Zjadanie delty

Inwestycje kontra klimat: takie konflikty, w których swoje racje mają obie strony, będą zdarzać się w Europie coraz częściej. Oto najnowszy przykład z Katalonii.
z Barcelony

11.10.2021

Czyta się kilka minut

Eduardo i Monica manifestują przeciw rozbudowie lotniska El Prat. Ich transparenty to komentarz do projektu, który początkowo zgodnie popierali politycy z Madrytu oraz z Katalonii. Barcelona, 19 września 2021 r. / paulina maślona
Eduardo i Monica manifestują przeciw rozbudowie lotniska El Prat. Ich transparenty to komentarz do projektu, który początkowo zgodnie popierali politycy z Madrytu oraz z Katalonii. Barcelona, 19 września 2021 r. / paulina maślona

W sobotę rano w katalońskiej sto- licy słychać krzyki. I to nie te codzienne, do których duże miasto przyzwyczaja, jak pokrzykiwanie rodziców za rozpędzonymi na hulajnogach dziećmi czy wołania sklepikarzy za klientami, którzy zapomnieli reszty. Tym razem treść zbija z tropu. „Rozwój, rozwój, rozwój!” – niesie się po ulicach Barcelony.

Po chwili wyjeżdża zza rogu starszy mężczyzna, rowerzysta. Zatacza na placu większe i mniejsze koła: „Inwestycje, tylko to się liczy!”.

Gdy przejeżdża obok restauracyjnych stolików, drzemiące psy – towarzyszące tym, którzy wpadli na poranną kawę – podrywają się do szczekania. Zebrani, w tym ja, z zaciekawieniem wyciągamy głowy.

„Po co nam ptaki? Więcej samolotów!” – znowu słyszymy.

Tu już niektórzy zaczynają rozumieć. Inni zrozumieją za chwilę, gdy towarzysząca rowerzyście kobieta zacznie rozdawać gazetki informacyjne. Na pierwszej stronie jakieś pole, samolot, duży napis drukowanymi: EMERGENCIA. Na następnej nagłówek: „Lotnisko, które zjada deltę”. – Protestujemy przeciw rozbudowie El Prat – tłumaczy kobieta i zaprasza na manifestację.

No dobrze, a te krzyki o niepohamowanym rozwoju? Zdecydowanie ironiczne!

Jedyna taka szansa

O wstępnym porozumieniu między hiszpańskim rządem centralnym i autonomicznym rządem Katalonii w sprawie rozbudowy lotniska w Barcelonie informuje 2 sierpnia socjalistka Raquel Sánchez Jiménez, szefowa resortu transportu w rządzie w Madrycie.

Ogromna inwestycja publicznego przedsiębiorstwa Aena, które zarządza hiszpańskimi lotniskami, ma objąć m.in. przedłużenie o 500 metrów trzeciego pasa startowego i budowę nowego terminalu. Dzięki temu Barcelona będzie mogła cieszyć się już nie jakimś tam lotniskiem, lecz pierwszym w kraju międzykontynentalnym węzłem komunikacyjnym (specjaliści mówią: hubem), przyjmującym nawet dwa razy więcej pasażerów niż aktualnie.

Zwolennicy inwestycji mówią o 80 tys. bezpośrednich miejsc pracy. O firmach, które zwabione nowoczesnym rozwiązaniem komunikacyjnym będą otwierać w mieście swoje siedziby. O jedynej takiej szansie na rozwój.

„Trzeba to potraktować bardzo poważnie” – Maurici Lucena Betriu, dyrektor Aeny, przekonuje na łamach barcelońskiej „La Vanguardii”, że projekt może uratować miasto przed zastojem gospodarczym. „To byłby skok dla regionu porównywalny jedynie z Wystawą Światową z 1929 r. czy igrzyskami olimpijskimi z 1992 r.” – argumentuje.

Laguna na drodze

Jest tylko jeden szkopuł: tereny, na których przewidziano budowę, to obszar chroniony. Nowy pas startowy oznaczałby zabetonowanie przynajmniej części laguny Ricarda przy ujściu rzeki Llobregat. Na jakiekolwiek manewry w tym rejonie Hiszpania musi dostać pozwolenie od Komisji Europejskiej.

