Hiszpania: kwestia amnestii dzieli kraj jak nigdy

Od początku wieku tylko kilka spraw zbulwersowało Hiszpanów do tego stopnia, że milion z nich wyszło na ulice: terroryzm, wysłanie żołnierzy do Iraku – oraz nowy rząd Pedra Sáncheza.

06.12.2023

Czyta się kilka minut

Demonstracja przeciwko amnestii dla katalońskich niepodległościowców na  Plaza de Cibeles. Madryt, 18 listopada 2023 r / Fot. David Canales /SOPA Images /LightRocket / Getty Images
Demonstracja przeciwko amnestii dla katalońskich niepodległościowców na Plaza de Cibeles. Madryt, 18 listopada 2023 r / Fot. David Canales /SOPA Images /LightRocket / Getty Images

Protesty nie ustają – choć nie są już tak liczne, jak pamiętnego 18 listopada.

– Źródła rządowe mówiły o 170 tys. uczestników, a my mieliśmy dron i wiemy, że był nas ponad milion. Kiedy stałam na madryckiej Plaza de Cibeles, czułam tyle emocji i ogromną nadzieję na zmianę – mówi „Tygodnikowi” Inma Castilla de Cortázar, wiceprzewodnicząca Forum Wolności i Alternatywy. Forum – wspólnie z setką innych instytucji i organizacji pozarządowych – zorganizowało protest w Madrycie 18 listopada. Ich inicjatywę wsparły Partia Ludowa (PP) i VOX, a także grupy sędziów, policjantów oraz kilkudziesięciu emerytowanych wojskowych.

Nowy rząd

Tuż po godzinie 12 czerwono-żółto-czerwone flagi pokryły Plaza de Cibeles. Tego dnia w okolicach miejsca protestu flagę Hiszpanii za 5 euro można było kupić niemal wszędzie. Zgromadzenie odbyło się pod hasłem „»Nie« dla amnestii i samostanowienia”. Protestujący nawiązali w ten sposób do koalicji rządowej, która zawiązała się po lipcowych wyborach. W jej ramach partie z Katalonii poparły nowy rząd socjalistów w zamian za prawo amnestii dla katalońskich separatystów i obietnicę referendum niepodległościowego. A to rozgniewało protestujących.

Z madryckiego Plaza de Cibeles apelował do Sáncheza lider Partii Ludowej, Alberto Núñez Feijóo: „Wróćmy do zdrowego rozsądku, konstytucji, trójpodziału władzy i niezawisłości sędziowskiej”. Z kolei kataloński polityk Carlos Carrizosa, przywódca prawicowej partii Ciudadanos, oskarżył Hiszpańską Socjalistyczną Partię Robotniczą (PSOE) Sáncheza o „chronienie kasty niedotykalnych, którzy pozostaną bezkarni za to, co zrobili”, mówiąc w ten sposób o organizatorach nielegalnego referendum w sprawie niepodległości Katalonii w październiku 2017 r.

W Hiszpanii do protestów w różnej formie dochodzi od 3 listopada, czyli tuż po podpisaniu umowy koalicyjnej między PSOE i Republikańską Lewicą Katalońską (ERC). Media społecznościowe, zwłaszcza platformę X (dawniej Twitter), zdominowały tweety z hasztagiem #NN, czyli Noviembre Nacional (narodowy listopad), które są wyrazem protestu wobec rosnących przywilejów i groźby secesji Katalonii. Złośliwi żartują nawet, że Sánchezowi po raz pierwszy udało się zjednoczyć prawicę wokół jakieś sprawy. 

Po nieudanej próbie lidera Partii Ludowej, która wygrała wybory, rząd udało się utworzyć dotychczasowemu premierowi. Cztery miesiące po wyborach parlamentarnych powstał kolejny, trzeci rząd socjalistów, a lider PSOE został już oficjalnie zaprzysiężony na premiera. W nowym rządzie znajdą się 4 wicepremierki i 12 kobiet na 22 ministerstwa. Sáncheza poparło 8 partii, ale do rządu wchodzą tylko dwie – PSOE i ultralewicowa Sumar, na której czele stoi Yolanda Díaz. Nowy rząd może liczyć na 179 głosów w 350-osobowym Kongresie Deputowanych. 

