynił dobrze, a jeśli nie będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz nad nim panować” (Rdz 4, 7). Jak już wspominałem, prorok Nahum zapowiadał Niniwie zniszczenie. Prorok Jonasz zapowiadał zarówno klęskę, jak i nadzieję. Jonasz postępował jak grecka wyrocznia czy zawodowy wieszcz. Wiedział, dlaczego musi przyjść najgorsze, ale mimo to uczył, jak uniknąć pułapek przeznaczenia.
Mieszkańcy Niniwy, którzy znali i rozumieli język Jonasza, pojęli te słowa jako wyzwanie, ostrzeżenie. Nie zostali bierni. Zdaje się, że lepiej niż sam prorok rozumieli drogi Boga i przyjmowali do siebie słowa Ezechiela: „Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego – mówi Wszechmocny Pan – a nie raczej w tym, by się odwrócił od swoich dróg i żył”. Pan chce, by ludzie szukali Jego oblicza i odwrócili się od grzechu. Ceni skruchę ponad wszystko. Sprawiedliwy, który zszedł na złą drogę, jest surowiej w Biblii potępiony niż ten, który wraca do swoich korzeni i zdolny jest do tego, co Hebrajczycy nazywają teszuwa (powrót). Tanach, czyli Biblia Izraela – choć nie posługuje się obrazem syna marnotrawnego – staje zawsze po stronie skruszonych.
Jonasz przybył do miasta nie wiedząc, w jakie słowa ma ubrać swoje proroctwo. Bóg mu tych słów ani nie wskazał, ani nie narzucił. Sam je wymyślił, a ich sens wyjątkowo trafnie odczytali mieszkańcy miasta. Może zdać się wręcz, iż czekali na Jonasza. Nie wierzyli w Boga Izraela, ale wzięli za swoje Jego słowa. ©