Aena obiecuje, że straty zostaną zrekompensowane, ale takie obietnice padały już przy poprzednich projektach w delcie Llobregat. A niektóre elementy infrastruktury, jak parking dla taksówek (dotąd zresztą nieużywany), powstały nawet bez uprzednio uzyskanej zgody. Za niedostateczne dbanie o bioróżnorodność w tym regionie Hiszpania już zwróciła na siebie uwagę Unii.

W koalicji tworzącej autonomiczny rząd Katalonii nie brakuje jednak osób, które zobowiązują się do ochrony laguny. Rozbudowa tak, ale tylko z poszanowaniem przyrody. „Jako pierwsza będę bronić Ricardy” – przekonuje Teresa Jordà, posłanka Republikańskiej Lewicy Katalonii, stojąca na czele katalońskiego resortu klimatu. Z kolei wicepremier obiecuje, że nie pozwoli na aż 500 metrów pasa startowego, który naruszyłby Ricardę.

Jakby odkręcić śrubkę

„Ricarda to dużo więcej niż staw z kilkoma kaczkami. Jeśli ktoś coś takiego mówi, to znaczy, że nie ma o temacie pojęcia” – mówi jeszcze w czerwcu Narcís Prat, ekolog i profesor Uniwersytetu w Barcelonie, na konferencji prasowej poświęconej projektowi w lagunie.

Jeśli ktoś wybierze się do Ricardy na spacer, zobaczy kawałek zieleni i niepozorne jezioro. No i odgłosy. Wiatr konkuruje tu z pracującymi kilkaset metrów dalej silnikami, fale przeplatają się ze świstem odlatujących samolotów.

Ale Ricarda to także fauna i flora. Prócz ryb, gadów i bogatej roślinności, żyją tutaj aż 43 gatunki chronionych ptaków. „Tereny podmokłe na świecie umożliwiają migrację ptaków – tłumaczy dla magazynu „Público” Annelies Broekman z publicznego centrum badawczego CREAF. – Bez tego typu miejsc ptaki nie mogłyby się przedostać ze Skandynawii do Afryki”.

Ricarda to w końcu również i to, czego okiem nie widać, bo znika pod powierzchnią wody. „To nie wyłącznie laguna, lecz cały ekosystem – mówi w trakcie konferencji Narcís Prat. – Ponieważ jest blisko morza, zasolenie gleby jest tu zróżnicowane, a poszczególne gatunki dostosowują się do tych warunków. Ta heterogeniczność związana z morzem sprawia, że ​​jest to unikalny ekosystem, niemożliwy do odbudowania nigdzie indziej”.

Pratowi sekunduje Joan Pino, biolog i dyrektor CREAF. Zobowiązanie Aeny, że obejmie ochroną ponad 200 hektarów ziemi na południe od lotniska, Pino komentuje: „To tak, jakby w samolocie odkręcić śrubkę z jednego miejsca i umieścić w innym. Podejrzewam, że miałoby to wpływ na działanie całego urządzenia”. Chodzi o to, że projekt mógłby prowadzić do utraty równowagi przyrodniczej w całym ujściu rzeki, i tak już nadwyrężonej intensywną aktywnością z dwóch stron – lotniska i portu.

Komunikat do ludzi

Jeśli jednak komuś walka o bioróżnorodność wydaje się abstrakcyjna, naukowcy mają też inne argumenty. No bo co my, miastowi, możemy na tym wszystkim realnie stracić? Po pierwsze, jak tłumaczy Pino, laguna chroni przed zasoleniem wody gruntowe znajdujące się w delcie – w tym źródła wody pitnej, z której korzysta miejscowość El Prat de Llobregat. Jej burmistrz Lluís Mijoler jako jedyny z przedstawicieli sąsiadujących z lotniskiem aglomeracji tak ostro sprzeciwia się rozbudowie.

Inny argument przeciw projektowi brzmi: więcej lotów to jeszcze więcej emisji dwutlenku węgla.

Podejrzewałam, jaką opinię może mieć Javier Martín Vide, geograf i klimatolog z Uniwersytetu w Barcelonie: – Ten projekt wysyła ludziom błędny komunikat: że możemy dalej konsumować nasze zasoby w sposób nieograniczony i zmieniać środowisko wedle naszego widzimisię. Żyjemy w czasach, które zmuszają nas do ekologicznej transformacji i dekarbonizacji gospodarki. Jeśli chcemy powstrzymać globalne ocieplenie, zanim osiągnie poziom, z którego nie ma już powrotu.

