Prowokacja - jak to się robi na świecie

Brytania: wielkie uprawnienia

30.10.2007

Czyta się kilka minut

od koniec 2006 r. w Wielkiej Brytanii wstrzymano śledztwo w sprawie tzw. kontraktu al-Yamamah. Chodzi o serię transakcji zawieranych przez koncern zbrojeniowy BAE Systems z Arabią Saudyjską. Pierwszą z umów, o dostawie ogromnej ilości sprzętu (od antyradarów po samoloty), podpisano w latach 80. i dawno zrealizowano. Dotąd jednak nie zdołano ustalić, czy koncern uzyskał kontrakt, gdyż przekupił prominentnych Saudyjczyków. Teraz, po wstrzymaniu dochodzenia nie wiadomo, czy opinia publiczna pozna kulisy. Dlaczego więc je wstrzymano? Według Blaira, wtedy jeszcze premiera, "ze względu na interesy narodowe". Jakie? Podobno Arabia Saudyjska groziła, że zrezygnuje z nabycia 72 myśliwców Eurofighter, dając do zrozumienia, że zakupu dokona we Francji.

Śledztwo w sprawie pierwszej saudyjskiej transakcji prowadziło Serious Fraud Office (SFO): Biuro do Zwalczania Wielkich Nadużyć. Nic dziwnego: był to największy kontrakt eksportowy w brytyjskiej historii, a skala nadużyć zapewne adekwatna. To o SFO mówił Mariusz Kamiński, gdy na forum Sejmu przedstawiał argumenty za powołaniem CBA.

Biuro to najważniejsza z brytyjskich instytucji walczących z korupcją. Corocznie wpływa do niego 20-30 spraw, przekazywanych przez policję i agendy rządowe, zwłaszcza służby celne i finansowe. Również obywatel, gdy ma informację o korupcji, może ją zgłosić SFO - choć jeśli sprawa nie należy do "wielkich", zajmie się nią policja. Bo SFO nie bada nadużyć na sumę niższą niż milion funtów. Kolejne kryteria to "znaczący wymiar międzynarodowy" sprawy i "wymiar publiczny". A także kwestia, czy do prowadzenia śledztwa potrzebne będą tzw. uprawnienia specjalne: funkcjonariusze SFO mają bowiem prawo żądać zeznań czy przedstawienia dokumentów, nawet gdy przesłuchiwany ma formalnie obowiązek zachowania dyskrecji z uwagi np. na dobro swego klienta. Inne służby takich możliwości nie mają.

SFO stworzono z myślą o zintensyfikowaniu walki z korupcją. Zaleciła to komisja lorda Roskilla, powołana na początku lat 80., gdy władze i opinia publiczna nabrały przekonania, że dotychczasowe działania są mało skuteczne. Raport komisji z 1987 r. postulował "stworzenie nowej jednolitej organizacji, odpowiedzialnej za wykrywanie, badanie i ściganie poważnych nadużyć". W 1988 r. powołano SFO, którego specyfiką jest i to, że łączy funkcje śledcze z procesowymi: ma prawo kierować sprawy do sądów i występować tam w roli oskarżyciela. Decyzja o wystąpieniu do sądu musi być jednak przemyślana, pod kątem dowodów i szans na wyrok skazujący, a także interesu publicznego.

W zespołach dochodzeniowych SFO uczestniczą ludzie różnych specjalności, a zawsze są w nich policjanci. Policja to główna instytucja zajmująca się "standardową" korupcją. Policja stosuje tu metodę prowokacji; nie stosuje jej natomiast SFO.

Jeśli w aferach przewijają się nazwiska polityków, to głównie w kontekście finansowania partii - jak praktykowane przez Partię Pracy przyznawanie szlachectwa za pieniądze. Przed paroma laty głośna była sprawa kilku deputowanych, którzy w Izbie Gmin za pieniądze zadawali zlecone im pytania.

Zdaniem niezależnej organizacji Fraud Advi-

sory Panel (Zespół Doradczy ds. Nadużyć), władze jednak za mało przykładają się do walki z korupcją, choć z jej powodu państwo ma tracić 16 mld funtów rocznie. "Oszustwa i nadużycia przynoszą najwięcej strat, są pod tym względem na drugim miejscu, tuż za przemytem najbardziej niebezpiecznych narkotyków" - mówiła Rosalind Wright, przewodnicząca FAP. Pani Wright jest byłą szefową SFO.

USA: cienka granica

alka z korupcją wśród urzędników to jeden z priorytetów Federalnego Biura Śledczego (FBI). W latach 2004-2006 Biuro doprowadziło do skazania za korupcję ponad 1060 pracowników administracji, w tym 177 urzędników federalnych, 158 stanowych, 360 miejskich i powiatowych oraz 365 funkcjonariuszy policji.

Nie wiadomo dokładnie, ile spraw udaje się wykryć dzięki prowokacji. Wiadomo za to, że stosując ją, Biuro musi wykazać się starannością. Bo sąd, zanim wyda orzeczenie, będzie chciał najpierw sprawdzić, czy nie przekroczono cienkiej granicy między prowokacją a złą prowokacją: czyli między "stwarzaniem warunków" a "nakłanianiem" do popełnienia przestępstwa.

Kto sądzi, że padł ofiarą złej prowokacji (entrapment) FBI lub policji, może oczyścić się z zarzutów, jeśli udowodni przed sądem, że zaszły następujące okoliczności: idea popełnienia przestępstwa wyszła od służb; to służby nakłaniały do popełnienia przestępstwa; osoba ta nie miała zamiaru popełnić przestępstwa, zanim zetknęła się z podstawionym agentem.

