Rekonkwista na nowy wiek

Popiera ich kilka, chwilami kilkanaście procent Hiszpanów. Większość deklaruje, że się ich obawia. Na czym polega fenomen nowej prawicowej partii Vox? I co mówi o Hiszpanii?
z Terrassy i Barcelony

16.07.2019

Czyta się kilka minut

Lider Vox, Santiago Abascal, świętuje  dobry wynik swojej partii w wyborach  do Parlamentu Europejskiego.  Madryt, 26 maja 2019 r. / FORUM
Lider Vox, Santiago Abascal, świętuje dobry wynik swojej partii w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Madryt, 26 maja 2019 r. / FORUM

Javier Ortega Smith, 47-letni adwokat, wskakuje do wody. Dopłynięcie do wybrzeża Gibraltaru – brytyjskiej enklawy – ma mu zająć około dwóch godzin.

„Prądy na tym odcinku bywają lodowate. Trzeba wiedzieć, jak płynąć, żeby się nie przemęczać” – zrelacjonuje później przejęty.

Pokonanie takiego dystansu wpław to wyzwanie. Dlatego kiedy w końcu triumfalnie wynurza się z fal, koledzy z partii Vox oddychają z ulgą.

Zaczyna się wyścig z czasem: wspinaczka, nerwowe rozmowy, kolejne próby wybrania odpowiedniego miejsca. W końcu w podniosłej atmosferze realizują cel wyprawy: na jednym z pagórków rozkładają ogromną hiszpańską flagę. I uciekają, zanim pojawi się brytyjska policja.

198 metrów kwadratowych materiału – dowód na to, że Gibraltar został odzyskany. Nawet jeśli tylko na 20 minut.

Alicia wierzy w jedność Hiszpanii

Poza głosami wsparcia nielicznych fanów – w postaci komentarzy „Viva España!” i innych patriotycznych okrzyków – wideo uwieczniające symboliczne odbicie Gibraltaru nie przynosi zamierzonego efektu. Do partii nie garną się nowi sympatycy, media sprawę praktycznie ignorują. Jeśli chcielibyśmy porównać do czegoś reakcję większości Hiszpanów na wyczyn Ortegi Smitha, byłoby to pewnie lekkie rozbawienie. A może wzruszenie ramion.

W chwili gdy działacze Vox dokonują symbolicznego odbicia enklawy, latem 2016 r., partia ta – której Ortega Smith jest sekretarzem generalnym – wciąż odgrywa raczej rolę klasowego błazna niż poważnego politycznego przeciwnika. W wyborach uzyskuje zaledwie 0,2 proc. poparcia i niewielu wierzy, że kiedykolwiek uda im się poprawić ten wynik. Powód? Poglądy Voxu uchodzą za zbyt radykalne, by zainteresować nimi społeczeństwo, które wciąż pamięta dyktaturę Franco.

Półtora roku później przez Hiszpanię przechodzi jednak polityczna burza, czyli referendum w sprawie niepodległości Katalonii. To wielkie narodowe zamieszanie staje się dla Voxu okazją do znalezienia nowych sympatyków.

Takich jak Alicia Tomás Martínez, która na marszu zwolenników jedności kraju dostrzega maszerującego Javiera Ortegę Smitha.

– To był jedyny polityk, którego widywałam na patriotycznych imprezach – wspomina dziś Alicia. – Koleżanka wskazała mi go palcem. Wytłumaczyła, że tylko Vox może zrobić porządek z separatystami. Spodobał mi się od razu, bo nie było za nim kamer, niczego nie udawał.

Alicia mówi o sobie: matka trójki dzieci, fryzjerka, prawdziwa patriotka. Wraz z rodziną żyje w dwustutysięcznym mieście Terrassa, kilkanaście kilometrów od Barcelony, stolicy Katalonii. Z partią łączy ją troska o zjednoczoną i silną Hiszpanię oraz niechęć do katalońskiego rządu lokalnego, który tamtego pamiętnego październikowego dnia 2017 r. zorganizował referendum niepodległościowe.

