Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Otóż walczący w 1943 r. o godną śmierć Żydzi to obywatele polscy, którzy „wychowali się w tradycji insurekcji, powstań (...) która tchnęła z poezji Mickiewicza, z powieści Sienkiewicza”, dlatego wybrali desperacką walkę zamiast np. „sprytnej” ucieczki.
Nigdy dość przypominania, że Żydzi stanowili niezbywalną część wspólnoty dawnej Rzeczypospolitej, ale w tym przypadku podszyty dobrymi intencjami zamiar „przytulenia” na siłę żydostwa do polskości świadczy o przymusie szukania jedności na siłę tam, gdzie jej nie było. Taka przesadna inkluzywność („historia przyjaciół” – mówił prezydent) jest wprawdzie moralnie i estetycznie strawniejsza od ciemniackiej ksenofobii, ale odbiera Żydom, nie tylko tym z Powstania, własną tożsamość i autonomię, budowane na silnym poczuciu odrębności. Niekoniecznie zresztą powiązane z wykluczaniem czy wzajemną walką. Mamy trudność z wyjściem poza dychotomię etnicznej nienawiści i zafałszowującego różnicę „kochajmy się”. Na ziemiach polskich współistniały, raz wrogo, raz w ciekawej symbiozie, a czasem obojętnie, rozmaite światy. To, że ten odwołujący się do nie-sprytnych insurekcji wygrał los na dziejowej loterii i dziś dominuje jako oficjalna wykładnia polskości, nie znaczy, że tylko w jego granicach można czuć się członkiem wspólnoty obywatelskiej. ©℗