Przypadek hercegowiński

Zdaniem proboszcza z Medziugorja o konflikcie biskupa z miejscowymi franciszkanami nie ma mowy.\ - Wszystko rozdmuchali dziennikarze - opowiada wzburzony zakonnik. - Szanujemy naszego biskupa. Jesteśmy posłuszni.

03.11.2009

Czyta się kilka minut

Mieszkańcy czterotysięcznego miasteczka bardziej martwią się końcem sezonu turystycznego niż dziennikarskimi doniesieniami. Jest wczesny ranek. Sprzedawcy pamiątek rozkładają stoiska, kelnerzy wystawiają stoliki, a taksówkarze udają się w kierunku kościoła św. Jakuba, przed którym znajduje się postój. Świątynia jest otwarta dla pielgrzymów, którzy w małych grupkach krążą po miasteczku.

- Nic nie słyszeliśmy o zamykaniu sanktuarium, to chyba jakieś oszczerstwa albo żart - mówią taksówkarze. Owszem, słyszeli o sprawie o. Tomislava Vlašicia, ale, jak zgodnie twierdzą, nie ma ona związku ani z nimi, ani z samym Medziugorjem.

- O. Tomislav wyjechał stąd 20 lat temu - opowiada Toni Dodig. Pracuje głównie dla Irlandczyków, jego znakiem rozpoznawczym jest zielona czapeczka i wysłużony samochód z napisem "Irish car". Stoi na końcu długiej kolejki, więc ma czas na rozmowę: zaprasza do oddalonej o kilkanaście metrów kawiarni. Przy okazji wyjaśnia, że im dalej od kościoła, tym taniej: blisko sanktuarium ceny są raczej dla Amerykanów. Urodził się w Medziugorju, wiele lat przed objawieniami. - Wtedy życie było tu bardzo ciężkie, rodziny utrzymywały się głównie z upraw winorośli i tytoniu, a na polach pracowali wszyscy, od malutkich dzieci do starców - wspomina Toni. - To, na co dzisiaj patrzymy: domy, ulice, przed objawieniami nie istniało. Każda rodzina miała kogoś za granicą, sam w latach 80. pracowałem w Niemczech, a kiedy mama powiedziała mi o Ivance, Vicce, Ivanie i pozostałych [młodzi z wioski Bijakovići k. Medziugorja, którym od lipca 1981 r. zaczęła się ponoć ukazywać Matka Boża - red.], nie mogłem uwierzyć.

Ojciec duchowy

Dziennikarze wiążą "kłopoty z Medziugorjem" z przeniesieniem do stanu świeckiego o. Tomislava Vlašicia, franciszkanina, który pracował tu w latach 80. i na początku lat 90., a przez niektórych nazywany był "ojcem duchowym" lub "przewodnikiem" szóstki dzieci, którym jakoby ukazywała się Maryja. Były franciszkanin został oskarżony o szerzenie błędnej nauki, manipulacje, nieposłuszeństwo i złamanie celibatu (jest ojcem dziecka byłej siostry zakonnej). Benedykt XVI zakazał mu sprawowania wszelkich form apostolatu, publikowania tekstów o treści religijnej, a w szczególności wypowiadania się na temat Medziugorja.

Oliwy do ognia dolał ordynariusz diecezji Mostar-Duvno, bp Ratko Perić, który w liście skierowanym do tutejszych franciszkanów przypomniał, że tzw. "fenomen Medziugorja" do tej pory nie został uznany przez Stolicę Apostolską. Większość dziennikarzy odczytała to jako potępienie samego Sanktuarium.

Dla przypomnienia: Watykan za miarodajne uznaje stanowisko episkopatu Jugosławii z kwietnia 1991 r. (tzw. oświadczenie zadarskie), w myśl którego nie można potwierdzić nadprzyrodzonego charakteru zjawisk zachodzących w Medziugorju, ale biskupi zobowiązani są do duchowej opieki nad pielgrzymami.

Kim jest Tomislav Vlašić? Złożył śluby w 1969 r., a przed przyjazdem do Medziugorja pracował w Czaplinie. Już wtedy, według wspomnień współbraci, organizował wieczory mistyczne poświęcone odnowie duchowej. We wrześniu 1981 r., dwa miesiące po pierwszych objawieniach w Medziugorju, Vlašić (początkowo na własną rękę) przeniósł się do Medziugorja, a dekretem biskupa Žanicia z lipca 1982 r. został tam proboszczem. Wkrótce po przyjeździe rozpoczęły się jego spotkania z szóstką "wybranych"; na podstawie ich opowieści zakonnik rozpoczął pisanie tzw. Kroniki Parafii, nazywanej także Kroniką Objawień.