Alicia: – To jest najgorsze, co można zrobić obywatelom. Podzielić społeczeństwo na pół. Takie rany się nie zasklepią przez następne sto lat, to jest praktycznie nie do naprawienia. Ludziom, którzy do tego doprowadzili, należy się najwyższa możliwa kara.

Wszystko, co myślę i czuję

Dlatego podoba jej się bezkompromisowość Voxu, którego lider, Santiago Abascal, obiecuje walkę z separatystami, a reakcje hiszpańskiego rządu centralnego wobec Katalonii uważa za niewystarczające. „Hiszpanii się nie negocjuje, Hiszpanii się broni!” – grzmi Abascal w wywiadach.

Dzisiaj, dwa lata później, Alicia jest już członkiem partii i z dumą wyznaje: – Wszystko, co czuję, co myślę, wszystko to znalazłam w Voxie.

Co oznacza, że – gdyby zależało to od niej – zawiesiłaby autonomię Katalonii, a tamtejsze organizacje i partie o charakterze niepodległościowym, które dążą do „zniszczenia terytorialnej jedności kraju”, natychmiast by zdelegalizowała (szczególnie ta druga propozycja nawet dla wielu konserwatywnych Hiszpanów jest rozwiązaniem radykalnym).

– To jedyny możliwy sposób, żeby ich zatrzymać – przekonuje. – Wszystko zaczyna się już w szkole, gdzie nasze dzieci są indoktrynowane, żeby wierzyły w to, że Hiszpania wcale nie jest ich domem. Czasem rodzice są hiszpańskimi patriotami, a dzieci i tak mówią o niepodległości Katalonii, znam takie przypadki!


Czytaj także: Paulina Maślona: My, chłopaki z ulicy


Co by powiedziała osobie po drugiej stronie barykady? Mieszka w katalońskim mieście, więc okazji do takich konfrontacji nie brakuje.

– Nawet koleżanka u mnie w pracy jest separatista. Ale nie będę cię oszukiwać, raczej nie rozmawiamy – śmieje się.

Dla Alicii zjednoczona Hiszpania to istotna wartość. Jej rodzina pochodzi z Andaluzji, ona sama czuje się Katalonką (bo tutaj się zakorzeniła), ale uważa, że – mimo różnych zwyczajów, języków czy poglądów politycznych (choć te lewicowe, musi przyznać, nie mieszczą jej się w głowie) – Hiszpanie tworzą w końcu jeden naród. Czy tego chcą, czy nie.

Dlatego gdy politycy partii Vox przekonują, że gwarancją solidarnej Hiszpanii jest jeden scentralizowany rząd i likwidacja 17 wspólnot autonomicznych, Alicia widzi w tym sposób na powstrzymanie separatystów. – Poza tym po co nam 17 różnych parlamentów? To pieniądze wyrzucone w błoto!

Pod koniec 2017 r. Alicia nie jest już odosobniona w swoim zainteresowaniu nową prawicową partią. Liczba członków Voxu wzrasta z dnia na dzień. Po roku zwiększa się aż czterokrotnie.

Odrodzenie utraconej hiszpańskości

Gdy w październiku 2018 r. Vox organizuje wiec w Madrycie, do Palacio Vistalegre zjeżdżają sympatycy z całego kraju. Halę sportową wypełniają hiszpańskie flagi, muzyka podgrzewa atmosferę. „Wytrzymam ciosy i nigdy się nie poddam” – nuci z głośników Dúo Dinámico (szczyt popularności zespołu to lata 60. XX w.).

Prasa pisze potem o liczbie przybyłych zwolenników, której nie powstydziłaby się żadna partia politycznego mainstreamu: dziewięć tysięcy ludzi śpiewa o wielkości Hiszpanii, a na słowa lidera reaguje wiwatami lub, jeśli kontekst tego wymaga, spontanicznymi okrzykami niezadowolenia.

