Niestrawna sałatka egejska

Bałkańska piosenka przedstawia ją jako kraj, gdzie „słońce świeci wiecznie”. Ale nad Macedonią, dotąd uznawaną za spokojną, zbierają się gęste chmury. Niektórzy ostrzegają nawet przed wybuchem wojny domowej.

04.06.2012

Czyta się kilka minut

Pomnik Aleksandra Wielkiego w Skopje, maj 2012 r. /
Pomnik Aleksandra Wielkiego w Skopje, maj 2012 r. /

Konflikt narasta już od kilku miesięcy, a ostatnio do starć między Macedończykami a tutejszą mniejszością albańską dochodzi coraz częściej. Pierwsza fala ulicznych zamieszek wybuchła, gdy w styczniu tego roku w miejscowości Gostivar macedoński policjant zastrzelił dwóch Albańczyków. Ostre starcia wybuchły wtedy w Skopje i w praktycznie wszystkich miejscowościach zamieszkanych przez obie grupy etniczne.

Bojan Antić, Macedończyk i z zawodu tłumacz, eskalację agresji wyjaśnia głównie fatalną sytuacją ekonomiczną. – Przemoc wynika ze strasznie niskiego standardu życia w Macedonii – przekonuje. – Bezrobocie wynosi ponad 30 proc., średnia pensja, o której i tak możemy tylko śnić, to równowartość 300 euro. Wszyscy usiłujemy jakoś przetrwać.

Nawet pozytywne, zdawałoby się, wydarzenia zaostrzają konflikt. – W 2011 r. Macedonia odnosiła skromne sukcesy sportowe w koszykówce i piłce ręcznej. Ale na stadionach i w klubach przed telewizorami słychać było „Śmierć Sziptarom!”. Czy to normalne? – pyta Antić. „Sziptar” – to funkcjonujące na Bałkanach pogardliwe określenie Albańczyka.

KRUCHY POKÓJ

Agresja na ulicach Skopje skłoniła nieformalną grupę Albańczyków i Macedończyków do zorganizowania Marszu Pokoju. Jednym z organizatorów był Petrit Saracini, Albańczyk urodzony w Skopje i dziennikarz. – Marsz to był nasz wspólny pomysł, sytuacja w Macedonii była napięta i baliśmy się, że łatwo może dojść nawet do konfliktu zbrojnego. Nie chcemy stracić tego ciężko wypracowanego i dosyć chwiejnego pokoju – mówi Saracini.

Ich albańsko-macedońska „grupa inicjatywna” liczyła może sto osób. Informację o marszu rozpowszechniali głównie przez portale społecznościowe – i przyszło prawie trzy tysiące demonstrantów. Saracini podkreśla, że wzięli w nim udział wszyscy: zwolennicy lewicy i prawicy, Albańczycy, Macedończycy, Romowie, Turcy i inne mniejszości, artyści (jak Esma Redžepova) i politycy, a wśród nich prezydent kraju Gjorge Ivanov. – Marsz pokazał, że możemy i chcemy żyć razem, a nie obok siebie – dodaje Saracini.

Jednak nadzieje prysły szybko. Już miesiąc później, w połowie kwietnia, koło jeziora Smiljkovskiego (w pobliżu Skopje) znaleziono zwłoki pięciu Macedończyków. Zginęli zamordowani – czterech młodych mężczyzn i starszy rybak, który prawdopodobnie był przypadkowym świadkiem egzekucji. Na początku maja policja przeprowadziła akcję „Monstrum”, aresztując 20 osób – Albańczyków, podobno powiązanych z radykalnymi islamistami. Większość zwolniono, ale pięciu postawiono zarzuty terroryzmu i morderstwa.

