Popielec: odzyskiwanie nadziei

Stefan Wilkanowicz: Panuje milczące założenie, że przeciętny człowiek nie ma okazji do heroizmu. Tymczasem konsekwentna wiara wymaga heroizmu podejmowania małych, zwyczajnych decyzji. A jakie to bywa męczące! - o Środzie Popielcowej, postanowieniach wielkopostnych i o tym, dlaczego Rudolf Hoess był lepszy od Judasza rozmawia Tomasz Ponikło.

24.02.2009

Czyta się kilka minut

Popielec /fot. KNA-Bild /
Popielec /fot. KNA-Bild /

"Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz". Co dzisiaj mogą znaczyć te słowa, tak jasno kojarzące się ze Środą Popielcową?

Jest taki tekst Ewangelii, który nazywam "żądaniem dyskrecji". Jak się modlisz, to w odosobnieniu. Jak pościsz, wyglądaj na wesołego. Tymczasem żyjemy w kulturze konkurencji, pozorów i reklamy. Reklamowanie samego siebie jest podstawowym sposobem bycia w świecie. Ale dla chrześcijanina taki świat co roku zostaje zakwestionowany. Przychodzi Środa Popielcowa a wraz z nią, to bardzo potrzebne skojarzenie: z prochu powstałeś, w proch się obrócisz. To budzi w nas świadomość kruchości i słabości człowieka. Ulotności świata. Własnej niedoskonałości.

Chrześcijanin nie może się popisywać, a jednocześnie ma dawać świadectwo. Czyli dbać, żeby dobro było widzialne. Jak powinien to robić? Jak nie włazić innym do duszy w kaloszach?

Sąsiedzi wiedzą, kim jestem. A ja się zastanawiam, czy powiesić na drzwiach plakat ewangelizacyjny, czy nie? Czy to będzie odebrane w sposób naturalny, czy jako manipulacja? Powoli przekonuję się do tego pomysłu - może na początek będzie to jakiś krótki wiersz księdza Jana Twardowskiego…

"Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" to kolejne charakterystyczne słowa, które zabrzmią dziś nad pochylonymi głowami katolików. Czym według Pana jest nawrócenie?

To nic innego, jak decyzja by iść drogą rozwoju w towarzystwie Chrystusa. Rozwijamy się, podejmujemy decyzje, a potem staramy się niejako wyjść poza siebie, spojrzeć na siebie z zewnątrz. I wtedy pytamy o więź z Chrystusem w naszym życiu… Czasem może być tak, że człowiek będzie przez całe lata ulegać tym samym słabościom, a potem nagle się zmieni. I nie wiadomo, czy to jego własna zasługa, czy ktoś mu w tym pomógł, modlił się za niego. W każdym razie - niech żywi nie tracą nadziei!

Trzeba mieć w pamięci kuszenie Jezusa na pustyni. Nikt z nas nie ma prawa, żeby zlekceważyć szatana. Odrzucenie pokus nie przekłada się wprost na szczęście. Bo szatan powraca, czasem ze zdwojoną mocą. Nawrócenie to w takich momentach kolejne świadome opowiedzenie się za Chrystusem.

Czym jest w takim razie radykalizm Ewangelii?

Radykalizm Ewangelii to po prostu miłość. Miłość, o której mówi się z drżeniem, bo tak łatwo wpaść w pychę albo w fałszywe tony...

Jest Pan z wiekiem coraz bardziej radykalny?

Dowiem się na sądzie szczegółowym. (śmiech)

Wiem natomiast, że z wiekiem moja wiara staje się coraz prostsza, coraz bardziej wsłuchująca się w innych, coraz bardziej skoncentrowana na istocie rzeczy. Jej zawartość jakby się zmniejsza, a rośnie to, co pozostaje Tajemnicą.

Mam wrażenie, że decydując się na naprawę własnego życia, np. podejmując postanowienia na Wielki Post, często myślimy zakazami, jak dzieci. Brak nam pozytywnego podejścia do sensu wyrzeczeń.

Każde postanowienie poprawy podejmowane przy spowiedzi jest potrzebne, choć nieraz wydaje się, że nic z niego nie wynika. Nie uda się raz, drugi, to uda się za dziesiątym czy dwudziestym razem. I coś po troszku w człowieku się zmienia. Drobne wyrzeczenia powodują dopływ łaski. Czasem to, co wydaje się nam dziecinne, ma sens. Tylko że my go nie wychwytujemy.

Spotkałem się kiedyś z dość przewrotną opinią, że męczennicy za wiarę znajdują się w uprzywilejowanej sytuacji: wystarczy że złożą jedną deklarację wiary w Chrystusa, która przypieczętuje ich śmierć i już dostępują zbawienia. Może jest w tym trochę racji. Ale co innego wydaje mi się ważne w tej opinii - milczące założenie, że przeciętny człowiek nie ma okazji do heroizmu. Takie podejście oznacza, że kapitulujemy przed codziennością! Bo konsekwentna wiara wymaga heroizmu każdego dnia. Heroizmu podejmowania małych zwyczajnych decyzji. A jakie to bywa męczące!