Santiago Abascal zjawia się na scenie ostatni – po kilku płomiennych przemówieniach i krótkiej prezentacji zagrożeń, z którymi musi sobie radzić dziś Hiszpania. Obrazują je zdjęcia: terrorystów baskijskiej ETA, kilku komunistycznych symboli, flagi Katalonii, przechodzących przez granicę imigrantów, aktywistek Femenu i zwolennika Państwa Islamskiego.

„Hiszpania się budzi, dzięki Bogu” – ogłasza Abascal. Aby nie zostawić słuchaczy w poczuciu fałszywego komfortu, dodaje: „To nie przypadek, że budzi się właśnie dziś”.

Bo Hiszpania, która się budzi, to Hiszpania w ruinie. Za dramatyczny stan kraju, według Abascala, odpowiadają jednocześnie: chora na poczucie moralnej wyższości lewica i derechita cobarde – tchórzliwa i nieudolna tradycyjna prawica (tj. Partia Ludowa). Ale jeszcze nie jest za późno. Przedstawiony tego wieczoru przez Vox program ma być krokiem w stronę uzdrowienia.

Prócz postawienia na rozwój wyludnionych wsi, obniżenia podatków czy zabiegów o odzyskanie Gibraltaru Vox proponuje walkę z terroryzującą kraj lewicową ideologią („Koniec z publicznym dofinansowywaniem organizacji LGBT i radykalnych feministek”, obiecuje jeden z punktów programu) i większą kontrolę mniejszości islamskiej (przez zamykanie podejrzanych meczetów czy eliminowanie ze szkół lekcji o islamie). W zamian chce promować hiszpański folklor i chronić polowanie jako element kultury. Vox to powrót do tradycji, to odrodzenie utraconej prawdziwej „hiszpańskości”.

„I będziemy dalej jeść naszą szynkę, nieważne, co mówią obrońcy praw zwierząt, nieważne, co głoszą muzułmanie!” – woła ze sceny Santiago Abascal.

Żeby ten odrodzony kraj jak najlepiej chronić, Vox proponuje zamknięcie granic dla nielegalnej migracji. „Dość z rozdawaniem owoców pracy Hiszpanów tym, którzy wtargnęli do ich domu bez pukania” – słyszą tamtego wieczoru zebrani w Vistalegre.

Tibor i Alexander są za imigracją (legalną)

Alexandrowi i Tiborowi, studentom prawa z Barcelony, podoba się, że politycy Voxu nie dają się złapać w sidła politycznej poprawności. Ożywiają się szczególnie przy temacie migracji.

– Wiem, co sobie myślisz… – zaczyna Alexander. – Imigrant i wspiera Vox?

Rodzina Alexandra to Żydzi, którzy po opuszczeniu ziem polskich przez kilka pokoleń żyli w Argentynie. Do Hiszpanii przeprowadzili się, gdy był jeszcze dzieckiem. Za to matka Tibora pochodzi z Peru. I to on tłumaczy: – To jest po prostu nieporozumienie. Przecież Vox nie jest przeciwko migracji, tej legalnej. Tu chodzi wyłącznie o kontrolę swoich granic. Ale żyjemy w świecie, w którym wystarczy powiedzieć tyle, a już mają cię za rasistę.

Pomysły Voxu na kontrolę to m.in. natychmiastowa deportacja wszystkich imigrantów o nieuregulowanym statusie pobytu. Oraz tych, którzy przebywają w Hiszpanii legalnie, jeśli popełnili jakieś przestępstwo. I jeszcze postawienie w Ceucie i Melilli – hiszpańskich enklawach w Afryce Północnej, przez które wielu Afrykanów usiłuje dostać się nielegalnie na teren Hiszpanii – takiego muru, który byłby dla imigrantów „niemożliwy do pokonania”.

– To wszystko także z myślą o nich samych – przekonuje Alexander. – Rozmawiałem z wieloma z nich i wiem, jakie oni mają o nas pojęcie przed przyjazdem: że Europa to raj. A później jaki problem jest z nieletnimi imigrantami? Tymi dziećmi nie ma się kto zająć, kto ich wyedukować.