Jego działalność w Medziugorju od początku wywoływała kontrowersje. W sierpniu 1984 r. Vlašić powiadomił biskupa, że dwutysięczne urodziny Matki Bożej przypadają 5 sierpnia 1984 r. Biskup tę rewelację zignorował, ale i tak dotarła ona do tysięcy pielgrzymów. Niedługo później o. Tomislav udał się do Włoch, gdzie wraz z Niemką Agnes Heupel w 1987 r. założył Wspólnotę "Królowo Pokoju, całkowicie jesteśmy Twoi. Poprzez Marię do Jezusa". Wkrótce jego nazwisko zniknęło z listy Hercegowińskiej Prowincji Franciszkańskiej.

Do Wspólnoty o. Tomislava w 1988 r. przyjechała Marya Pavlović (jedna z szóstki biorących udział w objawieniach). Według Vlašicia przekazała mu słowa Matki Bożej, która działalność Wspólnoty miała nazwać "Planem Bożym". Sama Pavlović zdecydowanie przeczy wszystkim "przesłaniom" dotyczącym Wspólnoty.

Zakonnicy kontra biskup

Toni Dogig nie ma dobrego zdania o ojcu Tomislavie. - Ta jego Wspólnota wybudowała olbrzymi dom w pobliżu Medziugorja. Niby miejsce modlitewne, religijne, ale jakie to miejsce skupienia, gdzie mężczyźni i kobiety mieszkają razem, ukrywając się przed światem - tłumaczy. Podkreśla jednak, że wspólnota o. Tomislava nie ma żadnego związku z franciszkanami z parafii św. Jakuba, jak i z samym Medziugorjem. - Tutaj mamy tyle Wspólnot, kto to może kontrolować! Jestem pewien, że cały szum wywołał biskup Perić, który zawsze korzysta z okazji, by oczernić nasze miasteczko. Tak to jest: jeżeli Medziugorje byłoby parafią diecezjalną, a nie franciszkańską, dawno byłoby uznane - dodaje wzburzony kierowca.

Toni nawiązuje do tzw. "przypadku hercegowińskiego": sporu pomiędzy franciszkanami a biskupami i księżmi diecezjalnymi. Franciszkanie byli jedynymi katolickimi duchownymi na terenie Bośni za czasów Cesarstwa Otomańskiego. Jak lubią przypominać bośniaccy Chorwaci: jedynymi, którzy nie przestraszyli się Turków i nie uciekli z Bośni. Po przyłączeniu (w 1878 r.) kraju do monarchii austro-węgierskiej, cesarzowi zależało na wprowadzeniu własnych biskupów, którzy osłabiliby wpływy franciszkanów. Utworzono cztery nowe diecezje: w Sarajewie, Mostarze, Trebinju i Banja Luce. Nowi biskupi i księża zażądali przejęcia części parafii franciszkańskich, co doprowadziło do prawie stuletniego konfliktu.

Pierwszym biskupem Mostaru został franciszkanin o. Paskal Buconjić. Za jego czasów podpisano porozumienie, na mocy którego parafie położone po prawej stronie rzeki Neretwy miały zostać przy franciszkanach, a parafie po lewej stronie przypaść biskupowi. Jednak wobec braku wystarczającej liczby księży diecezjalnych, w większości parafii Hercegowiny nadal pracowali zakonnicy.

W 1964 r. pierwszym niefranciszkańskim biskupem Mostaru został dr Petar Čule. On i jego następcy żądali zwrotu większości parafii. Nie obyło się bez skandali: miejscowa ludność broniła franciszkanów, np. zamurowując drzwi kościołów przed przybyciem księży diecezjalnych. Sprawę ostatecznie uregulował dekret papieski "Romanis Pontificibus" z 1975 r., który większość parafii przyznał biskupowi. Franciszkanie protestowali, część została nawet usunięta z zakonu.

Jakby tego było mało, w 2001 r. ukazała się monografia "Zwierciadło sprawiedliwości - biskupi ordynariat w Mostarze o domniemanych objawieniach i przesłaniach w Medziugorju". Jej autorzy (m.in. bp Perić) w dosyć ostry sposób rozprawili się z wszystkimi postaciami i faktami powiązanymi z "fenomenem Medziugorja", negatywnie oceniając dowody objawień.

Stąd niechęć do mostarskiego biskupa i wiele "spiskowych teorii" w Medziugorju.

Ile tu dobra

Według proboszcza parafii Medziugorje o. Petara Vlašicia (zbieżność nazwisk przypadkowa), "spiskowe teorie" nie mają >  > jednak sensu, a współpraca pomiędzy biskupem Periciem a franciszkanami układa się dobrze.

Ojca Petara, jak pozostałych medziugorskich franciszkanów, ciężko namówić na rozmowę: nieustannie w pośpiechu, szybkim krokiem przemierzają kościelne podwórko. Msze w różnych językach, modlitwy różańcowe, współpraca z księżmi, którzy towarzyszą pielgrzymom - nad wszystkim pieczę sprawuje zaledwie 11 zakonników.