Większości nie udałoby się osiągnąć bez głosów nacjonalistów i separatystów z Kraju Basków i Katalonii. Jak pisze konserwatywny „The American Spectator”, Sánchez „sprzedał naród za kaprysy tych, którzy zorganizowali zamach stanu w 2017 roku”, a w ramach kolacji „porozumiał się z byłymi terrorystami z ETA”, czyli politykami z partii EH Bildu z Kraju Basków.

Mimo podpisanych koalicji i zaprzysiężenia nowego premiera protesty nie ustępują. W ramach indywidualnego protestu 28-latek z Toledo postanowił przykuć się do drzewa naprzeciwko Kongresu Deputowanych, czyli hiszpańskiej izby niższej. Adán Sánchez przez 48 godzin prowadził strajk głodowy –  był to jego bunt wobec amnestii dla separatystów. Nie skusił się nawet, kiedy nieznana osoba zamówiła mu jedzenie z McDonalda. Młody hydraulik szybko stał się gwiazdą w mediach społecznościowych. Jak przypomina, „Pedro Sánchez w kampanii obiecywał, że nie będzie współpracował z separatystami i że postawi [Carlesa] Puigdemonta przed sądem, a teraz z nim współpracuje”. 

Taniec z nadmuchiwanymi lalami

Sánchez pisał o tym także w tweecie z 6 listopada 2019 r.: „Nikt nie jest ponad prawem. Puigdemont jest uciekinierem przed wymiarem sprawiedliwości. Będziemy pracować nad tym, aby hiszpański wymiar sprawiedliwości mógł go bezstronnie osądzić”. Kataloński polityk, aby uchronić się przed konsekwencjami prawnymi za organizację nielegalnego referendum uciekł w 2017 r. do Belgii. Kiedy prawo o amnestii zostanie uchwalone, będzie mógł wrócić do Barcelony i zamieszkać tam ze swoją rodziną. 

Dziś Sánchez zmienia opinię, bo potrzebuje głosów z partii Puigdemonta. Siedmiu polityków Junts daje Sánchezowi większość w parlamencie. Nie wydaje się to jednak większość stabilna. Jak mówił na początku listopada Puigdemont, „Sánchez musi walczyć o stabilizację dzień po dniu”.

Hiszpańscy politolodzy są zgodni, że ani Sánchez nie jest zwolennikiem niepodległości Katalonii, ani Puigdemont nie jest socjalistą. Obu polityków do rozmów zachęciła tylko arytmetyka parlamentarna. Niemiecki tygodnik „Der Spiegel” pisze o Sánchezie, że jest „Viktorem Orbánem z południa” i nazywa go „zdrajcą”. Podobnie jak kilkuset młodych ludzi, którzy niezmiennie od 3 listopada protestują przed główną siedzibą socjalistów w Madrycie.

Ikoną protestów z madryckiej dzielnicy Argüelles, znanej z Plaza de España i pomnika don Kichota jest Iñigo van Eyck. Mężczyzna w podeszłym wieku występuje często z nadmuchiwanymi lalami. W ten dość wizualny sposób chce pokazać amoralność grupy posłów PSOE, którzy jego zdaniem „sprzedają Hiszpanię”. Spektakl z lalami nawiązuje do skandalu z udziałem socjalistów w domach publicznych w Andaluzji z 2019 r. Protesty przed siedzibą PSOE gromadzą też grupy radykałów. Są wśród nich faszyści śpiewający zakazane pieśni, które pełniły funkcje nieoficjalnych hymnów za czasów generała Franco. W okolicach kościołów najczęściej widać z kolei protestujących karlistów. To przedstawiciele hiszpańskiego ruchu społeczno-politycznego, który dąży do odtworzenia konserwatywnego i prokatolickiego kraju.

Dla kogo amnestia

Protestów przeciwko amnestii nie popiera z kolei 80-letni Katalończyk Josep Riera Torrent. Mężczyzna mieszka w 11-tysięcznej gminie Torroella de Montgrí w okolicach Girony. Jak sam o sobie mówi: nie jest ani prawicowy, ani lewicowy. 

– Co to za demokracja, w której nie można zorganizować referendum? Oskarżono nas o przemoc i zamieszki po referendum, ale kto wysłał do nas policjantów z Madrytu? – mówi „Tygodnikowi” Riera Torrent. 

