Przebudzenie ducha

„Kto śpi, nie grzeszy” – mówi polskie przysłowie. Przeciwnie niż Ewangelia.

22.07.2019

Czyta się kilka minut

Strefa Dialogu „Tygodnika Powszechnego” na Slot Art Festival, Lubiąż, lipiec 2019 r. / GRAŻYNA MAKARA
Strefa Dialogu „Tygodnika Powszechnego” na Slot Art Festival, Lubiąż, lipiec 2019 r. / GRAŻYNA MAKARA

Sen i czuwanie, podstawowe fizjologiczne stany organizmu, są punktem odniesienia dla kluczowych kategorii używanych do opisu życia na poziomie ducha. Dotyczy to np. tradycji buddyjskiej (słowo „budda” oznacza „przebudzony”). Są to też kluczowe kategorie dla chrześcijaństwa – nie tylko dla jego źródeł, Nowego Testamentu, ale i dla codziennej egzystencji współczesnego człowieka.

Nie przespać zbawienia

Wezwanie „czuwajcie!” pojawia się w ustach Jezusa w kluczowych momentach Jego nauczania, gdy mówi o rozstrzygającym nadejściu królowania Boga, a także, gdy modli się w ogrójcu. Można powiedzieć, że te fragmenty Ewangelii sugerują, że zbawienia nie można utracić w wyniku wyroku Boga – zbawienie można co najwyżej przespać. Bóg bowiem, mówi Jezus, nadchodzi jak złodziej w nocy. W przestrzeń Jego królowania wejdzie ten, kto będzie czuwał (por. np. Mt 24, 42-44).

Ten sam motyw pojawia się w nauczaniu św. Pawła, gdy pisze do Tesaloniczan: „Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi!” (1 Tes 5, 6). Uczeń Pawła, autor Listu do Efezjan, cytuje popularne chrześcijańskie zawołanie „zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus” (Ef 5, 14). Podobną myśl czytamy w pierwszym Liście Piotra: „Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was. Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu!” (1 P, 5, 7-9a).

Trzeźwość ciała i umysłu

Czuwanie i trzeźwość to kluczowe aspekty życia chrześcijanina. Co jednak znaczą te metafory na poziomie ducha? Spróbujmy choć trochę odsłonić ich znaczenie, przyglądając się codziennym doświadczeniom, do których się odwołują. Sen odcina nas od rzeczywistości. Ten głęboki, ale także ten w fazie sennych marzeń. Śniąc, bierzemy mary za to, co realne. Podobnie bywa w stanie nietrzeźwości – upojenia alkoholem albo innym środkiem odurzającym. Szwankują percepcja, samoocena, zdolność utrzymania równowagi i orientacji w przestrzeni.

Sen lub odurzenie ducha to zatem stan, w którym – nawet jeśli fizycznie nie śpimy i nie braliśmy żadnych używek – coś przeszkadza nam jasno postrzegać rzeczywistość, coś ją przesłania. Starożytni ojcowie pustyni, dla których właśnie praca nad czujnością i trzeźwością ducha była głównym zajęciem, ­rozpoznali, iż toksyną zatruwającą zdolność duchowej percepcji są logismoi – namiętne myśli. Są to mniej lub bardziej abstrakcyjne idee, ale także wyobrażenia, połączone z naszymi pragnieniami i lękami. Istnieją w nas, choć nie zawsze jesteśmy ich świadomi. Zabiegani, zanurzeni w szumie spraw i bodźców, nie zdajemy sobie często sprawy, że działają w nas bez przerwy jak podziemna rzeka.

Rzeka ta posiada, niestety, wielką moc. Rozprasza nas, gdy potrzebna jest koncentracja. Co więcej, tworzące ją lęki i pragnienia zniekształcają odbiór rzeczywistości nawet wtedy, gdy – tak przynajmniej sądzimy – poznajemy ją z uwagą. Bywa, że ktoś przychodzi do nas, dzieli się swoimi troskami i cierpieniami, pragnie być wysłuchanym. Jednak słowa tej osoby uruchamiają u nas skojarzenia z własnymi problemami. To w ich świetle je interpretujemy i oceniamy, i zaczynamy własną narrację: „Rozumiem, cię, sam miałem podobnie, posłuchaj…”, albo nawet gorzej: „Nie przejmuj się, to nic wielkiego w porównaniu z tym, co ja przeżyłem…”. Albo inna sytuacja: jesteśmy z kimś w związku, ale – choć na jawie – śnimy w głowie jej lub jego obraz i zanim coś powie, my już „wiemy”, co myśli i czuje.

Czujność niemowlęcia

Co zatem robić? Jak się przebudzić? W jaki sposób wytrzeźwieć?