Aresztowania doprowadziły do kolejnej fali protestów. Na ulice Skopje wyszło tym razem kilka tysięcy Albańczyków, protestujących przeciw traktowaniu wszystkich muzułmanów jak terrorystów i kozły ofiarne. Część demonstrantów protestowała spokojnie, ale część wznosiła radykalne hasła islamskie i niosła flagi Wyzwoleńczej Armii Kosowa (UÇK). Tej, która ponad dekadę temu walczyła wprawdzie o niepodległość Kosowa, wtedy serbskiej prowincji, ale której struktury zadomowiły się też wśród Albańczyków z Macedonii, stanowiących, jak się szacuje, jedną czwartą ludności kraju.

W odpowiedzi na ten albański protest demonstrowała mała, może stuosobowa, ale głośna grupa radykalnie nastrojonych Macedończyków. Krzyczeli: „Sziptari do gazu, Sziptari do Auschwitz!”.

POMNIKI DLA ALEKSANDRA

Wszyscy zgadzają się, że licząca zaledwie dwa miliony mieszkańców Macedonia, zwana „krajem papryki i bakłażanów”, która niepodległość uzyskała w 1991 r. (i inaczej niż pozostałe części byłej Jugosławii uniknęła wojny domowej), jest głęboko podzielona. Dobrze to widać w stolicy: w prawie 700-tysięcznym Skopje są dzielnice wyłącznie albańskie i wyłącznie macedońskie. – Nawet dzieci chodzą do osobnych szkół, nie mają kontaktu z rówieśnikami innej narodowości, rosną w strachu przed „innymi”. Teoretycznie Albańczycy mają zagwarantowane wszelkie prawa, ale w praktyce jest źle – opowiada Petrit Saracini.

Dziennikarz twierdzi, że nie ma Albańczyka, który nie doświadczyłby na swojej skórze dyskryminacji. Saracini: – Do tej pory mamy w Skopje np. baseny, gdzie znajdują się napisy „Sziptarom i Cyganom wstęp zabroniony”. Część restauracji i barów nie wpuszcza Albańczyków. Sam wielokrotnie znajdowałem się w takiej sytuacji, gdy pokornie musiałem znosić nieprzyjemności od macedońskiej policji. Nawet ciągnięcie za brodę, przeklinanie, zmuszanie do śpiewania macedońskich piosenek nacjonalistycznych.

Władze macedońskie nie przejmują się konfliktem między macedońską większością i albańską mniejszością. Rządząca partia prawicowa o dość skomplikowanej nazwie Wewnętrzna Macedońska Organizacja Rewolucyjna – Demokratyczna Partia Macedońskiej Jedności Narodowej (WMRO-DPMNE) ma inny cel: szeroko rozumianą „antykwizację” państwa i narodu. W stolicy realizowany jest szalony projekt „Skopje 2014”, w ramach którego stawiane są pomniki, kolumny i mosty – wszystko ma przypominać Macedończykom o świetnej antycznej przeszłości ich kraju. W centrum stoi już ponad 20-metrowy pomnik Aleksandra Macedońskiego, a kilkanaście dni temu odsłonięto nowy, 29-metrowy monument jego ojca, Filipa Macedońskiego.

– Nasze społeczeństwo staje się coraz bardziej prawicowe i nacjonalistyczne – uważa Bojan Antić. – Budujemy tylko pomniki i cerkwie, a zapominamy o bardziej pilnych potrzebach ludzi. Już w 2009 r. przeprowadzono małą „inwazję” pomników, statuetek dziewczyn, grajków itp. One są nawet urocze, może też atrakcyjne dla turystów. Ale w sumie kosztowały ponad 10 mln euro. Ile za to można by kupić aparatów do dializy, tomografów? Ale władze wolą wydawać kolejne miliony euro na pomniki, które tylko irytują naszych sąsiadów.

Tymczasem sąsiedzi, a szczególnie Grecja, blokują Skopje skutecznie. Na ostatnim szczycie NATO w Chicago Macedonia znów nie otrzymała zaproszenia do członkostwa w Sojuszu. I chociaż już w 2005 r. Macedończycy uzyskali status kandydata do Unii, dotąd nie udało się im rozpocząć negocjacji akcesyjnych.

SPÓR O NAZWĘ CZY PIENIĄDZE?