Mężczyzna nie rozumie też, dlaczego środowiska sędziowskie protestują przeciwko prawu amnestii dla katalońskich separatystów. – Sędziowie orzekają według porządku prawnego, ale prawo tworzy władza wykonawcza. Dopiero według niego sędziowie wydają swoje wyroki – mówi 80-latek, który zasłynął z tego, że do swojego domu zaprosił kilku imigrantów z Afryki Subsaharyjskiej. Dał im schronienie, nauczył katalońskiego, pomógł znaleźć pracę, a oni traktują go jak dziadka.

Projekt amnestii, na razie jedynie złożony w izbie niższej parlamentu, popiera też wicepremierka Yolanda Díaz, liderka Sumar. Jej zdaniem „amnestia została zaprojektowana tak, aby pomóc zwykłym ludziom, dyrektorom szkół, którzy 1 października 2017 roku otworzyli swoje szkoły na głosowanie podczas referendum, a teraz ponoszą tego konsekwencje prawne”. Rząd szacuje, że łącznie może chodzić o około 400 osób, z czego nieco ponad 100 to politycy lub urzędnicy powiązani z organizacją referendum. Reszta to protestujący lub aktywiści, skazani za przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu.

22 listopada sąd skazał Oleksandra S., młodego Ukraińca z okolic Barcelony na siedem i pół roku więzienia. Mężczyzna podczas zamieszek w październiku 2019 r. rzucił petardą w dwóch policjantów. Protesty odbywały się tuż po tym, jak Sąd Najwyższy skazał dziewięciu katalońskich przywódców niepodległościowych za defraudację i organizację referendum. Usłyszeli oni wyroki od 9 do 13 lat więzienia. Po wyroku sądu w Katalonii narodził się nowy ruch Tsunami Democràtic, który promował i organizował protesty jesienią 2019 r. Teraz Oleksander S. i inni katalońscy separatyści mogą być objęci amnestią.

– To jakiś absurd – oburza się Inma Castilla de Cortázar z Forum Wolności i Alternatywy. – Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek ktoś odpuścił mi grzywnę za złe zaparkowanie samochodu, a tu rozmawiamy o sprawach zupełnie innej wagi. Prawo amnestii to po prostu prawo dżungli. 

W podobnym tonie wypowiedział się sędzia Sądu Najwyższego Pablo Llarena, kiedy odbierał w Madrycie nagrodę Stowarzyszenia Adwokatów: „Kiedy przestanie się stosować prawo wobec niektórych obywateli, dopuszczając karanie innych za to samo zachowanie, w społeczeństwie pojawi się zwątpienie”.

Większość spraw dotyczących amnestii ma przynajmniej 4 lata, gdyż były związane bezpośrednio z organizacją referendum albo reakcją na wyroki Sądu Najwyższego z 2019 r. Jak wyjaśnia Martí Majoral, rzecznik grupy prawników Alerta Solidària, większość protestujących dostała grzywny lub wyroki poniżej 2 lat pozbawienia wolności i te wyroki już odsiedziała: – Amnestia jest dość restrykcyjna i może pomijać akty protestu, które nie są bezpośrednio związane z referendum lub wyrokami z 2019 roku. Na przykład protesty przeciwko królowi – mówi Majoral.

Powrót do przeszłości

Amnestia i ułaskawienie często bywają mylone. I jedno, i drugie zwalnia z wyroku, ale ułaskawienie umożliwia darowanie wyroku skazanym osobom, a amnestia odpuszcza przestępstwo niezależnie od tego, czy wyrok już zapadł. Ułaskawienie oznacza zatem całkowite lub częściowe odpuszczenie wyroku w trybie indywidualnym. Z kolei amnestia ma „charakter zbiorowy i zarządzana jest z powodów politycznych o nadzwyczajnym charakterze, takich jak zakończenie wojny domowej czy okresu wyjątkowego” – czytamy na stronie Królewskiej Akademii Języka Hiszpańskiego.

