Skarb dominikański

W zakamarkach krakowskiego klasztoru odkryto metalowe skrzynki z zaskakującą zawartością.

03.04.2016

Czyta się kilka minut

Zygmunt I Stary, sztych Aleksandra Lessera z XIX w. (zaznaczono okucia berła podobne do znalezionych w dominikańskim klasztorze).  /
Zygmunt I Stary, sztych Aleksandra Lessera z XIX w. (zaznaczono okucia berła podobne do znalezionych w dominikańskim klasztorze). /

Patrząc z klasztornego korytarza, ta cela właściwie niczym się nie wyróżnia. Wewnątrz nie mieszka żaden z zakonników. W kącie zakurzone kartony. Na dużym stole las złotych, srebrnych i pozłacanych relikwiarzy i monstrancji. Po tę najbardziej okazałą w największe kościelne święta przychodzi brat Andrzej Pastuła, klasztorny zakrystianin. Na półkach kielichy mszalne, ale wśród nich do niedawna nie było tego najcenniejszego – gotyckiego, z końca XV wieku. Naczynie – które można by nazwać „dominikańskim Graalem” – znaleziono w celi o. Adama Studzińskiego. Zmarły w 2008 r. opiekun klasztornego skarbca najwyraźniej chciał mieć go blisko siebie. Dominikanie opowiadają, że wykopał kielich w ogrodzie.

– Istnieje hipoteza, że bracia podczas szwedzkiego potopu najcenniejsze rzeczy ukryli w skrzyniach zakopanych przy klasztorze. O. Adam, przekopując po wojnie teren wokół klasztoru, natrafił na różne skarby – opowiada br. Piotr Oleś, z wykształcenia historyk sztuki.

To nie była jedyna niespodzianka, którą o. Studziński pośmiertnie zafundował braciom. Nikt się nie spodziewał, jak cenne przedmioty leżą w najbardziej zakurzonych zakamarkach skarbca. W klasztorze nigdy nie przeprowadzono szczegółowej inwentaryzacji, a skarbiec dominikanów powiększył się po II wojnie światowej. Trafiły tu bowiem najcenniejsze przedmioty z dominikańskich sanktuariów z terenów dzisiejszej Ukrainy: ze Lwowa, Żółkwi i Podkamienia. Po wojnie Kraków stał się posiadaczem drugiej co do wielkości – po Jasnej Górze – kolekcji zabytkowych szat liturgicznych.

Pancerne skrzynki

Przed świętami Bożego Narodzenia dominikanie postanowili zrobić dokładniejszy rekonesans w skarbcu. Ich uwagę przykuły trzy zamknięte metalowe skrzynki, które normalnie służą do przechowywania pieniędzy, np. w zakładowych kasach. Problem w tym, że choć w skarbcu znajdowały się dziesiątki starych kluczy, żaden nie pasował. W końcu udało się tajemnicze skrzynki otworzyć bez naruszenia wnętrza. W komisyjnym otwarciu uczestniczył konserwator dzieł sztuki i opiekun klasztornych zabytków Marcin Ciba, br. Piotr Oleś oraz o. Lucjan Sobkowicz – zakonny prokurator, czyli osoba zajmująca się aprowizacją klasztoru.

Przeczucia, że w szkatułkach znajdują się cenne przedmioty, okazały się trafne. Z pierwszej skrzynki komisja wyjęła trzy szczerozłote okucia. Z drugiej – pokaźny zbiór złotych wotów, być może z któregoś z sanktuariów ukraińskich. Zawartość trzeciej była najbardziej zaskakująca – zawierała starożytną biżuterię.

Królewska pamiątka

Co do okuć odkrywcy początkowo sądzili, że jest to pozostałość zdobień jakiegoś pastorału. Ale szybko pojawiła się hipoteza, że to fragmenty berła króla Zygmunta I. Świadczyć może o tym znajdujący się na środkowym okuciu inicjał SPDGRP – co może znaczyć: Sigismundus Primus Dei Gratia Rex Poloniae (Zygmunt Pierwszy z Bożej Łaski Król Polski). Na górnym pierścieniu znajdują się natomiast herby Rzeczypospolitej Obojga Narodów, czyli Pogoń i Orzeł Biały. Dolne okucie ozdobione jest niezidentyfikowanymi wizerunkami kobiety i biskupa.

– Gdyby hipoteza się potwierdziła, byłyby to oprócz prezentowanego na Wawelu Szczerbca jedyne zachowane oryginalne polskie regalia koronacyjne, gdyż korona Chrobrego, berło i jabłko zostały przetopione w XIX w. na zlecenie króla pruskiego – mówi br. Oleś.

Przeglądając wizerunki królewskie, dominikanie natrafili na grafikę Aleksandra Lessera przedstawiającą Zygmunta Starego trzymającego berło ozdobione w okucia przypominające z kształtu te znalezione.

– Jest to grafika XIX-wieczna. Być może Lesser wzorował się na jakimś starszym źródle ikonograficznym? – zastanawia się dominikanin.

Jest jeszcze jedno przedstawienie berła zygmuntowskiego – na przedwojennej fotografii nagrobka Zygmunta Starego z Kaplicy Zygmuntowskiej król trzyma berło, które po wojnie ktoś kradnie. Na ile można dostrzec szczegóły, kształt przypomina berło z ryciny Lessera.

