Strażnicy Teksasu

W kraju zbudowanym trzy wieki temu przez imigrantów biskupi upominają się o prawa dla współczesnych uchodźców.

10.11.2019

Czyta się kilka minut

Biskup amerykańskiego El Paso Mark Seitz odprowadza do meksykańskiego miasta Ciudad Juarez imigrantów deportowanych z USA, 27 lipca 2019 r. / MARIO TAMA / GETTY IMAGES
Biskup amerykańskiego El Paso Mark Seitz odprowadza do meksykańskiego miasta Ciudad Juarez imigrantów deportowanych z USA, 27 lipca 2019 r. / MARIO TAMA / GETTY IMAGES

Ostatnią pozycję w programie zorganizowanego w El Paso na południu USA kongresu „Jornada por la Justicia” (Dzień sprawiedliwości), gromadzącego członków związków zawodowych, teologów i aktywistów pracujących na rzecz sprawiedliwości społecznej, stanowiła msza odprawiona przez bp. Marka J. Seitza. Ordynariusz diecezji El Paso zapowiedział na niej „specjalne ogłoszenie”. Trudno znaleźć lepsze słowa, bo nieczęsto zdarza się taki list pasterski. Aż czternaście stron tekstu precyzyjnie punktującego rasizm.

W tym samym El Paso dwa miesiące wcześniej 3 sierpnia o godz. 10.40 do sklepu sieci Walmart wszedł 21-letni Patrick Crusius. Wyciągnął półautomatyczny karabin i zaczął strzelać. Mężczyzna w kilkanaście minut odebrał życie 22 osobom, a 24 ranił, po czym oddał się w ręce policji. Podczas przesłuchania Crusius podkreślił, że zależało mu szczególnie na tym, by „załatwić Meksykanów”.

Między innymi dzięki tej informacji zamachowca zidentyfikowano jako autora manifestu „Niewygodna prawda”, który ukazał się na krótko przed strzelaniną na jednej z tablic w serwisie 8chan – platformie znanej z podobnych publikacji przed zamachami w meczetach w nowozelandzkim Christchurch czy synagodze w Poway. Autor manifestu „inspirował się” tym pierwszym zdarzeniem. Tekst zawiera ekstremistyczne teorie o zastąpieniu „właściwych”, białych Amerykanów Latynosami, sformułowane w agresywnym języku. Podobnego w swych przemówieniach stale używa prezydent USA Donald Trump.

Ważni i mniej ważni

„I odtąd już nocy nie będzie. A nie potrzeba im światła lampy i światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi i będą królować na wieki wieków” (Ap 22, 5). Tak brzmią pierwsze słowa listu pasterskiego „Night will be no more” autorstwa biskupa Seitza, który od sześciu lat pracuje na pograniczu Teksasu i Meksyku. Listu przepełnionego nadzieją, ale też nie unikającego ostrych słów ani czytelnych aluzji, kto jest jego głównym adresatem. Ogłoszonego nieprzypadkowo właśnie 13 października, bo tamta niedziela wypadła w wigilię Indigenous Peoples’ Day, czyli amerykańskiego święta upamiętniającego kulturę i historię rdzennej ludności USA. Święta, co należy podkreślić, powstałego w opozycji do Columbus Day – narodowej celebracji przybycia Krzysztofa Kolumba do Ameryki, które dla Indian wyznacza symboliczną datę początku prześladowań ze strony białych kolonizatorów.

„To może być trudne, wiem, że dla mnie będzie, bo takie słowa jak rasizm czy biała supremacja sprawiają, że czujemy niewygodny niepokój, a mnie nie przychodzi lekko o nich mówić. Żyjemy w brutalnej kulturze pozbawionej przebaczenia, w której tych słów używa się jak broni (...), lecz sprzeciw wobec rasizmu i białej supremacji, czy to w naszych sercach, czy w społeczeństwie, jest chrześcijańskim nakazem” – pisał bp Seitz do wiernych.

