Robot destruktor

Winshluss zamienia dziecięcą klasykę w groteskową historię dla dorosłych. Łączy wodę z ogniem: garściami czerpie z najlepszej tradycji komiksowego undergroundu, a jednocześnie jest graficznym wirtuozem.

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Francuski twórca komiksowy naprawdę nazywa się Vincent Paronnaud i w ostatnich latach zaniedbywał swoje rysunkowe poletko na rzecz filmu. Współreżyserował ekranizację "Persepolis" Marjane Satrapi, stworzył autorski "Villemolle 81", a teraz znów pracuje ze słynną Iranką nad kolejną ekranizacją jej powieści graficznej - "Kurczakiem ze śliwkami". W przerwie między filmami kończył komiksową - autorską i prześmiewczą - wersję "Pinokia", którą zaczął rysować już w 2003 r. Po lekturze albumu Winshlussa nie będziemy zaskoczeni decyzją jury największego europejskiego festiwalu komiksowego w Angoul?me, które przyznało autorowi pierwszą nagrodę. To dopracowana, wielowątkowa historia, która jest wielkim eksperymentem. Autor niczym szalony naukowiec przygotował miksturę z różnych kodów wizualnych i literackich konwencji. Tytułowy bohater nie jest chłopcem z drewna, tylko robotem skonstruowanym przez Gepetto - dyplomowanego wynalazcę. Mężczyzna chce sprzedać malca armii i dobrze na tym zarobić. Niestety sprawy wymykają się spod kontroli. Zamiast poczciwego świerszcza, który w oryginale sprowadzał kukiełkę na dobrą drogę, w komiksie pojawia się karaluch Jimmy - młody pisarz, leń i alkoholik. Insekt mieszka w głowie Pinokia i niechcący przestawia mu w elektronicznym mózgu kilka kabelków. Mały robot zamienia się w prawdziwego destruktora. Losy karalucha Jimmiego tworzą odrębną opowieść, równorzędną do losów tytułowej postaci, rysowaną w zupełnie inny sposób niż reszta albumu. Winshluss z oryginału przejął jedynie kilka głównych wątków, a jego baśniową, dydaktyczną wymowę przewrócił do góry nogami. Jego wersja jest wręcz anarchistyczna, osadzona w najlepszej tradycji komiksu undergroun-

dowego. Wszyscy chcą wykorzystać małego robota, kolejne postaci kierują się jedynie chciwością i popędem seksualnym. To zderzenie dziecięcej klasyki i undergroundowego klimatu ma swoje odzwierciedlenie w warstwie graficznej. Francuz łączy groteskową, antyestetyczną kreskę z subtelną kolorystyką rodem ze starych ilustracji książkowych z początku XX wieku (kolorami zajął się Cizo). Nie wywołuje to wcale estetycznego zgrzytu. Całą tę wizualną zabawę musimy rozkodować na własną rękę. W scenie, w której Pinokio trafia do fabryki zabawek, autor odwołuje się do XIX-wiecznej lewicowej prasy. Przeszczepia stamtąd wizerunek krwiożerczego fabrykanta i przepuszcza go przez komiksowy filtr. Z kolei między umowne rozdziały wplata "ładne" akwarelowe ilustracje. W samej historii stosuje różnorodne techniki plastyczne, doskonale się nimi bawiąc. A główny bohater? W przeciwieństwie do słodkiego, disnejowskiego chłopczyka, robot z komiksu jest zimny, tajemniczy i milczący. To prawdziwa marionetka w rękach Winshulussa.

Winshluss (rysunek, scenariusz), Cizo (kolory), Pinokio, Kultura Gniewu. Warszawa 2010, s. 192, cena 99 zł.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 1-2 (6/2011)