Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tydzień później Żelazna Kopuła – jak nazywa się izraelski system obrony przeciwrakietowej – zniszczyła kolejną rakietę wystrzeloną z Libanu. Oba ataki przeprowadzili bojownicy niezwiązani z konkretnymi ugrupowaniami.
Targany zamieszkami Egipt, pogrążona w wojnie Syria, niestabilny Liban. Znów widzimy, w jak niespokojnym sąsiedztwie znajduje się Izrael. Również wewnątrz spokój jest tylko pozorny.
Poczytano za sukces Johna Kerry’ego, amerykańskiego sekretarza stanu, że namówił obie strony, by porozmawiały w Waszyngtonie o wznowieniu procesu pokojowego. Do tej pory Abbas za warunek rozmów z Netaniahu uważał uznanie granic z 1967 r. oraz zamianę ziemi. Jednak zależny od USA, zgodził się na rozmowy. Co gorzej, ich punktem wyjściowym jest stanowisko izraelskiej prawicy. Netaniahu zyskuje więc legitymację w polityce wewnętrznej, a jednocześnie ocala gabinet, bo jego koalicjanci grozili wystąpieniem z rządu, jeśli rozmowy nie będą wznowione. Zyskuje również legitymację międzynarodową i czas – wszak nie zatrzymał budowy osiedli na terenach okupowanych. Wydaje się więc być jedynym wygranym pozornego sukcesu Kerry’ego.
Zapowiedź wznowienia rozmów nie tchnęła jednak nadzieją. Oba społeczeństwa nie wierzą w pokój i obawiają się siebie nawzajem. Według badań z lipca 57 proc. Palestyńczyków uważa, że długoterminowym celem Izraela są granice od Jordanu do Morza Śródziemnego. 37 proc. Izraelczyków sądzi, że Palestyńczycy chcą podbić ich kraj i wymordować większość żydowskiej populacji. Tylko 10 proc. Izraelczyków i 29 proc. Palestyńczyków wierzy, że można zatrzymać przemoc.
Trudno się dziwić brakowi nadziei. 6 czerwca minęło 46 lat, odkąd rozpoczęła się okupacja.