Przygraniczna diecezja, którą zarządza Seitz, od lat na co dzień musi zmagać się z rasizmem. Teraz doszedł problem migrantów, którzy bezskutecznie pragną przedostać się na północ, często do swych rodzin, od których zostali odłączeni.

„To misterium zła uwzględnia fundamentalne przekonanie, że niektórzy z nas są ważniejsi od innych, więcej znaczą, a ich życie ma większą wartość. Zawiera odrażającą pewność, że ten kraj, jego historia, możliwości, środki czy życie polityczne należą bardziej do białych aniżeli kolorowych. To perwersyjny punkt widzenia, który (...) prowadzi do odczłowieczania. Tym właśnie jest rasizm” – wyjaśnia hierarcha.


Czytaj także: Marta Zdzieborska: Kryzys w czasach Trumpa


Rasizm dociera dziś tam, skąd od lat był skrupulatnie rugowany. Żywiąc się kulturowymi animozjami, sięga instytucji. List biskupa zwraca uwagę na odpowiedzialność prezydenta USA, a zwłaszcza budowaną przez niego narrację o „inwazji” i „mordercach”, którą najwyżsi oficjele przejęli i stosują względem migrantów. To nią uzasadniali plan budowy muru odgradzającego Stany Zjednoczone od Meksyku. Zdaniem katolickiego hierarchy, Donald Trump ze swoją wizją stosunków z południem odpowiada za masakrę dokonaną przez Crusiusa i inne akty przemocy.

Episkopat kontra prezydent

Seitz nie jest osamotniony w tym poglądzie. Biskupi przygranicznych diecezji podzielają jego zdanie. Bp Daniel E. Flores z diecezji Brownsville na południowym wschodzie Teksasu kilka miesięcy temu wzywał episkopat USA do obrony przesiedleńców, mówiąc, że „rządy nie powinny traktować azylantów jak pionków na szachownicy”. Nie ograniczył się zresztą tylko do apelu. Flores wsławił się wielomiesięcznym blokowaniem budowy „muru Trumpa”.

Przyjęty przy sporządzaniu budżetu USA plan zabudowy południowej granicy kraju wiązał się z pewnymi zmianami jej przebiegu. Jeśli doszedłby do skutku, poza Stanami Zjednoczonymi znalazłaby się mała kapliczka w La Lomita w Mission, na terenie diecezji biskupa Floresa. Flores opóźniał zatwierdzenie budowy, ponieważ twierdził, że przyjęty przebieg muru naruszałby wolność wyznania jego diecezjan, którzy utraciliby dostęp do miejsca kultu. Sprawa niewielkiego kościółka przyciągnęła uwagę opinii publicznej. Ostatecznie zmieniono plany budowlane i w strzeżonym murze znalazła się wyrwa – właśnie na kaplicę w La Lomita. Teraz bp Flores dąży do budowy na terenie swojej diecezji dwóch świetlic integracyjnych dla przybyszów z południa.

Diecezja Brownsville należy do metropolii Galveston-Houston, która obejmuje wschodni Teksas, z kolei El Paso to sufragania archidiecezji San Antonio. Obie mają podobne problemy w związku z budową muru na granicy z Meksykiem. Zdecydowana większość katolików, którzy je zamieszkują, pochodzi z południa, zatem mur dzielący dwa kraje rozdziela także rodziny.

Obie teksańskie archidiecezje w lutym 2019 r. wspólnie wystosowały do prezydenta Trumpa odezwę podpisaną przez niemal wszystkich przygranicznych ordynariuszy. W ten sposób zareagowali na decyzję prezydenta, który uciekł się do prawnego wybiegu – ogłosił stan wyjątkowy umożliwiający mu przekierowanie 8 miliardów dolarów, przeznaczonych dla innych pozycji budżetu, właśnie na budowę wymarzonego zbrojenia granicy. Zabieg Trumpa skrytykowali Demokraci i część Republikanów, zwracając uwagę, że tworzy on niebezpieczny precedens mogący służyć nadużywaniu władzy.

