Prawdziwa ochrona dzieci

Badania prenatalne ratują życie tysięcy noworodków, a czasem i matek. Uznawanie ich za „wstęp do aborcji” to największa manipulacja ruchów pro-life.

09.11.2020

Czyta się kilka minut

 / DANIEL DMITRIEW / FORUM
/ DANIEL DMITRIEW / FORUM

Po wydaniu przez Trybunał Konstytucyjny wyroku na temat przesłanek do legalnej aborcji Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników opublikowało oświadczenie. W ostatnim zdaniu znajduje się prośba o powrót do status quo – czyli pozostawienie pacjentkom wyboru, czy chcą kontynuować ciążę, kiedy badania prenatalne potwierdziły trwałe i nieodwracalne upośledzenie płodu.

Autorzy oświadczenia (autorytety w dziedzinie ginekologii i położnictwa) skoncentrowali się jednak nie na kwestii aborcji, lecz na tłumaczeniu, czym jest perinatologia (w dużym uproszczeniu: opieka nad matką i płodem, później dzieckiem), czym są badania prenatalne i w jakim stopniu współczesna medycyna może służyć kobietom i ich dzieciom. W środowisku położników daje się wyczuć niepokój, istnieje obawa, że badania prenatalne mogą być kobietom zlecane rzadziej, szczególnie w mniejszych ośrodkach. Z tego powodu może zwiększyć się odsetek ciąż patologicznych.

Poza systemem

S. była pod opieką ginekologa, wykonywała zlecone badania – mówiły, że płód rozwija się prawidłowo. Koleżanka poleciła S., żeby wybrała się dodatkowo na USG do gabinetu profesora specjalizującego się w patologii ciąży. – Tak na wszelki wypadek, cały Kraków tam chodzi – radziła jej.

S. zapisała się na wizytę, długo na nią czekała. – Nie mam dla pani dobrych wiadomości – powiedział lekarz. Płód cierpi na „przełożenie naczyń wielkich”. Jest to bardzo ciężka wada kardiochirurgiczna. Jeśli zaraz po urodzeniu nowo­rodek nie zostanie przewieziony na oddział kardiologiczny, może umrzeć. W przyszłości czeka go kilka poważnych operacji.

M. prowadziła ciążę w rejonowej przychodni, w ramach świadczeń refundowanych przez NFZ. Lekarz wykonując USG sprawdzał, czy płód żyje. Niewiele więcej mógł zobaczyć na sprzęcie, którym dysponował. – Więcej będziemy wiedzieć, jak wróci pani z wizyty w szpitalu.

Na podstawie badania przeprowadzonego w szpitalu M. dowiedziała się, że w zaawansowanej ciąży może dojść do niewydolności łożyska (złe przepływy w tętnicach macicznych). W skrajnej formie patologia ta może doprowadzić do śmierci płodu w jej łonie.

T. była w ciąży bliźniaczej. Lekarz prowadzący poinformował ją, że ciąża jest powikłana przez „łożysko centralnie przodujące”. Więcej nie mówił. T. przeszukała internet, w piątym miesiącu ciąży zapisała się na wizytę do profesora klinicysty. Lekarz powiedział: „Podczas porodu może dojść do krwotoku zagrażającego pani życiu”. Od razu umieścił T. na oddziale.

Opisane historie zdarzyły się kilka lat temu. Dziecko z wadą serca przeszło kilka interwencji kardiochirurgicznych, spędziło prawie pół roku na oddziale intensywnej terapii. Dziś ma już kilka lat, wciąż wymaga rehabilitacji, ale robi duże postępy. Kobieta, u której zdiagnozowano możliwość wystąpienia patologii łożyska, miała regularnie mierzone ciśnienie krwi (patologia łożyska może wiązać się z nadciśnieniem), otrzymała leki. Urodziła dziecko przed terminem, ale było ono już na tyle duże, że oddychało samodzielnie i szybko opuściło szpital. Mama bliźniaków przeżyła poród. Jej dzieci rozwijają się prawidłowo, choć przyszły na świat jako skrajne wcześniaki i długo walczyły o życie.

Każda z tych trzech matek miała duże szczęście. Ich dzieci żyją, ponieważ w odpowiednim czasie kobiety te trafiły do specjalistów w dziedzinie perinatologii, wykonały niezbędne badania, zostały im zalecone terapie i przepisane leki. Znalazły się pod opieką szpitali o najwyższym – trzecim – stopniu referencyjności.

Nie każda kobieta w Polsce może liczyć na taką opiekę. Co prawda zalecenia ministra zdrowia mówią, że badania prenatalne powinny być wykonane każdej ciężarnej. Ale – i tu tkwi ogromna sprzeczność – refunduje się je tylko kobietom powyżej 35. roku życia i pacjentkom z obciążonym wywiadem (m.in. wcześniejsze poronienia, choroby genetyczne w rodzinie). Refundacja badania nie należy się więc około 80 proc. ciężarnych, bo choć kobiety coraz później decydują się na macierzyństwo, to większość z nich zachodzi w ciążę przed ukończeniem 35 lat.

