Przedłużone rekolekcje

Kiedy na wsi instytucja Kościoła przestaje działać normalnie, w życiu wiernych i księży zmienia się niemal wszystko.

20.04.2020

Czyta się kilka minut

Spowiedź wielkanocna na parkingu świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie,  10 kwietnia 2020 r. / ALEKSANDRA SZMIGIEL / REPORTER
Spowiedź wielkanocna na parkingu świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie, 10 kwietnia 2020 r. / ALEKSANDRA SZMIGIEL / REPORTER

Parafia na prowincji wciąż znajduje się w centrum lokalnego życia. Przedsięwzięcia inicjowane przez Kościół są często jedynymi, wokół których mieszkańcy mogą się zebrać. To przy udziale parafii odbywają się dożynki, dni wsi i gminy, koncerty, spotkania i wydarzenia sportowe. Kobiety organizują się przy przystrajaniu kościoła na różne okazje. W przypadku wielu ludzi jedyną społeczną funkcją, jaką pełnią, jest udział w radzie parafialnej.

Zrobiło się nerwowo

Są parafie, w których życie w czasie pandemii się zatrzymało. Odwoływane są chrzty, śluby, przerywane kursy przedmałżeńskie. Zapadają też decyzje o przełożeniu pierwszych komunii i bierzmowania, co nie wszystkim się podoba. W wielu miejscach aż buzuje.

– U nas ksiądz już ogłosił, że prawdopodobnie pierwsza komunia zostanie przełożona. Ale nie wiemy na kiedy. Na razie do rodziców zadzwoniła pani katechetka i powiedziała, że o komunii na wiosnę trzeba raczej zapomnieć – mówi Agnieszka z jednej z małych parafii pod Płockiem. – Od razu posypały się esemesy od znajomych: że mają już pokupowane alby, wynajęte knajpy na imprezy, że dzieciaki płaczą, bo spodziewały się święta. Tak jakby najważniejsze dla ludzi były imprezy, nie sakrament. Generalnie ludziom się wydaje, że cała ta epidemia na pewno niedługo przejdzie, więc nie trzeba nic przekładać.


CZYTAJ TAKŻE: Kościół wobec epidemii >>>


Dodaje: – Epidemia, zamiast ludzi zjednoczyć, znowu podzieliła. We wsiach naokoło ludzie źle patrzą na tych, którzy chodzą w niedzielę do kościoła. I odwrotnie: ten, co nie chodzi, jest gorszym katolikiem. Od starszej sąsiadki usłyszałam: „Taka pani mądra, do sklepu chodzi, a do kościoła nie?”. Przeprowadziłam się na wieś, bo myślałam, że tu będzie sielanka. A tutaj jak się wchodzi do kościoła, to jedna połowa obserwuje, jak jesteś ubrana, a druga połowa odwraca głowy, żeby nie musieć skinąć na „dzień dobry”.

Proboszcz w podpoznańskich Wirach w sobotę przed Wielkanocą święcił pokarmy, jeżdżąc samochodem z odkrytym dachem. W parafii w Szaflarach na Podhalu proboszcz organizował przed świętami akcję „Komunia Święta do domu”. Ustalił, do których domów i kiedy dotrze z sakramentem. Wielu mieszkańców było oburzonych, część księdza nie przyjęła. Wsie podzieliły się na tych, co „za”, i na tych, co „przeciw”.

Padło na księdza

Proboszcz Henryk Borzęcki z małej parafii w Białopolu pod Chełmem odprawił mszę 9 marca. Niedługo później źle się poczuł. Sam zgłosił się do szpitala w Chełmie. Miał w tym doświadczenie, bo wiele lat chorował ciężko na oskrzela. Objawy nie wskazywały na zakażenie koronawirusem, więc księdza umieszczono na oddziale pulmonologii. Lekarze przeprowadzili test i potwierdzili, że w wyniszczonym organizmie jest wirus. Zapadła decyzja o transporcie do szpitala w Puławach. Tam stan księdza się pogorszył. Zmarł 24 marca nad ranem.

Kościół parafialny został odkażony. Mieszkańcy modlili się za zdrowie kapłana. Zachodzili w głowę: jak to możliwe? Przypuszczają – jak podaje lubelska „Gazeta Wyborcza” – że mógł się on zarazić od osoby z Włoch, która była obecna na jednym z pogrzebów. A że długo chorował, mógł być osłabiony. Wirus nie wybiera – padło na proboszcza, który stanowisko piastował od 1991 r.