– To jasne, że chciałoby się im pomóc – zgadza się Tibor. – Ale musimy być rozsądni. Jak widzę plakaty „Refugees Wel­come”, to się zastanawiam… Wszystkich mamy przyjąć, naprawdę wszystkich? Nasza gospodarka sobie z tym nie poradzi. Spytaj tych, którzy dostają po 600 euro emerytury!

Oboje zgadzają się z pomysłem Voxu, by ułatwić za to legalną imigrację z krajów, które łączy z Hiszpanią język i kultura. – To ma sens, mamy wspólną historię i religię, jesteśmy bracia hispanos! – tłumaczy Tibor. – Łatwiej jest zaadaptować się komuś, kto zna nasz świat.

Alexander podziela takie podejście: – Jestem Żydem, ale wierzę w Europę o silnych chrześcijańskich korzeniach. Dla mnie polityka Voxu to obrona pewnych wartości. Wartości, których być może inne kraje nie podzielają. A Państwo Islamskie przecież samo powiedziało, kogo będzie pakować do łódek z uchodźcami…

Grudzień 2018 r. to pierwszy duży sukces Voxu: partia dostaje się do parlamentu Andaluzji. „Będziemy przewodzić rekonkwiście!” – dziękuje Andaluzyjczykom Francisco Serrano, jedynka na liście Voxu w tych wyborach (historyczna rekonkwista to odbicie Półwyspu Iberyjskiego z rąk muzułmanów, którzy podbili go w VIII w.; zakończyła się sukcesem pod koniec wieku XV).

Bet nie rozumie feministek

W jednym ze spotów wyborczych Voxu Santiago Abascal wraz z armią zwolenników mknie konno przez Andaluzję; w tle słychać muzykę z „Władcy Pierścieni”. Z czym chce walczyć Abascal, obsadzony w roli filmowego Aragorna, obrońcy Śródziemia? Odpowiedzią może być mem, w którym na postać Aragorna nałożone jest logo Voxu, a w miejsce krwiożerczych orków pojawiają się, wśród wielu innych, symbole feministyczne i LGBT.

– Dziś w Hiszpanii największym wykroczeniem jest bycie mężczyzną – kiwają głową Alexander i Tibor. Wierzą, że Vox mógłby w końcu zagwarantować im równe prawa. Choćby przez zlikwidowanie ustawy uchwalonej w 2004 r. przez lewicowy rząd premiera José Luisa Zapatero, która w sposób szczególny każe traktować przypadki przemocy mężczyzn wobec aktualnych lub byłych partnerek. Ustawa miała być systemowym narzędziem do walki z trudną sytuacją kobiet i próbą uwrażliwienia społeczeństwa na ten problem (w 2018 r. w kraju z ręki męża lub partnera zginęło 47 kobiet).

– Taka ustawa gwarantuje, że jeśli jesteś mężczyzną, dostaniesz surowszą karę od kobiety, która też bije swojego partnera! – irytuje się Tibor.

Oburza to także Bet, 20-latkę, która twierdzi, że nie rozumie feministek: – One tyle mówią o równości między płciami, a tu nagle traktują kobietę jako tę słabą, którą trzeba bronić – prycha. – To mężczyzna nie może być ofiarą? Jemu się specjalna ochrona nie należy?

Podoba jej się, że Vox opiera swoją politykę na chrześcijańskich wartościach i jest partią, która – jak głosi – opowiada się za życiem, czyli obiecuje walkę z aborcją. – Aborcję trzeba w kraju jakoś kontrolować – tłumaczy Bet. – Obecnych rozwiązań nie uważam za zupełnie złe, bo rozumiem, że są dramatyczne przypadki, ale to na pewno wymaga uregulowania.

Vox jest też przeciwna organizowaniu w szkołach zajęć antydyskryminacyjnych, które nazywa „indoktrynacją najmłodszych”, i opowiada się przeciw małżeństwom LGBT.