Javier Martín Vide lubi porównywać globalne ocieplenie do statku z określonym kursem, w którym za późno rozpoczęto proces hamowania. Jeśli nic się nie zmieni, inercja spowoduje, że wszyscy niebawem widowiskowo uderzymy o brzeg.

My się staramy, i po co?

W niedzielę 19 września Maria i Manuel przyszli na protest z pełnymi rękami. Co chwilę się czymś wymieniają, szukając najpraktyczniejszego wariantu: gdy ona trzyma transparent, on pcha wózek i podaje soczki. Gdy on rozplątuje psią smycz, ona przejmuje dzieci i tłumaczy im, co dzieje się wokół.

– Czy rozumieją? Jasne, na swój sposób. Ostatecznie wolą zwierzęta od samolotów – śmieje się Maria. – No i nawet one wiedzą, że środowisko naturalne to nie jest coś zewnętrznego od nas, lecz że wzajemnie na siebie wpływamy.

– I tu nie chodzi wyłącznie o Ricardę – dodaje Manuel. – Politycy myślą, że jak nie naruszą laguny, wszystko będzie w porządku. A prawda jest taka, że my żadnej rozbudowy nie potrzebujemy.

Podobnie myślą Eduardo i Monica. Potrzeby widzą zupełnie gdzie indziej.

– Konieczne są przede wszystkim zmiany w mieszkalnictwie. Za takie pieniądze można też zainwestować w szkoły lub lepsze połączenia lądowe – zaczyna Monica. – W tym mieście młodzi nie mają jak normalnie żyć, nie mogą sobie pozwolić na kupno mieszkania, niektórzy nasi przyjaciele po czterdziestce ciągle mają współlokatorów. My już naszym dzieciom powiedzieliśmy: jedźcie za granicę, będziemy was odwiedzać. A dojeżdżać będziemy pociągiem.

Eduardo czuje się oszukany: – Tyle gadania o recyklingu, o odpowiedzialności za środowisko. My się staramy, każdy z osobna, jak może. I po co to wszystko? Po to, żeby władze nagle decydowały, że czas na międzynarodowy hub? Zresztą ten hub już miał powstać przy ostatniej rozbudowie. Teraz się okazuje, że jednak trzeba więcej.

Porozumienie władz katalońskich i hiszpańskich idzie w kontrze do dotychczasowej polityki miejskiej Barcelony, opartej na ekologicznych rozwiązaniach i na odejściu od masowej turystyki, na którą tak narzekają mieszkańcy.

„Wprowadzamy małe chirurgiczne zmiany w urbanistyce i energetyce, zwiększając liczbę dróg rowerowych, ulepszając gospodarowanie odpadami. A tu proponuje nam się powiększenie lotniska o 20 mln podróżnych, niszcząc obszar naturalny, jakim jest Ricarda. To ewidentna niedorzeczność” – mówi 8 września w hiszpańskim Senacie burmistrzyni Ada Colau i prosi oba rządy, centralny i autonomiczny, o wycofanie się z porozumienia. Jeszcze nie wie, że nastąpi to tego samego dnia.

Nie pierwsza taka wygrana

Na manifestację przychodzi ok. 10 tys. osób. Tłum, który na samym przodzie niesie ogromny napis „Uratujmy deltę Llobregat”. Tłum skandujący: „Zdrowie, życie, przyszłość”. Tłum, nad którym unoszą się dziesiątki papierowych ptaków, kartonowych dzieł sztuki.

Ten tłum mógłby pewnie być większy. I możliwe, że byłby, gdyby nie to, że od kilku dni już wiadomo – rozbudowy lotniska nie będzie. Przynajmniej nie w najbliższych pięciu latach. – To nasza wina – śmieje się Ariadna z platformy Zeroport, współorganizującej manifestację.

Projekt od początku był dla katalońskiego rządu niewygodny: z jednej strony ogromna inwestycja, obok której trudno przejść obojętnie. Z drugiej – ciężko w dzisiejszych czasach, gdy mieszkańcy są świadomi ekologicznie, po prostu poinformować ich o zrównaniu z ziemią chronionej laguny, by rozwinąć wysokoemisyjny transport (z badań Eurobarometru, opublikowanych w 2020 r., wynika, że aż 90 proc. Hiszpanów uważa zmianę klimatu za bardzo poważny problem).