Henryk Maruszewski jest wójtem Białopola od 1994 r. Z księdzem znali się bardzo dobrze, współpracowali. Wójt podkreśla, że chociaż stała się tragedia, to dziś już życie w gminie toczy się jak w każdej innej. Paniki nie ma. Strach był może na początku, kiedy kolejne wyniki wracały pozytywne, m.in. u organistki czy kierowcy busa pracującego dla gminy. Urząd został zamknięty, 25 osób, w tym wójt, trafiło na kwarantannę.

– Mieszkańcy trzymają się podstawowych zasad bezpieczeństwa, zachowują odstępy w sklepach, nie przemieszczają się, noszą rękawiczki i maseczki. Poza tym rolnicy jak co roku pracują na polach – mówi Maruszewski. – Życie musi toczyć się dalej, także w parafii. Od dziekana otrzymałem decyzję, że do czasu wyboru nowego proboszcza liturgię w naszym kościele będzie sprawował ksiądz z sąsiedniej parafii w Buśnie.

W Wielkim Tygodniu i podczas świąt parafianie ściśle przestrzegali ograniczenia mszy do pięciu osób. Teraz czekają na nowego proboszcza. Na razie administratorem jest ks. Piotr Rawlik z Buśna. – Przy kościele w Białopolu wywiesiłem ogłoszenie, że we wszystkich sprawach można się zgłaszać do mnie. I parafianie chętnie z tego korzystają. Zamawiają intencje mszalne w Buśnie, załatwiają sprawy administracyjne, a od niedzieli także kościół w Białopolu wraca do normalnego funkcjonowania. Ja biorę na siebie odprawianie mszy św. Każdemu służę pomocą. Podczas kwarantanny w Białopolu nasz kościół był dla wszystkich otwarty. Parafianie z Białopola do nas przyjeżdżali, w końcu to tylko trzy minuty drogi – mówi ks. Rawlik.

Z rezerwacją

Ks. Zbigniew Wyka, proboszcz parafii Matki Boskiej Bolesnej w Mierzynie w województwie zachodniopomorskim, nie chciał czekać na koniec kryzysu. W Niedzielę Palmową zorganizował… 46 mszy. Liturgie odbywały się co godzinę w kościele, dwóch namiotach oraz w sali na plebanii. Na msze trzeba było rezerwować miejsca, by podczas każdej z nich liczba wiernych nie przekroczyła pięciu osób. Rezerwacje szybko się wyczerpały. Tego dnia do kościoła z palmami mogło więc przyjść łącznie 230 osób.

– Rezerwacje rozeszły się w ciągu kilku dni. Było trochę hejterskich komentarzy, zawsze znajdą się ludzie, którym nic się nie podoba. Ale sporo było też pozytywnych głosów – wspomina Grzegorz Krakowiak, który opiekuje się stroną internetową i fanpage’em parafii na Facebooku. – Myślę, że cała ta sytuacja spowoduje duży przypływ wiernych. Ludzie widzą, że proboszcz im pomaga w taki ludzki sposób. Może staniemy się dla siebie serdeczniejsi.

W Mierzynie to nie pierwszy pomysł na to, jak iść z duchem czasów. – Zaczęło się kilka lat temu od transmisji audio z mszy. Potem przeszliśmy na wideo. Od niedawna transmitujemy msze na żywo. Oprócz tego mamy własny kanał na YouTubie – opowiada Krakowiak.

System rezerwacji działa na stałe za pośrednictwem strony internetowej parafii. Można też na niej wpisać intencję modlitewną do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Wpisów jest 118. Zbigniew prosi „o Boże miłosierdzie dla Heleny i rodziny”. Sylwia o „dar życia wiecznego dla zmarłego synka”.

Po wybuchu epidemii ks. Wyka podjął decyzję, która nie wszystkim się spodobała. Postanowił przekazać prawie 70 tys. zł na zakup respiratorów dla szpitala w Szczecinie. Pieniądze pochodzą ze zbiórki na budowę nowego kościoła. W liście do parafian tłumaczy, że budowa może poczekać, życie ludzkie jest ważniejsze.

– Znam księdza proboszcza od kilkunastu lat. To człowiek, który zna realia życia codziennego. I kiedy trzeba, to po prostu pomaga – mówi Krakowiak.

W normalnym trybie

„Przecież ich z kościoła nie wygonię” – miał powiedzieć proboszcz jednej z małych wiejskich parafii w diecezji płockiej po tym, jak część wiernych zwróciła mu uwagę, że do kościoła przychodzi nawet 30 osób i w normalnym trybie odbywają się spowiedzi.