– Matrimonio, samo to słowo pochodzi od matki – przekonuje Alexander. – To może być tylko związek kobiety i mężczyzny. Ale przecież zostają akty cywilne, które można zawiązać, z kimkolwiek się chce!

Hiszpania to nie Włochy

Manuel, 70-letni emeryt, który dzięki Voxowi w końcu ma na kogo głosować, na samą myśl o Paradzie Równości wzdycha zrezygnowany. Tęskni za krajem, w którym największą wartością jest tradycyjna rodzina. – Jest takie państwo, które obserwuję z zazdrością, bo celebruje dobre chrześcijańskie wartości – uśmiecha się. – Polska, wy jedyni idziecie właściwą drogą!

W Hiszpanii Manuel może się dziś czuć osamotniony. Większość społeczeństwa opowiada się za „małżeństwami dla wszystkich” (w 2013 r. tylko 6 proc. uważało homoseksualizm za niemoralny) i przeciw delegalizacji aborcji (tylko 10 proc. za). 63 proc. uważa się za feministki i feministów, a w manifestacjach 8 marca przeciw przemocy wobec kobiet protestuje ponad pół miliona osób.

Dlatego, choć w kwietniu 2019 r. Vox dostaje w ogólnokrajowych wyborach parlamentarnych 10 proc. poparcia, eksperci raczej nie wróżą ugrupowaniu jeszcze większych sukcesów. – Voxowi sprzyjała sytuacja w Katalonii, która obudziła w niektórych Hiszpanach potrzebę walki z wewnętrznym „wrogiem”. Dodatkowo pomogła im prawica, Partido Popular i Ciudadanos, które próbowały walczyć o głosy, częściej sięgając do ich radykalnej retoryki. To tylko zadziałało na ich korzyść – uważa politolog Guillem Vidal. – Ale Hiszpania to nie Włochy, większość propozycji Voxu nie jest tu atrakcyjna.

W 2019 r. Hiszpanie idą do urn jeszcze dwa razy: w wyborach lokalnych i do Parlamentu Europejskiego. W obu przypadkach wyniki potwierdzają, że poparcie dla Voxu słabnie. Ale Santiago Abascal nie traci pewności siebie: w wielu gminach partia Vox jest dziś istotnym graczem, a w Madrycie może być nawet kluczowa dla utworzenia prawicowej koalicji.

W Parlamencie Europejskim trzej eurodeputowani Voxu dołączają do Sojuszu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do którego należy także Prawo i Sprawiedliwość.

W Trumpa też nikt nie wierzył

Według badań ośrodka CIS 7 na 10 Hiszpanów, którzy wzięli udział w wyborach parlamentarnych, deklarowało, że boi się partii Santiago Abascala.

Ale są też ci, którzy na Vox zagłosowali. Jak José, ojciec trójki dzieci z Malagi, który liczy, że Hiszpania w końcu postawi się Unii Europejskiej i będzie prawdziwie niezależna. Albo David, 32-letni przedsiębiorca z Sewilli, bo Vox obiecuje, że nie da odebrać Hiszpanom korridy. Albo Daría, urodzona w Wenezueli biseksualistka, zawiedziona nieudolnością lewicy. W Voxie przemawia do niej liberalne podejście do gospodarki („Tylko nie mów o tym moim znajomym!” – prosi).

W lipcu 2019 r. sondaże wskazują, że poparcie dla Voxu spadło do 5 proc. Ale jej zwolennicy nie tracą nadziei. – Vox to partia sentido común, zdrowego rozsądku. Jedyna gwarancja normalności. Wszyscy inni swoją polityką prowadzą nasz kraj do zniszczenia – uważa Alicia.

– Ważne, że weszli do parlamentu – mówi Alexander. – Teraz, jeśli tylko da się im szansę, pokażą, że inna polityka jest możliwa. W Trumpa też nikt nie wierzył, a teraz popatrz na niego! ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2019