Prof. Hubert Huras, kierownik Oddziału Klinicznego Położnictwa i Perinatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie: – Musimy robić wszystko, aby diagnostyka prenatalna była dostępna dla wszystkich kobiet, tak jest praktycznie we wszystkich rozwiniętych krajach. Chcę podkreślić: te badania nie służą do usuwania ciąży, upowszechniajmy tę wiedzę.

Wady, które się leczy

Niestety w Polsce badania prenatalne wciąż często kojarzy się z przerwaniem ciąży. To jedna z największych manipulacji ruchów pro-life. Działacze manifestujący przed szpitalami posługują się obrazem (płód we krwi trzymany w chirurgicznych szczypcach) i nagraniem. Z megafonu płynie: „Choć badania prenatalne często się mylą, dla wielu dzieci wynik tych badań to wyrok śmierci. Dzieci chore giną często w drugiej połowie ciąży, kiedy są już duże i dobrze rozwinięte”.

I obraz, i dźwięk kłamią. Obraz – ponieważ zabieg terminacji ciąży nie jest wykonywany w ten sposób, w rzeczywistości pacjentka otrzymuje globulkę wywołującą poronienie; dźwięk, ponieważ badania prenatalne się nie mylą. Badanie nieinwazyjne, przesiewowe (test podwójny – składa się na niego USG płodu i badanie białka PAPP-A oraz wolnej podjednostki beta-HCG w krwi pacjentki) szacuje ryzyko chorób płodu i powikłań w ciąży. Czasem jego wynik jest fałszywie dodatni. Ale w przypadku dodatniego wyniku wskazane jest poszerzenie diagnostyki, czyli wykonanie badania kariotypu płodu, które jednoznacznie rozstrzyga kwestię.


Beata Zadumińska, psycholożka: Na pewnym etapie ciąża jest doświadczeniem czysto biologicznym, sprowadzającym się do jedności płodu i ciała kobiety. Jeśli poród ma oznaczać śmierć dziecka, to dla kobiety ta sytuacja jest wyjątkowo drastyczna – w pewnym sensie ciało matki staje się grobem.


 

Czasem lekarz prowadzący ciążę nie kieruje pacjentki na badania prenatalne. Nie widzi potrzeby. Ginekolodzy-położnicy z dużych ośrodków akademickich mówią – w kontekście opieki nad ciężarną – o Polsce „A” i „B”. Niestety w Polsce „B” rządzi przekonanie, że „nowinki” (czyli diagnostyka prenatalna) nie są potrzebne. 30 lat temu się ich nie robiło, a kobiety rodziły dzieci, więc i teraz nie trzeba. Niekiedy z diagnostyki rezygnuje sama ciężarna. „Po co mam je robić, skoro i tak chcę urodzić dziecko, nawet chore” – mówią kobiety. Tymczasem w zaawansowanej ciąży może się okazać, że płód obciążony jest wadą, którą można było wyleczyć wewnątrzmacicznie. Albo ciąża z fizjologicznej może stać się patologiczną (np. pojawi się nadciśnienie). Tylko że na pomoc może być już za późno.

Dr hab. Sebastian Kwiatkowski, koordynator programu „PrenatalProjekt” uważa, że największym błędem naszego systemu opieki zdrowotnej, a także naszych mediów, jest fakt, że badania prenatalne nazywa się „genetycznymi”.

– Badania te wiążą się z genetyką zaledwie w kilku promilach przypadków – tłumaczy. – Profesjonalnie przeprowadzone USG pozwala nam precyzyjnie określić wiek ciąży i datę porodu, to niezwykle ważne, ponieważ dzięki temu wiemy, czy płód prawidłowo rośnie. Możliwe jest też wykrycie nieprawidłowości, które można leczyć wewnątrzmacicznie. Jest ich wiele, choćby wady kardio­chirurgiczne czy przepuklina przeponowa. Jeśli pacjentka jest w ciąży bliźniaczej i jedno z dzieci rośnie szybciej, może dochodzić do „syndromu podkradania”: jeden płód „zabiera” krew drugiemu. To bardzo niebezpieczne, jeden z płodów może nawet umrzeć, pomóc może operacja, ale wada musi zostać wykryta odpowiednio wcześnie – przed 26. tygodniem ciąży.

Badania prenatalne sondują, czy kobieta narażona jest na wystąpienie najczęstszych powikłań: stanu przedrzucawkowego (dotyczy 3 proc., czyli około 10 tys. kobiet rocznie), cukrzycy ciężarnych, porodu przedwczesnego. Stan przedrzucawkowy w najcięższej formie może doprowadzić do śmierci płodu w łonie matki albo do śmierci noworodka (przychodzi na świat ze skrajnie niską masą ciała). Niekiedy, choć rzadko, z powodu wielonarządowej niewydolności może umrzeć ciężarna. Żeby lekarz mógł pomóc pacjentce, musi wiedzieć, że ­znajduje się ona w grupie ­podwyższonego ryzyka wystąpienia określonych chorób, a tę wiedzę dadzą mu jedynie badania prenatalne.