Bp Flores pod listem się nie podpisał, bo już wtedy wszedł na drogę sądową z władzami federalnymi w sporze o La Lomita, ale widnieją pod nim nazwiska wszystkich ordynariuszy przygranicznych diecezji. A oprócz nich również kardynałów z północy – Seána O’Malleya z Bostonu, Blase’a Cupicha z Chicago i Josepha Tobina z Newark.

Własną wojnę z Trumpem prowadzi jeden z sygnatariuszy odezwy – abp Gustavo Garcia-Siller z San Antonio. W sierpniu wszedł w spór z prezydentem na jego ulubionym polu: na Twitterze. Arcybiskup zapalczywie zareagował na wydarzenia z El Paso, za które podobnie jak Seitz obwinił Trumpa. „Prezydencie, powstrzymaj swoją nienawiść, ludzie w USA zasługują na kogoś lepszego” – tweetował arcybiskup i publicznie oskarżył prezydenta o rasizm. Kilka dni później hierarcha usunął wpisy, przepraszając za to, że nie skoncentrował się na sprawie, lecz na osobie. Jednocześnie nagrał wideo, w którym przypomniał słowa listu biskupów USA Open wide your ­hearts („Otwórzcie swe serca szeroko”) z listopada 2018 r., w którym duchowieństwo po raz pierwszy od 40 lat wyraziło wspólne stanowisko w sprawie rasizmu, nazywając go „złośliwym nowotworem, który wciąż zżera nasz naród”.

Garcia-Siller sam pochodzi z Meksyku i przepracował w USA 15 lat z hispanojęzycznymi migrantami, zanim dostał obywatelstwo kraju. Synem migrantów jest również przewodniczący episkopatu USA, kard. Daniel DiNardo, który kieruje drugą z teksańskich archidiecezji. 15 lutego wraz z bp. Joem ­Vásquezem, odpowiedzialnym w episkopacie za kwestie migracji, wystosował oświadczenie, w którym wyrazili głęboki niepokój w związku z planami zmian budżetowych mających dofinansować budowę muru. „Mur w pierwszej kolejności jest symbolem podziału i animozji między dwoma przyjaznymi krajami. Niezmiennie i z determinacją opowiadamy się za wizją papieża Franciszka, który podkreśla, że należy budować mosty, a nie mury” – pisali biskupi. Kilka miesięcy później pojawiło się drugie oświadczenie, gdzie głos DiNardo brzmiał jeszcze bardziej zdecydowanie. Tym razem kardynał obciążył Biały Dom odpowiedzialnością za śmierć ludzi ginących na granicy w trakcie prób przedostania się do USA. DiNardo wielokrotnie pisał do Trumpa, krytykując m.in. praktykę odbierania dzieci migrantom.

Jeśli przewodniczący episkopatu otwarcie protestuje wobec polityki prezydenta USA, sprawa jest poważna. Niemniej świadectwa hierarchów pozostają często głosem „wołającego na pustyni”, skoro natrafiają na opór nie tylko ze strony prezydenta, ale samych katolików. Marcowe badanie Pew Research Center wskazało, że wśród katolików Trump nadal może liczyć na wsparcie.

Niektórzy tłumaczą to reżyserią społeczną, jaką skutecznie posługuje się jeden z najbliższych przyjaciół prezydenta i człowiek, który pomógł mu zasiąść w Owalnym Gabinecie. Steve Bannon promigracyjne działania amerykańskich biskupów określa złośliwie jako desperackie próby uzupełniania szeregów wiernych. „Potrzebują nielegalnych obcych, żeby wypełniać ławki w kościołach” – mówił rok temu na antenie CBS. Znany z licznych przyjaźni z ultrakonserwatywnym skrzydłem amerykańskiego Kościoła, reprezentowanym choćby przez kard. Raymonda Burke’a, Bannon pragnął niedawno uruchomić we Włoszech think tank, określany przez niego samego jako „szkoła gladiatorów”. Owa szkoła miała formować liderów radykalnie prawicowych ruchów politycznych i – tworząc z nich „nacjonalistyczną międzynarodówkę” – kształcić ich na „obrońców Zachodu”. Na razie plany Trumpowego spin doctora zablokowało włoskie ministerstwo kultury.