Pierwszym krokiem jest rozpoznanie swego stanu. Potrzeba do tego chwili wycofania się z rozbieganego, rozproszonego sposobu życia. Gdy bowiem tylko siadamy na pewien czas w spokoju i próbujemy trwać uważni na otaczającą nasz rzeczywistość, „podziemny” dotąd strumień logismoi wypływa na powierzchnię świadomości, roztaczając na niej mary wspomnień, marzeń, wersji świata, którego nie ma i nigdy nie było. Zamiast słuchać tego, co jest, patrzeć na nie, wąchać je i czuć (zmysłami, duchem, całym sobą), dajemy się uwieść myślom o tym, czego nie ma. Jak mawiał Blaise Pascal: wspominamy życie albo spodziewamy się żyć – lecz nie żyjemy.

Tu ujawnia się sens innego jeszcze warunku, bez którego spełnienia nie można – podkreśla Jezus – wejść do Królestwa. Posłuchajmy wersji Ewangelii Marka: „I przynosili do niego dzieci, aby ich dotknął, lecz uczniowie im zabraniali. Gdy Jezus to zobaczył, oburzył się i powiedział do nich: (…) Zapewniam Was: Kto nie przyjmie Królestwa Boga jak dziecko, nie wejdzie do niego” (Mk 10, 13. 15).

Czytając ten fragment nie można pominąć pierwszego zdania. Ujawnia bowiem ono, o jakie dzieci chodzi Jezusowi: o takie, które trzeba przynosić; które nie umieją jeszcze chodzić, więc zapewne i mówić. A zatem, kto nie przyjmie Królestwa jak niemowlę – nie wejdzie do niego. Niemowlę nie operuje systemem myśli dyskursywnych, więc i strumień myśli jeszcze nad nim nie panuje. Niemowlęcy umysł jest wolny od przejętych lub stworzonych przez siebie koncepcji świata, które określają oczekiwania, jaka powinna być rzeczywistość – jest całkowicie otwarty, plastyczny i chłonny. Jak czytamy w jednym z psalmów, trzeba nam uciszyć i uspokoić duszę, by była jak niemowlę, które właśnie odpięło się od piersi matki: zaspokoiwszy głód, uspokojone i uciszone, chłonie rzeczywistość.

Wszystko jedno

Jednak my – mógłby ktoś zaoponować – nie jesteśmy już niemowlętami. Nie jesteśmy w stanie na zawołanie zapomnieć o wszystkim, czego się nauczyliśmy, oduczyć się języka i sformułowanych za jego pomocą teorii na temat świata, unieważnić przeżyte w trakcie życia doświadczenia. Gdy próbujemy trwać w ciszy, wszystko to z hałasem przelewa się nam w głowie.

W tym momencie warto sobie uświadomić, że niemowlę nie ma jeszcze wykształconej idei, ani nawet poczucia własnego „ja” wydzielonego z całości doświadczenia. Czuwać jak niemowlę to po prostu być, nie dzielić tego, co do nas przychodzi, na zewnętrzny świat i wewnętrzny strumień własnej świadomości. Znaczy to także: nie mieć oczekiwań, jak powinno wyglądać czujne trwanie. A zatem – przyjmować z równą otwartością wszystko. Nie oceniać, nie próbować dosięgnąć jakiegoś wykoncypowanego ideału czujności. Być przytomnym. Po prostu być.

Mamy tendencję, by ze wszystkiego robić zawody – wyścig, kto lepszy, kto osiągnie więcej. Dlatego leczące może być uświadomienie sobie, że w czasach i środowisku, w których nauczał Jezus, szacunkiem ze względu na życiowe osiągnięcia obdarzano zasadniczo ludzi starszych. Każde zaś niemowlę było uznawane za błogosławieństwo Boga bez żadnych zasług ze swej strony, lecz tylko dlatego, że było. Czuwając jak niemowlę nie musimy nic osiągać – żadnego stanu bez rozproszeń, szczególnego przeniknięcia pod powierzchnię zjawisk, błysku oświecenia. Ba, nie musimy nawet osiągać stanu duchowej trzeźwości. Wszak trzeźwienie po wypiciu alkoholu nie jest naszą aktywną czynnością. To proces, który sam się dzieje, gdy tylko powstrzymujemy się od picia. Także na poziomie ducha trzeźwiejemy po prostu będąc, nie angażując się w dobrowolne, aktywne wzbudzanie logismoi: nie wspominając, kim byliśmy, ani nie planując, kim będziemy.

Nie chodzi tu jednak także o aktywną walkę z myślami. Jeśli nawet przychodzą takie wspomnienia, marzenia i plany – patrzmy na nie z niemowlęcą, otwartą ciekawością jak na wszystko inne, co tu-i-teraz przychodzi i mija. Pozwólmy mu odchodzić, bo przychodzi nowe. Będąc w taki sposób, stopniowo zacznie się nam rozjaśniać, że dźwięk to dźwięk, ruch to ruch, myśl to myśl, uczucie to uczucie, sen to sen. Rozpoznać zaś, że sen jest snem tylko – czyż to nie jest właśnie przebudzenie?

Nie ma tu nic specjalnego. Wszystko po prostu jest. Królowanie Tego, który Jest. ©℗


CZYTAJ TAKŻE

SLOT ART FESTIVAL 2019 – CODZIENNE IMPRESJE PIOTRA SIKORY >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2019