Grecja blokuje, bo chce zmusić sąsiada do zmiany nazwy państwa: twierdzi, że Macedonia to nazwa północnych terenów Grecji i rząd w Skopje nie może się nią posługiwać, jak też rościć sobie praw do spuścizny antycznej Macedonii. Tymczasem Skopje nie tylko co chwila stawia nowe pomniki antycznym wodzom: prawie wszystko w tym małym państwie nosi dumne imię Aleksandra, od lotniska po autostrady. Nawet sałatkę grecką Macedończycy nazywają egejską, byle uniknąć słowa „grecka”. Na demonstracjach nierzadko palone są greckie flagi, w macedońskich barach słychać antygreckie przyśpiewki.

Jednak Teon Dzingo z Instytutu Historycznego w Skopje uważa, że to nie nazwa jest źródłem sporu. – To powód oficjalny. W istocie Grecy boją się, że Macedończycy zażądają zwrotu ziemi i domów w Macedonii Egejskiej, własności Macedończyków, którzy walczyli po stronie komunistów podczas wojny domowej w Grecji po 1945 r. i musieli uciekać z kraju – uważa historyk.

W XX wieku, w dwudziestoleciu międzywojennym, Grecy przeprowadzili masową asymilację słowiańskiej ludności Macedonii Egejskiej. Dzingo: – Mój dziadek urodził się tam w 1934 r., w wiosce Grasdano (gr. Vrondero). Nazywał się Aleksandar Ristovski, według Greków Alexandros Hristidis. Opowiadał, że dopiero greccy komuniści obiecali Macedończykom prawo do języka i edukacji. Podczas wojny domowej po 1945 r. około ¬25-30 tys. macedońskich dzieci poniżej 14. roku życia ewakuowano z Grecji, organizował to Czerwony Krzyż na prośbę Komunistycznej Partii Grecji. Trafiły do różnych krajów komunistycznych, głównie Jugosławii, ale także do PRL. Mój dziadek dotarł do Czechosłowacji, a po kilku latach cała jego rodzina odnalazła się w polskim Zgorzelcu; tam w 1957 r. urodziła się moja mama – wspomina Dzingo.

Do Macedonii, republiki Jugosławii, rodzina trafiła po 1963 r., gdy po potężnym trzęsieniu ziemi w Skopje jugosłowiański przywódca Tito wezwał wszystkich Macedończyków do powrotu (choć w przypadku rodziny Dzingo trudno mówić o powrocie) i pomocy w odbudowie. – Należące do Macedończyków ziemie i domy w Egejskiej Macedonii, czyli w Grecji, zostały znacjonalizowane i przekazane Grekom. Ale około 14 tys. macedońskich rodzin mogłoby domagać się od Grecji zwrotu czy chociaż odszkodowań. Mowa o dziesiątkach miliardów euro. Dlatego tu nie chodzi o nazwę, ale po prostu o pieniądze – uważa historyk.

***

Wyjścia z tego pata nie widać. Co prawda w 2001 r. Trybunał Sprawiedliwości w Hadze orzekł, że Grecja nie może utrudniać Macedonii – posługującej się oficjalną nazwą Former Yugoslav Republic of Macedonia (FYROM) – akcesji do międzynarodowych organizacji. Ale Ateny orzeczenia nie wzięły sobie do serca. Macedończycy też nie chcą ustąpić. Co ciekawe, w tym wspierają ich także Albańczycy: jedni i drudzy nie godzą się na greckie ultimatum. Niechęć do Greków to jedna z niewielu dziś wspólnych emocji między obiema grupami.

Bojan Antić nie widzi dla siebie przyszłości w Macedonii, myśli o emigracji. – Chciałbym mieć nadzieję, że za 20 lat będziemy krajem świetnie rozwiniętym. Ale tu trudno być optymistą – mówi Antić. – To jak z rodziną: gdy małżeństwo źle prowadzi swoje finanse, szybko się rozpada. W naszym przypadku może do rozwodu – czyli do wojny – nie dojdzie. Ale toczymy się po równi pochyłej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2012