Prawidłowe USG

Dr n. med. Anna Kajdy, perinatolog, ordynator Oddziału Położniczo-Noworodkowego w Szpitalu Specjalistycznym św. Zofii w Warszawie, na co dzień spotyka pacjentki, które bardzo późno dowiedziały się, że są w ciąży patologicznej. Niektórym nie udaje się już udzielić odpowiedniej pomocy. Najczęściej pochodzą z małych miejscowości.

– Czynnikiem sprzyjającym wystąpieniu patologii ciąży jest na całym świecie niski status społeczny i ekonomiczny kobiety – mówi dr Kajdy. – Często posiada ona także niską świadomość na temat komplikacji mogących wystąpić w ciąży.

Co to znaczy „prawidłowe” USG? Dokonywane pomiary muszą być niezwykle precyzyjne. To wymaga odpowiedniej wiedzy, przeszkolenia, a także sprzętu. Lekarz wykonujący badanie powinien posiadać certyfikat Fetal Medicine Foundation, zdobywa się go w odpowiednim ośrodku w Wielkiej Brytanii, należy go co rok odnawiać. Pacjentka znajdująca się pod opieką poradni „K” funkcjonujących w ramach NFZ nie ma często możliwości przeprowadzenia takiego badania. Położnicy w poradniach „K” dysponują słabszym technicznie sprzętem, wyniki nie są wydawane pacjentkom na piśmie.

– Wiele by się zmieniło, gdyby standardem stało się przeprowadzenie USG w pierwszym trymestrze ciąży według wskazań Fetal Medicine Foundation, który jest tożsamy z zaleceniami Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. W przychodniach w całej Polsce powinni być lekarze posiadający odpowiednie kompetencje, a także odpowiedni sprzęt, ale to wiąże się z kosztami – mówi dr Kajdy.

Jeśli badania „przesiewowe” – test podwójny – wyszły nieprawidłowo (ryzyko wystąpienia chorób genetycznych wynosi 1:300), pacjentce zaleca się badanie inwazyjne, czyli amniopunkcję. Polega na pobraniu płynu owodniowego i określeniu kariotypu płodu. Amniopunkcja jest stresująca i niesie – co prawda bardzo niskie – ryzyko ­poronienia.

– Na Zachodzie, kiedy ryzyko wystąpienia wad genetycznych jest pośrednie, pobiera się krew matki i bada się wolne DNA – mówi dr Kajdy.

Wystarczy aspiryna

Dr Kajdy i prof. Kwiatkowski kładą nacisk na edukację pacjentek. Jednym z tematów, którymi się zajmują, jest wspomniany stan przedrzucawkowy. Aby przekonać się, która ciężarna znajduje się w grupie ryzyka, konieczne jest przeprowadzenie badań prenatalnych (USG i badanie krwi ciężarnej m.in. na obecność białka PAPP-A).

Niskie białko PAPP-A kwalifikuje kobietę do grupy ryzyka. Jest jeszcze jeden marker biochemiczny – PIGF (łożyskowy czynnik wzrostu). – Dzięki połączeniu wywiadu pacjentki, tego markera i ocenie przepływów w tętnicach macicznych oraz pomiarom ciśnienia ciężarnej jesteśmy w stanie wykryć aż 90 proc. kobiet, u których wystąpi najcięższa postać stanu przedrzucawkowego. Aż u 80 proc. z nich uda się temu zapobiec, podając aspirynę przed 16. tygodniem ciąży.

Niestety badanie PIGF nie jest refundowane przez NFZ, choć stan przedrzucawkowy stanowi najczęstszą przyczynę śmierci ciężarnych.

Prof. Kwiatkowski: – Dokonana przez Kanadyjczyków analiza efektywności wczesnej diagnostyki stanu przedrzucawkowego i zastosowania aspiryny wykazała znaczące oszczędności dla systemu zdrowotnego, spowodowane zmniejszeniem odsetka porodów przedwczesnych.

Atmosfera wywołana wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego może przyczynić się do zastraszenia niektórych lekarzy i położnych. W Polsce potrzebna jest rzetelna debata, co zrobić, żeby rzeczywiście chronić ciężarne. Dzieci, które przyszły na świat m.in. w wyniku ciężkiego stanu przedrzucawkowego, ze skrajnie niską masą urodzeniową, walczą o życie i zdrowie miesiącami. I niejednokrotnie walkę tę przegrywają. Ochronić mogłaby je powszechność badań prenatalnych. Ginekologia to specjalizacja bardzo niechętnie wybierana (trudna praca i częste roszczenia pacjentek w przypadku niepowodzeń). Teraz chętnych może być jeszcze mniej. A najbardziej ucierpią pacjentki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2020