Hipotezę o berle królewskim podważa jednak dr Marcin Szyma z Instytutu Historii Sztuki UJ, który kieruje programem inwentaryzacji dominikańskiego klasztoru w ramach grantu Narodowego Centrum Nauki: – To mogły być przedmioty specjalnie wykonane jako wota, podobnie jak np. korony wotywne.

W jaki sposób domniemane berło znalazło się w klasztorze dominikanów? – Zygmunt Stary był współfundatorem pierwszej kaplicy św. Jacka. Możliwe, że w ramach fundacji przekazał fragmenty swojego berła – mówi brat Oleś.

Antyczne precjoza

Nie wiadomo, jak do klasztoru trafił duży zbiór starożytnej biżuterii. Znajdował się w drugiej szkatułce, w kopercie podpisanej „biżuteria antyczna” – najprawdopodobniej ręką ojca Studzińskiego. Brat Oleś szacuje, że jest to zbiór na tyle duży, iż sytuuje dominikanów na drugim miejscu w Polsce po Muzeum Narodowym w Warszawie. Wśród precjozów znajduje się szpilka – najprawdopodobniej scytyjska, a więc wykonana gdzieś na obszarach wokół Morza Czarnego jeszcze przed chrześcijaństwem.

– Interesująca jest zwłaszcza misterna figurka pantery wykonana z brązu, prawdopodobnie ucho jakiegoś naczynia rzymskiego lub greckiego o dużych walorach artystycznych – mówi dr Szyma.

– Wśród biżuterii znajdują się łańcuchy, kolczyki, zausznice, szpile i złote pierścienie z gemmami, czyli wykonanymi w kamieniu wizerunkami, które były noszone przez rzymskich patrycjuszy – wylicza br. Oleś. – Może to jakieś wotum. Być może o. Adam wykopał tę biżuterię w klasztornym ogrodzie. Taki dar mógł też przywędrować z południa Europy razem z pierwszymi braćmi i funkcjonował w formie depozytu – wylicza zakonnik pojawiające się hipotezy. Dodaje, że wielki pożar, który dotknął klasztor w 1850 r., strawił dużą część archiwaliów, mogących rzucić światło na ten skarb. Zatem będziemy skazani na domysły.

Ratownik spod Monte Cassino

Jak to możliwe, że o istnieniu skarbu nie wiedział nikt oprócz o. Studzińskiego? – Ratowanie zabytków to była pasja ojca Adama. Robił to po amatorsku. Skończył konserwację na krakowskiej ASP dopiero mając 59 lat – tłumaczy brat Oleś. – Poza tym to były czasy PRL. Gdyby władze się dowiedziały, co przechowujemy...

– Zakon dominikanów to zbiorowisko indywidualistów – mówi o. Jan Andrzej Kłoczowski, filozof, kaznodzieja i historyk sztuki. Zauważa, że nikt nie jest w stanie zbadać dokładnie wszystkiego, co jest w klasztorze. – Kiedyś w naszej bibliotece znalazłem np. pierwsze paryskie wydanie dzieł Woltera. Skąd się wzięło? Nie podejrzewam braci z czasów Rewolucji Francuskiej o takie wolnomyślicielstwo.

O. Studziński to barwna postać. Podczas wojny był kapelanem Armii Andersa. O jego bohaterstwie pod Monte Cassino Melchior Wańkowicz pisał tak: „Ksiądz Studziński, kapelan czołgistów, idzie z krzyżem przed pierwszym czołgiem, usuwa z drogi rannych, by ich uchronić przed zmiażdżeniem, bierze leżących na drodze za ramiona, ciągnie na brzeg drogi pod skałę, jeśli w ogóle może być mowa o brzegu, gdy o kilka cali w lewo – przepaść kilkusetmetrowa”.

Przed śmiercią został mianowany generałem Wojska Polskiego. Jego marzeniem było stworzyć w krakowskim klasztorze dominikańskim muzeum.

Przyszłe muzeum

– Mamy zabytki pochodzące z pierwszych lat funkcjonowania dominikanów w Krakowie. Posiadamy pięknie zdobione płytki ceramiczne, pochodzące z warsztatu funkcjonującego przy klasztorze już za czasów św. Jacka – mówi brat Oleś i dodaje, że warsztat ten był tak doskonały, iż wzorował się na nim warsztat katedry wawelskiej. – Jesteśmy w posiadaniu alabastrowej figury Matki Bożej Jackowej z ok. 1300 r. Według dominikańskiej legendy św. Jacek opuszczając płonący Kijów zabrał najświętszy sakrament i właśnie tę figurę. Choć prawdopodobnie to nieco późniejsza kopia rzeźby, o której mówi legenda. Jest wyjątkowa, gdyż Matka Boża na lewym ramieniu trzyma Jezusa, a prawym wspiera się o drzewo życia.

– W kolekcji szat liturgicznych posiadamy 500 garniturów, czyli pełnych zestawów szat (ornat, dalmatyka, stuła i manipularz). Najstarsza jest preteksta w formie krzyża, nakładana na plecy kapłana, z końca XIV w. Mamy też ornat z daru królowej Bony – przepiękna włoska XVI-wieczna robota. Bardzo chcielibyśmy te skarby udostępnić – mówi br. Oleś. – By muzeum zaczęło jednak funkcjonować, potrzebujemy ok. 8,5 mln zł. Liczymy, że informacja o odnalezionych niedawno przedmiotach pomoże te fundusze zdobyć. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2016