Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W zamachach w Gilroy (Kalifornia) 28 lipca, El Paso (Teksas) 3 sierpnia oraz Dayton (Ohio) niecałe 24 godziny później – 251. tego rodzaju ataku w tym roku – zginęły w sumie 32 osoby. Rannych zostało co najmniej 60, ale dokładna liczba poszkodowanych, zwłaszcza w El Paso, jest nieznana, ponieważ tzw. nieudokumentowani imigranci mogą się bać zgłaszać do szpitali z powodu groźby deportacji.
Do zamachów doszło niedługo po rasistowskich tyradach prezydenta Donalda Trumpa na Twitterze i jego personalnych wycieczkach wobec oponentów należących do mniejszości rasowych. Kandydaci demokratów na prezydenta – senator Cory Booker oraz b. burmistrz El Paso i b. kongresmen Beto O’Rourke – właśnie retorykę Trumpa obarczyli odpowiedzialnością za ataki. Tymczasowy szef personelu Białego Domu Mick Mulvaney podkreślił, że sprawcy masakr to szaleńcy i ludzie chorzy, umniejszając tym rolę poglądów politycznych. Dodał, że obwinianie prezydenta jest „niesprawiedliwe”. Sam Trump twierdzi, że rasistą nie jest, a Departament Sprawiedliwości pod jego rządami chce uznać blokującą demonstracje skrajnej prawicy Antifę za organizację terrorystyczną.
Czytaj także: Protest "Pokolenia Columbine"
Tymczasem śledczy traktują zamach z El Paso przy granicy z Meksykiem jako akt tzw. terroryzmu wewnętrznego skierowanego przeciwko Latynosom. Choć podobnych wniosków nie wysnuto w przypadku masakry w Gilroy, anonimowe źródła potwierdzają, że w mieszkaniu sprawcy znaleziono rasistowskie materiały. Motyw mordercy z Dayton jak na razie jest nieznany, ale wiadomo, że sprawca był biały, a sześć z dziewięciu ofiar śmiertelnych to Afroamerykanie.
Dodatkowo w manifeście przypisywanym zamachowcowi z El Paso pojawia się stwierdzenie, że atak ma powstrzymać latynoską „inwazję” na Teksas i USA. Mianem „inwazji” Trump określił imigrację z Meksyku i Ameryki Środkowej. Faktem również jest, że liczba aktów przemocy na tle rasowym i wyznaniowym wzrosła od czasu wyboru Trumpa na prezydenta. Niezależnie od życzeniowego myślenia Trumpa zagrożeniem bezpieczeństwa w USA nie są migranci, tylko prawicowi ekstremiści, co potwierdzają nawet amerykańskie służby bezpieczeństwa.