Gdy więc na początku września Aena ujawnia plan projektu, na którym dokładnie widać, jak czerwona linia przecina Ricardę, kataloński premier Pere Aragonès utrzymuje, że dokument nie odzwierciedla porozumienia zawartego w sierpniu. Oliwy do ognia dolewają kolejne krytyczne wypowiedzi katalońskich polityków i doniesienia, że niektórzy z nich wybierają się na protest przeciw zabudowaniu Ricardy.

– Rząd centralny nie wytrzymał. Trudno kontynuować projekt, którego strona ogłasza, że idzie na manifestację przeciwko niemu – kręci głową Ariadna. – Oglądaliśmy to jak najlepszy spektakl!

8 września Raquel Sánchez Jiménez oficjalnie ogłasza zerwanie porozumienia, powołując się na postawę strony katalońskiej. Padają słowa o utraconej szansie. Kataloński premier Aragonès oskarża rząd centralny o szantaż. A Ariadna świętuje. – Co to za szczęście, wygrać jeszcze przed wyjściem na ulice! W takiej działalności jak nasza nieczęsto zdarzają się sukcesy, a tu nam się w delcie udaje już drugi raz.

Drugi, bo dziewięć lat temu Amerykaninowi Sheldonowi Adelsonowi marzyło się, by w delcie powstało Eurovegas, świątynia kasyn i nocnego życia. – Może dziś brzmi to absurdalnie, ale wtedy katalońskie władze przyjęły go z otwartymi ramionami. Niewiele brakowało, aby mu się udało – wspomina Ariadna. – A przecież z naszej delty beton zjadł już jakieś 60 procent.

Tłum zebrany na dzisiejszej manifestacji głośno daje znać, że tyle już wystarczy.

Napisy końcowe

Jest piątek, 29 września. Konferencja w Barcelońskim Instytucie Ekonomicznym sprawia już wrażenie doklejonej na siłę. Trochę jak ostatnie sceny w filmie, które mają zwiastować, co wydarzy się w następnej części sagi – puszczane już po napisach końcowych, dla najwytrwalszych. W końcu projekt przepadł, nic się nie zmieni przez najbliższe pięć lat.

A jednak zebrani ekonomiści i specjaliści od transportu podają wiele informacji, konkretniejszych od dotychczasowych doniesień z prasy. Jak to, że dla rozbudowy El Prat są alternatywy, które warto analizować: np. powiększenie dwóch innych lotnisk w Katalonii, w Reus i Gironie, oraz stworzenie między nimi a Barceloną ekspresowych połączeń lądowych.

To nie znaczy, że specjaliści we wszystkim się zgadzają, wręcz przeciwnie. Gdy jedni przekonują, że transformacja lotniska jest niezbędna, bo liczba pasażerów będzie rosnąć, a już w 2019 r. Barcelona wyróżniała się negatywnie w Europie pod względem opóźnień, ktoś inny podkreśla, że pandemia nauczyła nas nie ufać szacunkom, bo wiele może się po drodze wydarzyć.

A gdy Xavier Fageda, specjalista od transportu z Uniwersytetu w Barcelonie, stwierdza, że nikt nie zdołał przekonać go co do wartości Ricardy, i że gdyby wziąć pod uwagę rachunek zysków i strat, wybrałby komfort tysięcy pasażerów, na ziemię sprowadza go ekonomista Alberto Pastor. „Jeśli tak stawiamy sprawę, zawsze wygrywa przedsiębiorca” – komentuje i przypomina, jak bardzo człowiek nadwyrężył już kondycję środowiska.

Za to wszyscy zgadzają się raczej co do jednego: zatrzymanie rozbudowy El Prat nie ma znaczenia, jeśli uznamy je za wydarzenie jednostkowe. Nie mają też znaczenia mniejsze emisje Barcelony, jeśli tego samego dnia zaakceptowana zostaje inna inwestycja – rozbudowa lotniska w Madrycie (tam też odbyły się protesty, ale w grę nie wchodził obszar chroniony). Z drugiej strony w Europie pojawia się też tendencja przeciwna, często rezultat pracy aktywistów: ostatni przykład to ten z Francji, gdzie w tym roku porzucono pomysł powiększenia paryskiego lotniska imienia de Gaulle’a.

– Wszyscy jesteśmy w jednej łódce – mówił Javier Martín Vide i te same słowa wybrzmiały na konferencji. Jeśli już hamujemy, dobrze byłoby robić to razem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2021