Hiszpania miała już ustawę o amnestii. W 1977 r., dwa lata po śmierci gen. Franco, uchwalono ją jako zasadniczy element przejścia od frankizmu do demokracji. Ustawę poparli wszyscy deputowani w Kortezach, z wyjątkiem Alianzy Popular (AP), formacji, z której powstała dzisiejsza Partia Ludowa (PP) oraz partii z Kraju Basków Euskadiko Ezkerra (EE). Regulacje z 1977 r. dotyczyły wszystkich więźniów politycznych, którzy dopuścili się przestępstw i wykroczeń przed ogłoszeniem ustawy.

Obecnie jednak amnestia nie jest uregulowana w hiszpańskiej konstytucji. A prawnicy są w tej kwestii podzieleni. Obrońcy uważają, że konstytucja 1978 r. wprost jej nie zabrania. Inni konstytucjonaliści twierdzą z kolei, że ustawa zasadnicza zabrania masowego ułaskawiania.

Amnestia dla separatystów, obietnica nowego referendum oraz umorzenie Katalonii 20 proc. długu budzi sprzeciw innych hiszpańskich Wspólnot Autonomicznych. – Chcemy, żeby Katalonia została w Hiszpanii, ale dlaczego redukowany jest dług tylko dla jednej Wspólnoty, która na potęgę wydaje miliony euro, między innymi na ambasady? – mówi Inma Castilla de Cortázar. Podkreśla, że z każdym rokiem rośnie liczba „ambasad” Katalonii. Do tej pory otworzyła ona swoje przedstawicielstwa m.in. we Francji, Meksyku, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy przy Unii Europejskiej.

Według badań prowadzonych na Uniwersytecie Karola III w Madrycie, od lat 90. XX w. w Hiszpanii wzrasta identyfikacja z konkretnym regionem. – W większości mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego mówią, że czują się Hiszpanami, albo w połowie Hiszpanami, a np. w połowie madrytczykami. Są jednak takie regiony w Hiszpanii, w których mieszkańcy czują większe przywiązanie do swojego regionu niż całego państwa. Chodzi zwłaszcza o Kraj Basków, Katalonię czy Walencję.

Katalończycy (raczej) chcą Hiszpanii

Według sondażu przeprowadzonego na przełomie października i listopada przez Centre d’Estudis d’Opinió, 52 proc. Katalończyków nie popiera niepodległości Katalonii. Z kolei w roku 2017, w którym przeprowadzono referendum za secesją Katalonii było 49 proc. Katalończyków.

Inma Castilla de Cortázar wspomina konferencje z udziałem Katalończyków w Bostonie: – Katalończycy często podkreślają swoją odrębność od Hiszpanii. Czasem celowo rozmawiają z nami po katalońsku. I wtedy przypomina mi się wydarzenie w Bostonie, gdzie na pytanie, kto jest z Hiszpanii, wszyscy podnieśli rękę. Poza granicami jakoś czują więzy z krajem – mówi Castilla de Cortázar.

– Pytasz mnie, jak zagłosuję, jeśli zorganizują nowe referendum? – mówi Josep Riera Torrent. – To zależy od pytania. Jeśli pytanie będzie brzmiało: „czy jesteś za niepodległością Katalonii?” – wybiorę „nie”. Żyjemy w czasach globalizacji, dlatego nie uważam, że Katalonia powinna być osobnym państwem. Ale myślę, że Hiszpania powinna być wielonarodowym krajem z dużą autonomią regionów. 

Według 80-latka o narodzie możemy mówić w przypadku odrębnego języka, tradycji czy zwyczajów, a jego zdaniem Katalonia się do tego zalicza: – Przed przybyciem Burbonów do Hiszpanii w 1714 r. w Hiszpanii istniało wiele królestw. To Burbonowie na siłę stworzyli jedno królestwo, ale Hiszpania była, jest i będzie krajem wielonarodowym – tłumaczy Riera Torrent. – Rządzący muszą to zauważać, a nie walczyć o poparcie Katalonii tylko wtedy, kiedy potrzebują naszych głosów w parlamencie. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka mieszkająca w Andaluzji, specjalizująca się w tematyce hiszpańskiej. Absolwentka dziennikarstwa, stosunków międzynarodowych i filologii hiszpańskiej. Od 2019 roku współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. W przeszłości pracowała m.in. w telewizji… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Jak amnestia podzieliła cały kraj