Bóg przekracza granicę

„Nie możemy się nie angażować. Musimy włączyć się w działania antyrasistowskie i solidarnie iść z tymi, którzy cierpią i są wykluczeni (...). Musimy podejmować kroki, by bronić ludzkich praw każdego człowieka przy granicy” – pisze w liście pasterskim Seitz. Biskup wie, o czym pisze. Podczas zorganizowanej przez niego procesji modlitewnej uczestnicy nieśli plakaty z podobiznami dzieci, które zginęły na granicy Stanów. Odprowadził wyrzuconych z USA uchodźców do meksykańskiego Ciudad Juárez, gdzie wygłosił poruszające przemówienie. Potępiał w nim politykę amerykańskiego rządu oraz postępowanie służb granicznych nieludzko traktujących dzieci i matki w ośrodkach pobytu tymczasowego. „Znaleźliśmy sobie nową grupę, aby patrzeć na nią z góry i aby nią straszyć. Jeśli tylko mówią innym językiem albo mają inny kolor skóry, cóż, to wystarczy, by ich stygmatyzować” – mówił wtedy bp Seitz. „Czy w dzisiejszej Ameryce zapomnieliśmy o Piśmie Świętym? O przykazaniu miłości? Czy zapomnieliśmy o Bogu? On puka – tutaj, na granicy” – nawoływał duszpasterz z El Paso.

Gdy władze zaostrzyły politykę antymigracyjną, Seitz założył specjalny fundusz i wykorzystał 100 tys. dolarów z budżetu diecezji, aby go zasilić. Do pomocy nakłonił także Rycerzy Kolumba, którzy przekazali na jego działania duże środki finansowe, a następnie wsparli w podobnym celu sąsiednią diecezję Laredo. Pieniądze z funduszu Seitza są przekazywane bezpośrednio duchownym opiekującym się migrantami koczującymi bardzo często w przygranicznych kościołach albo w uruchomionych przez księży schroniskach.

Niedawny list to kolejny krok. Biskup skupia się na symbolice muru. „To nie tylko środek bezpieczeństwa państwowego. Mur jest symbolem wykluczenia, zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszy mu polityczna ksenofobia. (...) Utrwala rasistowski mit o tym, że na południe od granicy jest miejsce tylko dla obcego zagrożenia, a my możemy wyłącznie biernie przyglądać się przemocy. (...) Mur zabija rodziny i dzieci, lecz przyjdzie taki dzień, gdy spojrzymy, jak się kruszy, i wspomnimy, że kiedyś był pomnikiem nienawiści”.

Największe wrażenie jednak robią końcowe fragmenty listu. Seitz zwraca się do władz stanowych, błagając, by nie doprowadziły do egzekucji zamachowca z El Paso. „Krąg nienawiści, krwi i zem­sty musi mieć swój kres” – pisze biskup, przypominając, że Bóg zawsze daje szansę, by wybrać życie. „Jeśli czujesz się samotny, wyobcowany i umęczony do tego stopnia, że aby przerwać ten mrok, sięgasz po pistolet, to mówię ci dziś: jest dla ciebie miejsce w naszym Kościele. Odłóż tę broń nienawiści. Oddal swój lęk”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor miesięcznika „Znak", doktor filozofii, dziennikarz i publicysta. Współpracuje z Magazynem Kontakt, pisał również na portalach NOIZZ.pl, Deon.pl oraz w Tłustym Druku. Autor rozmowy-rzeki z ks. Alfredem Wierzbickim „Bóg nie wyklucza" (2021).

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2019