Do następnego razu

Po 11 dniach walk Izrael i Hamas wstrzymały ogień. Zostają zgliszcza: rodzin i domów w Gazie, relacji żydowsko-arabskich w Izraelu. I po raz kolejny nadziei, że kiedyś nastanie tu pokój.

24.05.2021

Czyta się kilka minut

Za pokojowym współistnieniem, przeciw wojnie i przemocy: Żydzi i Arabowie wspólnie demonstrują pod murem Starego Miasta w Jerozolimie, 19 maja 2021 r. /  / RONEN ZVULUN / REUTERS / FORUM
Za pokojowym współistnieniem, przeciw wojnie i przemocy: Żydzi i Arabowie wspólnie demonstrują pod murem Starego Miasta w Jerozolimie, 19 maja 2021 r. / / RONEN ZVULUN / REUTERS / FORUM

Proszą, żeby pisać o nich: Palestyńczycy.

N., Beduinka z okolic Beer Szewy, studentka architektury na uniwersytecie w Tel Awiwie: – Kiedy po raz pierwszy rozległy się syreny alarmowe, byliśmy na zajęciach. Zbiegliśmy do schronu. Przeszło mi przez myśl, że gdy już się tam znajdziemy, nasza mieszana, życzliwa sobie żydowsko-arabska grupa, która na co dzień nie rozmawia o polityce, podzieli się na dwie. I tak się stało: syreny wyły, Żydzi usiedli razem w jednym kącie, Arabowie w drugim.

G. z Akki, kolega z grupy N.: – Zaraz po wybuchu wojny z Gazą zorganizowaliśmy na uniwersytecie pokojowy protest arabskich studentów przeciwko interwencji w Gazie. Chwilę potem w wirtualnych grupach dla studentów naszego uniwersytetu zaczął wylewać się hejt. „Skoro jesteście za Hamasem, wynoście się stąd”. „Przenieście się do innego kraju arabskiego, zobaczycie, jak wam tam będzie”. „Macie szczęście, że was tu tolerujemy”. Wyjechałem z akademika najszybciej, jak tylko mogłem, bo bałem się linczu.

W pierwszych dniach majowego zaostrzenia konfliktu izraelsko-palestyńskiego przez Izrael przetoczyła się fala zamieszek między żydowskimi nacjonalistami a skrajnie nastawionymi Arabami. Do najbardziej zaciekłych doszło w miastach, które były symbolami wzajemnej koegzystencji, jak Hajfa, Lod czy Jaffa (część Tel Awiwu). Mieszkańcy zabarykadowali się w domach, strach padł na obie nacje. Wzajemne zaufanie w tych miejscach, budowane z mozołem i latami, stanęło pod znakiem zapytania.

Dzień Gniewu

Działający w Izraelu Arabski Komitet Monitorujący [Higher Arab Monitoring Committee; organizacja, której celem jest koordynacja działań różnych organów izraelsko-arabskich; w jego skład wchodzą arabscy posłowie, arabscy politycy i działacze lokalni – red.] ogłosił wtorek 18 maja dniem strajku i wezwał wszystkich Palestyńczyków w regionie do protestu wobec sytuacji w Gazie, Jerozolimie oraz w mieszanych izraelskich miastach. Fatah i Hamas ogłosiły „Dzień Gniewu” i wydały w tej sprawie osobne oświadczenia. Na Zachodnim Brzegu Jordanu protesty przebiegały gwałtownie: w starciu z izraelskim wojskiem zginęło trzech Palestyńczyków, a ponad 180 zostało rannych.

Na uniwersytecie telawiwskim strajk przebiegł pokojowo. „Informujemy, że popieramy strajk generalny społeczeństwa arabskiego, naszych braci i sióstr, i nie pojawimy się dziś na zajęciach. (...) Jako arabscy-palestyńscy studenci czujemy się atakowani i zagrożeni na terenie akademików i w sferze wirtualnej. Rzecz najbardziej podstawowa – nasze poczucie bezpieczeństwa – została naruszona na skutek sytuacji w Izraelu” – napisali w liście do władz uczelni palestyńscy studenci wydziału architektury.

Otrzymali odpowiedź: „Respektujemy wasze prawo do strajku, rozumiemy motywacje. Także my, nauczyciele i kierownictwo, z dużym niepokojem śledzimy to, co się dzieje w ostatnich dniach. (...) Nie bagatelizujemy waszego strachu. Nasz fakultet zrobi wszystko, by umożliwić wam spokojny i bezpieczny powrót do nauki”.

N.: – Spodziewaliśmy się takiej odpowiedzi. Uniwersytet w Tel Awiwie słynie z bardziej lewicowego podejścia, więc czuliśmy, że możemy liczyć na zrozumienie i wsparcie. Ale na innych uniwersytetach w Izraelu już tak nie było. Doszło do starć z żydowskimi demonstrantami, z policją, a także do aresztowań arabskich studentów.

