Punkt usług religijnych

02.03.2020

Czyta się kilka minut

Po sześciu dniach Jezus zabrał ze sobą Piotra, Jakuba i jego brata Jana i wyprowadził ich z dala od ludzi na wysoką górę. Tam przemienił się w ich obecności, a Jego twarz zajaśniała jak słońce. Jego ubranie stało się białe jak światło. Wtedy ukazali się im Mojżesz i Eliasz, którzy z Nim rozmawiali. Piotr powiedział do Jezusa: Panie, dobrze, że tu jesteśmy. Jeśli chcesz, postawię tutaj trzy namioty; jeden dla Ciebie, drugi dla Mojżesza, a trzeci dla Eliasza”. Ponoć wtedy, zabierając ze sobą tylko trzech apostołów, Jezus ustanowił pierwszych kanoników, infułatów i prałatów. Może i tak, ale nie o to chodzi.

Uczniowie widzą Jezusa rozmawiającego z Mojżeszem, z którym Bóg zawarł przymierze, i Eliaszem, który przyjdzie ogłosić wypełnienie tej bosko-ludzkiej umowy. Na pytanie uczniów, kiedy się to stanie, Jezus odpowiedział: „Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu”. Początkowo ta nowa prawda o Jezusie przeraziła apostołów. Nie radząc sobie z tą, jak mówi Franciszek, „nowością Jezusa”, chcieli Go wkomponować w to, co już o sprawach Bożych wiedzieli. A wiedzieli wciąż nie po chrystusowemu. Coś podobnego dzieje się dzisiaj.

W początkach chrześcijaństwa gminie przewodniczył człowiek cieszący się jej zaufaniem. Dzisiaj przewodniczymy parafii na podstawie przekonania, że jesteśmy do tego powołani. To przekonanie potwierdził biskup, który też pełni urząd na mocy nominacji. Nic dziwnego, że my, duchowni, często jesteśmy postrzegani jako obcy, przywiezieni w teczce. Może więc dobrze się stało, że papież Franciszek nie zniósł celibatu, co miało przysporzyć liczby prezbiterów, gdyż nie tego dzisiaj koniecznie Kościołowi potrzeba. Może Kościołowi brakuje nie tyle duchownych, ile Kościoła, a więc świadomych swoich praw i obowiązków świeckich katolików. Ponad 40 lat temu prof. Stefan Swieżawski w liście do Jana Pawła II pisał, że dzielenie wspólnoty Kościoła na duchownych i świeckich jest herezją. Przecież jeśli gdzieś szukać przyczyn klerykalizmu, to na pewno w obecnej, ale istniejącej od wieków uprzywilejowanej pozycji kleru. Po prostu świeccy nie mogą odzyskać należnego im miejsca w Kościele, gdyż jest ono wciąż okupowane przez nas, przez kler. Uważamy, że nadal tak być powinno, bo zawsze tak było. Nie, nie zawsze!

Jezus obiecał, że Kościół będzie istniał aż „do skończenia świata”, ale niekoniecznie w takim kształcie, jaki znamy. Może więc brak księży nie jest objawem kryzysu, ale wyzwaniem, szansą, by Kościół stał się wspólnotą, a nie punktem świadczącym religijne usługi na coraz wyższym poziomie artystyczno-towarzyskim. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2020