Chrystusowi być może łatwiej przyszło odrzucić propozycje szatana, bo miał świadomość swojej misji i silną osobowość. Człowiekowi nieraz ciężko dostrzec wartość własnych działań. I kiedy wraca nasz grzech powszedni, jesteśmy tym stłamszeni. Co w takiej sytuacji?

Trzeba w sobie wyrobić przekonanie, że te wszystkie nasze wysiłki - nawet kiedy wydają się daremne - dadzą rezultat. Kiedy i komu - nie wiadomo. Drogi łaski są niedocieczone. Pamiętać, że jest jeszcze miłosierdzie Boże. Czyli że powrót jest zawsze możliwy. I że nie warto z nim zwlekać, mówiąc sobie: "Od jutra będę bohaterem". Trzeba decydować tu i teraz, nie odkładając niczego na później.

Ponadto wszystko, co człowiek robi, powinno być jakąś formą modlitwy, modlitewnym odniesieniem do drugiego człowieka. Człowiek wierzący powinien pamiętać, że żyje stale w obliczu Boga. I że we wszystkiem, co zrobi, Bóg będzie mu towarzyszył.

Jak to się dzieje, że potrafimy być przy Bogu i Go nie słyszeć? I że czasem wracamy do Niego, sami nie wiedząc czemu?

Jest coś, o czym na co dzień się nie pamięta, a co dla życia wiarą jest bardzo istotne. Chodzi o przekonanie, że wszyscy są duchowo połączeni. Oddziałujemy na siebie nawzajem. To rodzi i obowiązek, i nadzieję. I sprzyja świadomości, że są różne powołania, które się uzupełniają, inspirują, i nad którymi trzeba pracować.

Ale nawet spotkanie z Bogiem może się okazać niewystarczające. Judasz jednak zdradził.

Ostatnio zastanawia mnie w tym kontekście zestawienie Judasza i Rudolfa Hoessa. Judasz był złodziejem i karierowiczem, wykorzystując popularność Jezusa, sam chciał "wypłynąć". Doznał wstrząsu dopiero zorientowawszy się, że skazał Go na tortury i śmierć. Zrozumiał zło, którego dokonał, ale nie był już zdolny do nadziei. Dlatego się powiesił.

Z kolei Hoess był w dzieciństwie pobożny, ale wychowany przez ojca, "wojskowego katolika", który trzymał go krótko. Hoess w końcu się zbuntował przeciwko religii, uważał, że spowiednik doniósł na niego do ojca. Angażował się w nacjonalistyczne organizacje, trafił do SS, został komendantem obozu Auschwitz i robił rzeczy najstraszniejsze. Więźniów traktował jak podludzi. A jednocześnie był dobrym ojcem rodziny. Kiedy Rzesza już przegrywała, pojechał do swojego szefa i idola - Himmlera - żeby zapytać go, co robić. I zobaczył, że przełożonego nie obchodzi nic poza własną skórą. Przeżył załamanie. Później był areszt, proces, więzienie. Sądząc po pamiętnikach, był to dla niego wstrząs, bo przez Polaków był traktowany jak człowiek. Poprosił o spowiednika. Przed wykonaniem wyroku, nawrócił się. Pan Bóg tylko wie, czy szczerze. Ale śmierć przyjął spokojnie, z nadzieją...

Chociaż zabrzmi to bulwersująco, powiedziałbym, że Hoess był lepszy od Judasza. Bo był zdolny do odzyskania nadziei. Ale dlaczego, jak? Tego nie wiemy.

Są jednak chwile, kiedy człowiek po prostu nie czuje się zdolny do nadziei. Skąd ją wtedy brać?

Proszę zauważyć, że po tym, jak Judasz zamiast obecności Jezusa wybrał pokusę szatana, odbywa się ostatnia wieczerza: potwierdzenie więzi, jaka jest między Chrystusem i uczniami oraz zaszczepienie w nich nadziei. Eucharystia to wyraźny znak, że Bóg jest wśród nas. Za każdym razem odnawiamy w ten sposób naszą nadzieję, że mimo wszystko - nie ze względu na moje grzechy, ale ze względu na mnie - ten związek Chrystusa ze mną stale trwa.

Tekst jest fragmentem książki "Chrześcijanin. Rozmowy ze Stefanem Wilkanowiczem" przygotowanej przez dziennikarza "Tygodnika Powszechnego" Tomasza Ponikło. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa "Znak". Od poniedziałku będzie dostępna w księgarniach.

Stefan Wilkanowicz jest publicystą i działaczem społecznym. Prezesem Fundacji Kultury Chrześcijańskiej Znak, redaktorem naczelnym magazynu internetowego "Forum: Żydzi - Chrześcijanie - Muzułmanie" ( www.znak.org.pl ), wiceprzewodniczącym Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej i Polskiego Komitetu ds. UNESCO. Byłym redaktorem naczelnym miesięcznika "Znak" i wieloletnim pracownikiem "Tygodnika Powszechnego". 3 stycznia obchodził jubileusz 85. urodzin.

Sylwetkę Stefana Wilkanowicza pióra Wojciecha Bonowicza można przeczytać tutaj... .

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]