Strajk pokazał siłę izraelskich Arabów, stanowiących 20 proc. społeczeństwa tego kraju. Został zauważony szczególnie w tych branżach, w których arabscy pracownicy są licznie reprezentowani. Izraelskie Stowarzyszenie Przedsiębiorców Budowlanych ogłosiło, że strajk sparaliżował tę branżę, przynosząc straty w wysokości 40 mln dolarów.

Arabskich studentów strajk zjednoczył. W grupie studenckiej, do której należą N. i G., Arabowie stanowią jedną trzecią, a mimo to dotąd nie odważyli się założyć np. wspólnej grupy whatsappowej z obawy przed oskarżeniem, że trzymają się tylko we własnym gronie. Po strajku zdecydowali się zorganizować. Uznali, że potrzeba wzajemnego wsparcia jest silniejsza niż kiedykolwiek. Pierwsze spotkanie zaplanowali na najbliższe dni, w trybie online.

Pośrodku drogi

Izrael i Hamas ogłosiły, że zawieszenie broni wchodzi w życie w piątek 21 maja o drugiej nad ranem. Po 11 dniach walk, najostrzejszych od 2014 r., pozostają zgliszcza. W Gazie na skutek lądowych i powietrznych działań Izraela zginęły co najmniej 232 osoby, w tym 65 dzieci. Sytuacja humanitarna, i tak na co dzień szalenie trudna, znów stanęła na skraju przepaści. O gigantycznej traumie ludzi, nawarstwionej i teraz zwielokrotnionej, nie wspominając.

W Izraelu, chronionym przed ostrzałem rakietowym Hamasu przez Żelazną Kopułę – rozbudowany system antyrakietowy – ofiar śmiertelnych było 12, w tym dzieci. Fala nienawiści i lęku zalała całe społeczeństwo i podkopała relacje żydowsko-arabskie, które w ostatnich latach zostały wzmocnione i odnowione.

W obu społeczeństwach nadzieja na pokój odsunęła się o lata świetlne.

Oceny sytuacji w obu społecznościach na chwilę przed informacją o zawieszeniu broni podejmuje się w rozmowie z „Tygodnikiem” dr Harel Chorev-Halewa, historyk o prawicowych poglądach z telawiwskiego Centrum Mosze Dajana; specjalizuje się w analizie społecznej i politycznej sytuacji na Bliskim Wschodzie.

– W ostatnich latach w Izraelu obserwowaliśmy pogłębienie się więzi między Arabami i Żydami – mówi Chorev-Halewa. – Arabowie pokazali, że są zainteresowani funkcjonowaniem jako część społeczeństwa Izraela, jego aktywnym współtworzeniem. Świadczy o tym chociażby zmiana w podejściu ich przywództwa, a dobrym przykładem jest tu Mansour Abbas, arabski polityk, który wyszedł z zupełnie nowym programem społecznym. Dotąd liderzy partii arabskich w pierwszej kolejności podkreślali potrzebę walki o sprawę palestyńskiej państwowości. Tymczasem Abbas powiedział: najpierw zadbajmy o nasze sprawy tu w Izraelu, a dopiero potem zajmijmy się sprawami Palestyńczyków na terytoriach [tj. ziemiach okupowanych przez Izrael – red.]. W ostatnich dniach Abbas zdecydowanie potępił przemoc, szczególnie względem Żydów, do której dochodziło podczas zamieszek. Takie postawy znajdują uznanie wśród izraelskich Arabów, a nawet wśród żydowskiej prawicy. Przecież większość ludzi nie jest zainteresowana radykalizmem.

Harel Chorev-Halewa zauważa, że zniszczenie obustronnej nadziei, iż Arabowie i Żydzi mogą się spotkać pośrodku drogi, a także wzajemny lęk, podejrzliwość i nienawiść – to największa krzywda, jaką ta eskalacja konfliktu wyrządziła zarówno społeczeństwu żydowskiemu, jak i arabskiemu w Izraelu. To jedno ze „zwycięstw” tej wojny. – Zwycięstw Hamasu – uważa badacz, dodając, że powrót do zniszczonych relacji zajmie dużo czasu.

Mój rozmówca – jak wspomniano, o poglądach prawicowych – nie wspomina o roli, którą odegrał tu premier Beniamin Netanjahu: o jego podżeganiu do nienawiści wobec Arabów na przestrzeni wielu lat jego kariery, o instrumentalnym wykorzystywaniu relacji z Arabami w zależności od politycznej koniunktury. Przykładowo: przed ostatnimi wyborami, gdy Netanjahu dyskutował o możliwości politycznej współpracy także ze wspomnianym Mansourem Abbasem.