FBI nie "chodziło" wprawdzie dotąd za żadnym z najwyższych przedstawicieli rządu (jak CBA za Lepperem), ale ma na koncie kilka akcji, które ukształtowały standardy w stosowaniu prowokacji. Zwłaszcza tzw. sprawa ABSCAM z końca lat 70. i początku 80. była pierwszą dużą operacją mającą na celu "wyłapanie" skorumpowanych polityków (do 1970 r. tylko 10 członków Kongresu skazano za wzięcie łapówki). W 1978 r. FBI utworzyło fikcyjną spółkę Abdul Enterprises. Agenci i współpracujący z nimi informatorzy udawali biznesmenów z Bliskiego Wschodu, którzy za ułatwienia w prowadzeniu interesów oferowali wytypowanym politykom gotówkę; spotkania nagrywano. Z rąk fikcyjnych szejków do urzędników trafiło ponad 400 tys. dolarów. Akcja doprowadziła do skazania senatora, sześciu członków Izby Reprezentantów, senatora stanowego New Jersey, kilku radnych z Filadelfii i urzędnika imigracyjnego.

Najwięcej kontrowersji wzbudziła kwestia technik operacyjnych FBI. Mimo że wszystkie procesy polityków zakończyły się skazaniem, część sędziów prowadzących sprawy skrytykowała środki użyte przez FBI. W związku z ABSCAM-em prokurator generalny Benjamin Civiletti opublikował w 1981 r. "Wytyczne prokuratora generalnego nt. tajnych operacji FBI". Również Kongres interesował się operacjami Biura: podkomisja ds. praw obywatelskich i konstytucyjnych w Izbie Reprezentantów prowadziła przesłuchania, a jej raport z 1984 r. wyrażał niepokój zaangażowaniem się agentów w nielegalne przedsięwzięcia, możliwością złej prowokacji i zniszczenia reputacji niewinnych obywateli oraz stworzeniem możliwości podważenia prawa do prywatności.

Niemcy: wyblakły etos

ówi się, że korupcja jest dziś w Niemczech "branżą wschodzącą". Co kiedyś było nie do pomyślenia, dziś jest niemal codziennością: przekupstwa, łączenie interesów prywatnych ze służbowymi, umowy polityków z firmami "o doradztwie", nielegalne darowizny na partie itd. Dawno zblakł wizerunek "pruskiego etosu", jaki cechować miał urzędników, nieprzekupnych sług państwa. W rankingu krajów odpornych na korupcję, sporządzanym przez Transparency International, Niemcy sytuują się zaledwie na miejscu 16. z 132 objętych badaniem w 2003 r. (krajem najlepiej radzącym sobie ze zwalczaniem korupcji jest Australia, na pierwszych miejscach plasują się też Skandynawowie).

W niemieckim systemie federacyjnym za walkę z korupcją odpowiadają: na szczeblu ogólnokrajowym Federalny Urząd Kryminalny (odpowiednik FBI czy polskiego CBŚ) i prokurator generalny, na szczeblu landów - prokuratury landowe i Landowe Urzędy Kryminalne (LKA). Nie ma osobnej służby policyjnej czy specjalnej tylko do walki z korupcją, jak CBA. W szczególnych przypadkach tworzy się specjalne komisje dochodzeniowe (na szczeblu odpowiednich Landowych Urzędów Kryminalnych), które po zamknięciu sprawy są rozwiązywane.

Niemiecki system walki z korupcją, także na styku polityki i biznesu, nie jest uważany za idealny, gdyż organa ścigania są często zależne od świata polityki. Funkcjonariusze BKA i Urzędów Kryminalnych w landach podlegają prokuratorom, a ci ministrom sprawiedliwości. Oni z kolei są z reguły politykami tej czy innej partii.

Przez długi czas pojęcia "korupcji" nie było nawet w prawie karnym. Dopiero w 1997 r. parlament przyjął "Ustawę o zwalczaniu korupcji" jako część prawa karnego; do kodeksu karnego wprowadzono wtedy nowe określenia przestępstw ze sfery korupcyjnej (np. korumpowanie urzędnika lub domaganie się łapówek przez urzędnika). Grozi za to do 5 lat. Także przekupywanie posłów było w powojennych Niemczech przez cztery dekady czynem niekaranym. Dopiero pod naciskiem Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, Bundestag w 1994 r. włączył do kodeksu karnego przekupywanie i przekupstwo posłów.

Ściganie korupcji policjanci i prokuratorzy niemieccy (podobnie jak ich koledzy w Polsce) uważają za szczególnie trudne, gdyż zwykle obu stronom w niej uczestniczącym zależy na zachowaniu tajemnicy. Dodatkowym problemem jest zdaniem ekspertów fakt, że nie ma tu ofiar - jak przy rozboju czy kradzieży - bo korzystają obie strony. Dlatego już w 1995 r. tzw. grupa robocza prokuratorów domagała się dopuszczenia podsłuchów telefonicznych przy podejrzeniu korupcji. Postulat nie znalazł jednak dotąd większości w Bundestagu. Nie ma też mowy o prowokacji, ani wobec polityków, ani zwykłych obywateli.

Być może władze nie przywiązują tak wielkiej wagi do wyposażania organów ścigania w specjalne uprawnienia również dlatego, że w Niemczech w walce z korupcją aktywnie uczestniczy "czwarta władza". Postrachem skorumpowanych polityków są dziennikarze śledczy prasy - a także telewizji publicznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2007