Parafia liczy kilkaset dusz. Nie ma strony internetowej. Komunikacja między proboszczem a wiernymi odbywa się podczas mszy, raz w roku podczas kolędy, na co dzień za pośrednictwem tablicy z ogłoszeniami. A na niej ani śladu informacji, że w kościele może przebywać do pięciu osób. Proboszcz podczas kazań mówi o tym, że trzeba być dzielnym i dbać o słabszych. Ale o obostrzeniach nie wspomina. Spowiada, udziela komunii, spotyka się z parafianami.

W Podkowie Leśnej po wielkanocnej mszy – miało w niej brać udział nawet 70 osób – do akcji wkroczyła policja. Podobnie w Sromowcach Wyżnych w powiecie nowotarskim, gdzie wiernych miało przyjść 60. Skandalem skończyła się msza w Wołowie pod Wrocławiem. Do portalu OKO.press zgłosił się czytelnik, który zdążył zrobić zdjęcia wnętrza kościoła podczas sobotniej liturgii – uczestniczyło w niej kilkudziesięciu wiernych. Wykonał kilka fotografii, zanim podbiegł do niego ksiądz i próbował wyrwać telefon.

Cyberpobożność w zamian

Ks. Jacek Dziel w 2019 r. objął probostwo w małym Giewartowie w Wielkopolsce, wkrótce odbyła się pierwsza kolęda. Epidemia zastała go więc w momencie, w którym zaczynał poznawać parafian i miejsce swojej posługi.

– W tej chwili życie parafii toczy się przede wszystkim internetowo – mówi. – Tak się komunikujemy. Przesyłam materiały formacyjne dla poszczególnych grup. Poza tym prowadzimy transmisje mszy św., w Wielkim Tygodniu organizowaliśmy online rekolekcje ostatniej szansy, a w czasie Triduum Paschalnego katechezy każdego dnia.

Spowiedź? – Nie organizujemy spowiedzi na konkretne godziny, żeby nie doszło do zebrania się w jednym czasie większej liczby osób. Ale cały czas podkreślam, że jestem na miejscu, do dyspozycji – mówi ks. Dziel. – Każdy może zadzwonić na plebanię i się umówić. Wtedy wychodzę i spowiadam. Odbywa się to różnie, czasem to po prostu wspólny spacer. Ale zawsze zachowujemy bezpieczną odległość, dezynfekujemy dłonie. Jeśli spowiadam w konfesjonale, to zawsze przez specjalną folię zainstalowaną w kratce. Po spowiedzi folia jest wymieniana.

Pogrzeby? – Żeby wyjść rodzinom naprzeciw, robimy transmisje mszy pogrzebowych. Nie publiczne, ale dostępne dla bliskich za pośrednictwem specjalnego linku. Epidemia to nasze wspólne nieszczęście i widzę, że ono nas jednak integruje.

Przed świętami ks. Dziel zorganizował konkursy dla dzieci na najładniejszą palmę i najlepiej przystrojony koszyk wielkanocny. Wszystko po to, żeby zaangażowanie nie wygasło.

– W całej tej sytuacji widzę i szanse, i zagrożenia – mówi. – Duży plus to zaangażowanie młodego pokolenia za pośrednictwem nowoczesnych technologii. Młodzi sami stworzyli zbiórkę pieniędzy na funkcjonowanie parafii na portalu crowdfundingowym. Bardzo mnie to cieszy, bo widzę, że czują współodpowiedzialność. Jest też pewne niebezpieczeństwo. Niektórzy mogą przyzwyczaić się do „cyberpobożności”, do transmisji w telewizji czy przez internet. Może dojść do rozluźnienia dyscypliny sakramentalnej, jeśli chodzi o spowiedź i komunię świętą. Będziemy musieli to odbudowywać.

A jak proboszcz małej parafii osobiście znosi kryzys? – Brakuje mi tego, żeby z kimś usiąść, porozmawiać, zapytać o codzienne sprawy. Ale staram się ten czas traktować jako przedłużone rekolekcje. Wyciszenie się, kontemplacja – odpowiada. – Wie pan, to wyzwanie naszych czasów. Mam nadzieję, że po tym wszystkim po prostu zatęsknimy za normalnymi, zdrowymi relacjami. Staram się ciągle wzbudzać w sobie poczucie, że nie jestem sam. Nawet jeśli sprawuję mszę w pustym kościele przed kamerą, myślę o tym, że ci ludzie jednak gdzieś tam są. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17-18/2020