Wojna na wizerunki

Na Zachodnim Brzegu Jordanu zakończona właśnie eskalacja może skutkować umocnieniem się pozycji Hamasu. I to bynajmniej nie dlatego, że tamtejsi Palestyńczycy zgadzają się z jego działalnością.

O konflikcie mówi się tam przede wszystkim jako o konsekwencji polityki okupacyjnej Izraela. Zdaniem wielu Palestyńczyków to Izrael doprowadził do eskalacji, a rakiety wystrzelone przez Hamas na izraelskie terytorium były w pierwszym momencie jedynie ostrzeżeniem po tym, jak izraelska policja wkroczyła na Wzgórze Świątynne [miejsce święte dla muzułmanów – red.]. Istnieje też przekonanie, że Hamas – nielubiany na Zachodnim Brzegu – wykorzystał sytuację, by wypromować siebie w roli obrońcy sprawy palestyńskiej. Zwłaszcza w obliczu bezczynności władz Autonomii Palestyńskiej w Ramallah (tworzą je politycy z Fatahu, partii konkurencyjnej wobec Hamasu).

Od lat na Zachodnim Brzegu przesuwane są terminy wyborów. Mówi się, że to z lęku Fatahu – podzielonego na frakcje i słabego – przed przegraną. Zmęczeni biernością władz w Ramallah, Palestyńczycy są wściekli. A więc to słabość Fatahu mogłaby sprawić, że Hamas miałby realną szansę, aby przejąć na Zachodnim Brzegu władzę – nawet jeśli jego idee nie znajdują tam poparcia.

Jest jeszcze jedna sfera, w której Hamas jest bezkonkurencyjny wobec władz Autonomii. Harel Chorev-Halewa: – Hamas świetnie poradził sobie z piarem dla swoich działań w mediach społecznościowych. Szybko zrozumiał, że palestyńska młodzież jest antyestablishmentowa i że zdecydowana jej większość konsumuje wiedzę o bieżących wydarzeniach z social mediów. Dzięki temu umie kontrolować publiczną dyskusję. Władze w Ramallah kompletnie tego nie widzą, one są jak z wieku XIX, a Hamas w tej kwestii jak najbardziej z wieku XXI.

Powtórka za kilka lat

Pytany o perspektywy dla pokoju, Harel Chorev-Halewa nie ma wątpliwości: to teraz pieśń dalekiej przyszłości. – W latach 90., w okolicach układów z Oslo, gdy Izraelczycy mieli autentyczną nadzieję na pokój, na ulicach naszych miast zaczęły wybuchać bomby, detonowane w autobusach przez terrorystów z Hamasu – wspomina historyk. – To właśnie wtedy zaufanie do rozwiązań propokojowych zaczęło maleć, a społeczeństwo Izraela zaczęło przechylać się światopoglądowo w prawo. W 2005 r., gdy Izrael zdecydował o zakończeniu okupacji Gazy, mówiło się o podobnym rozwiązaniu także dla Zachodniego Brzegu. Ale wtedy do władzy w Gazie doszedł Hamas i sytuacja, zamiast się polepszyć, pogorszyła się. Także dla Gazańczyków: Hamas wykorzystuje przecież ich sytuację do zdobywania środków na kupno broni. 80 proc. Gazańczyków żyje w skrajnym ubóstwie, a 20 proc. w bogactwie. Ci ostatni to osoby powiązane z Hamasem. Mamy dowody, że większość pomocy międzynarodowej jest wykorzystywana nie na pomoc humanitarną, lecz na wzbogacanie militarnego potencjału Hamasu.

Harel Chorev-Halewa opowiada też o utracie zaufania Izraelczyków do społeczności międzynarodowej: wielkim rozczarowaniem była dla nich w ostatnich dniach odmowa zrozumienia ze strony świata dla faktu, że w obliczu agresji Hamasu Izrael miał prawo się bronić. Istnieje poczucie, że gdyby władzę na Zachodnim Brzegu przejął Hamas lub Islamski Dżihad, i gdyby w efekcie tego bezpośrednie zagrożenie dla Izraela znacznie wzrosło, kraj nie mógłby liczyć na jakiekolwiek wsparcie ze strony europejskich liderów.

O tym, jak bardzo nasiliła się w tych dniach międzynarodowa izolacja Izraela, ale też strach jego mieszkańców, świadczy choćby ten mały szczegół: w ostatnim tygodniu w wielu izraelskich aptekach zabrakło środków antylękowych, w takich momentach popularnych wśród Izraelczyków.

Teraz, po ogłoszeniu rozejmu, zapasy leków z pewnością zostaną uzupełnione. Aż do następnego razu.©℗

Tekst ukończono w piątek 21 maja

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2021