Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wystarczy proste zestawienie. Czasy premier Beaty Szydło to 500+, czyli największy w historii III RP nowy program redystrybucyjny. Do tego godzinowa płaca minimalna (ważne narzędzie na tak uśmieciowionym rynku pracy jak nasz) i ograniczenie handlu (czyli mniej pracy) w niedziele. Ustawa przeprowadzona już po zmianie premiera, lecz przygotowana jeszcze w czasach Szydło.
A rok Mateusza Morawieckiego? Kończy się uchwaleniem Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK), polegających na dalszym wzmacnianiu indywidualistycznego charakteru polskiego systemu emerytalnego (czyli najważniejsza pozostaje zasada: ile sobie zaoszczędzisz, tyle będziesz miał). To poważny zawód dla tych, którzy liczyli, że politycy związani z obecnie rządzącym obozem, występujący dotąd jako zagorzali krytycy OFE, pójdą jednak w kierunku odbudowy w Polsce utraconej emerytalnej solidarności międzypokoleniowej.
Rok Morawieckiego to również zamknięcie w głębokiej szufladzie projektu nowego kodeksu pracy, którego głównym założeniem miał być powrót do zdrowej logiki, że jak praca, to na umowie o pracę, a nie na pozakodeksowych bajpasach, które generują szereg społecznych problemów. I na koniec jeszcze tolerowanie takich menadżerów spółek publicznych jak Rafał Milczarski z LOT – skupionych na zdławieniu w firmie wszelkich form pracowniczego oporu.
Najdalej na jesieni 2019 r. dowiemy się, czy prospołecznie nastawieni wyborcy wystawią za to PiS-owi polityczny rachunek. ©℗