O. Vlašić od dwóch lat sprawuje funkcję proboszcza, a w samym sanktuarium przebywa od 2000 r. Spacerujemy po parku okalającym kościół. Od razu zaznacza, że franciszkanie z Medziugorja pracują w zgodzie z nauką Kościoła, a o żadnym konflikcie na linii biskup-Medziugorje nie ma mowy. - Całą sprawę, jak zawsze, rozdmuchali dziennikarze - opowiada wzburzony. - Uprawnienia nadał nam biskup Perić, nic mu nie mamy do zarzucenia. Szanujemy naszego biskupa. Jesteśmy posłuszni. On dba o porządek. A z Tomislavem Vlašiciem nie mamy nic wspólnego, ani on z nami. Jak kogoś interesuje Vlašić, powinien pojechać do Włoch, bo tu go nie ma i od 20 lat nie było. Jeżeli Medziugorje to Tomislav Vlašić, to Medziugorja nie ma, jeżeli Medziugorje to Petar Vlašić, to Medziugorja nie ma - dodaje proboszcz. - Medziugorje to Bóg, Matka Boża, Kościół, wiara.

Ojciec Petar prosi, by zamiast zajmować się podejrzanymi sprawkami Tomislava Vlašicia, przyjrzeć się, ile dobra jest w samym Medziugorju. Obok kościoła św. Jakuba, który - jak podkreśla o. Petar - został ukończony i konsekrowany w 1969 r. (a nie wybudowany po objawieniach, jak często piszą dziennikarze), znajduje się 25 konfesjonałów, w których do spowiedzi można przystąpić w kilkunastu językach. Niedaleko stąd nieżyjący już o. Slavko Barbarić stworzył "Matczyną wioskę" - miejsce, gdzie opiekę znajdą sieroty, porzucone dzieci, młode dziewczyny i matki bez środków do życia. Dla tych dzieci o. Slavko stworzył także "Ogród świętego Franciszka", gdzie na kilkunastu hektarach lasu utworzono miejsce dla rekreacji, kontaktu ze zwierzętami, ale i np. rehabilitacyjnej jazdy konnej.

Im dalej od kościoła

Popołudnie w Medziugorju - życie wyraźnie zwalnia tempo. Zmęczeni pielgrzymi przechadzają się między stoiskami z pamiątkami. Kupić można naprawdę wszystko, od różańców i medalików po pocztówki, ale przede wszystkim wizerunki Matki Bożej - posągi, portrety, długopisy, zapalniczki i popielniczki z wizerunkiem Maryi. Grupa wyraźnie zmęczonych Irlandczyków przysiadła na murku okalającym kościół. Debatują, czy wybrać się na rybę, czy na pizzę. W drzwiach restauracji, kawiarni i barów kelnerzy w kilku językach zachwalają swoją kuchnię. Taksówkarz Toni miał rację: im dalej od kościoła, tym taniej.

Podobnie jest z noclegiem: przy kościele może kosztować nawet 200 euro, ale już kilkaset metrów dalej, np. w "Domu polskiego pielgrzyma", czyściutki pokój można wynająć za ok. 10 euro. Mira Vučina, właścicielka Domu, w czasie wojny zbiegła z Mostaru i postanowiła na stałe osiąść w Medziugorju.

Bez kawy nie ma dobrej rozmowy, więc Mira zaparza mocną czarną w maleńkim garnuszku - popularnej "dżezvie". Sama o sprawie Tomislava Vlašicia i domniemanym zamknięciu sanktuarium dowiedziała się od polskich znajomych, którzy dzwonili zaniepokojeni, pytając, co się stało. - To był szalony dzień. Wszyscy pytali, czy kościół został zamknięty - opowiada Mira. I dodaje: - Żaden franciszkanin, nawet najbardziej grzeszny, nie jest w stanie wpłynąć na samo Medziugorje, Medziugorje to przecież nie jeden człowiek, to dotychczas 30 milionów pielgrzymów, których jakaś niesamowita siła przyciągnęła w to miejsce.

Gospodyni zaznacza, że ewentualne zamknięcie sanktuarium byłoby katastrofą dla mieszkańców miasteczka. - Wszyscy utrzymujemy się dzięki Medziugorju. Od hoteli i pensjonatów poprzez restauracje, pamiątki, taksówki, przewodników. A nasze dzieci studiują turystykę i zarządzanie.

Sama oprócz pensjonatu otworzyła dwa sklepiki z pamiątkami, dla synów. Pracy w Medziugorju brak, już dawno nikt nie uprawia tytoniu, a wino produkuje się dla potrzeb domowych. Jednak Mira nie zamierza wracać do Mostaru. - To już nie moje miasto, wojna wszystko zmieniła. Swój spokój odnalazłam tutaj i tutaj zostanę. Wierzę w Medziugorje i objawienia Matki Bożej, a żadne komisje i afery na to nie mogą wpłynąć.

Według docierających do Medziugorja nieoficjalnych informacji, w 2010 r. sprawą objawień ma się zająć watykańska komisja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2009