Testament Hanny Chrzanowskiej

Hanna Chrzanowska zmarła przed dwoma laty. Ale nie rocznica była okazją dla poświęconych jej dwóch wieczorów w krakowskim Klubie Inteligencji Katolickiej – raczej potrzeba przyjrzenia się jej życiu i jej dziełu. A także troska o to dzieło, o jego trwanie i rozwój. Cóż ona jednak stworzyła? Rzecz prostą i poniekąd banalną: pielęgniarstwo parafialne w Krakowie i diecezji krakowskiej.

04.05.1975

Czyta się kilka minut

Rysopis: gęba niegdyś piękna, włosy niegdyś blond,

wykształcenie: niższe

zawód: posługaczka oraz pośredniczka od wszystkiego 

charakter: pogodny skąpiec i dusigrosz 

zainteresowania: >>Kobra<< i Synod” 

Tak kiedyś żartobliwie opisała się sama. Pielęgniarka z powołania, pionierka pielęgniarstwa społecznego w szkolnictwie polskim, współtwórca i wieloletni redaktor czasopisma „Pielęgniarka Polska”, współredaktor pierwszej w Polsce ustawy o pielęgniarstwie, autorka podręcznika „Pielęgniarstwo w otwartej opiece zdrowotnej”, instruktorka i dyrektor szkół pielęgniarskich. Osoba o wielkiej kulturze (córka Ignacego Chrzanowskiego), artystycznych zainteresowaniach, organizacyjnym rozmachu, głębokiej wierze i pobożności, skojarzonych z niechęcią do dewocji i ostentacji. 

Hanna Chrzanowska zmarła przed dwoma laty. Ale nie rocznica była okazją dla poświęconych jej dwóch wieczorów w krakowskim Klubie Inteligencji Katolickiej – raczej potrzeba przyjrzenia się jej życiu i jej dziełu. A także troska o to dzieło, o jego trwanie i rozwój. Cóż ona jednak stworzyła? Rzecz prostą i poniekąd banalną: pielęgniarstwo parafialne w Krakowie i diecezji krakowskiej. 

Kiedy w 1957 r. zredukowano w szkole pielęgniarek dział pielęgniarstwa domowego, kilkunastu chorych będąc dotąd pod opieką uczennic zostało jej pozbawionych. Placówek PCK jeszcze wówczas w Krakowie nie było. Jako punkt oparcia pozostała parafia. Zaczęło się od parafii Mariackiej i od jednej dyplomowanej pielęgniarki. Potem doszła jedna osoba przyuczona. Stopniowo praca się rozwijała, obejmowała dalsze parafie, wreszcie zaczęła wychodzić poza Kraków. Ale może ktoś zapytać: czy dziś jest taka praca w parafiach potrzebna? Czy nie wystarczą pielęgniarki z PCK, opiekunowie społeczni, PKPS? Rzeczywiście, praca tych organizacji bardzo się rozwinęła w ostatnich kilkunastu latach i oby się rozwijała nadal. Ale, jak dotąd, liczba chorych wymagających opieki rośnie dużo szybciej niż liczba pielęgniarek. Nie znaczy to, że stan zdrowotny społeczeństwa tak się pogarsza, tylko stale wykrywa się nowe przypadki ludzi wymagających pomocy pielęgniarskiej. I to tym więcej, im lepiej się pracuje, im większy zasięg tej pracy. Wystarczy powiedzieć, że owe dwie pierwsze pielęgniarki zajmowały się dwudziestoma pięcioma chorymi, a dziś na jedną siostrę (jest ich 34) wypada około pięćdziesięciu chorych – do stałej pielęgnacji lub różnych doraźnych usług. Oczywiście ten wzrost potrzeb ma swoją granicę, ale dotychczas nie wykazuje tendencji zniżkowych. W gruncie rzeczy nie znamy ilości chorych wymagających opieki pielęgniarskiej, tak jak nie znamy całokształtu potrzeb w zakresie różnego rodzaju pomocy społecznej. Jakoś nie stać nas było na dokonanie takiego bilansu, choćby bardzo przybliżonego, niezbyt się też orientujemy w rozmiarach dysproporcji pomiędzy potrzebami a świadczoną pomocą. Dalecy jeszcze jesteśmy od tego, aby każda parafia miała przynajmniej jedną osobę z kwalifikacjami pielęgniarskimi, która by mogła cały swój czas poświęcić chorym. Pięćdziesięciu chorych na jedną pielęgniarkę – to pokazuje dobitnie stopień przeciążenia. A dochodzą do tego rozmaite trudności – bytowe i inne – oraz braki, o których można i trochę wstyd pisać. Budzą się niezbyt wesołe myśli na temat praktycznie funkcjonującej hierarchii wartości i preferencji. 

Opieka nad chorymi to nie tylko usługi pielęgniarskie, ale nieraz konieczność załatwienia najróżniejszych spraw i troska o ich potrzeby duchowe, pomaganie im w godnym znoszeniu cierpień i ograniczeń, w przetwarzaniu ich na duchowe wartości: „…u podstaw koncepcji naszej pracy od samego początku leżał motyw religijny – pomoc w niesieniu krzyża chorym, a w nich Chrystusowi” – pisała Hanna Chrzanowska. Stąd rekolekcje zamknięte dla chronicznie chorych oraz wczasy dla nich. Te doroczne rekolekcje organizowane w prawdziwie społeczny sposób, przy szerokim współudziale ludzi dobrej woli służących swoimi ramionami czy samochodami, stały się już tradycją. Do pierwszych wczasów dla chorych doszło w 1971 roku, następne odbyły się w 1974 r., już po śmierci inicjatorki całej tej pracy. Jest to więc kontynuacja jej niepisanego testamentu. 

Jej myśl i jej ducha odnajdujemy także we wnioskach wpływających do sekretariatu krakowskiego synodu. Jeden z nich, ujmujący w zwięzłej formie założenia i praktyczne rozwiązania pielęgniarstwa parafialnego, pochodzi z grona jej najbliższych współpracowników. Inne rozwijają różne szczegółowe propozycje i może nawet dalej bardziej są zgodne z intuicjami Hanny Chrzanowskiej niż z jej projektami. Warto niektóre z nich pokrótce omówić. 

I tak postuluje się, aby księża w czasie wizyt duszpasterskich (które powinny być zresztą dłuższe i rozłożone na dłuższy okres czasu) starali się odnaleźć wszystkich chorych, zorientować się w ich potrzebach, ewentualnie uczulić na nie sąsiadów (jeśli mogą oni pomóc i pomoc ta będzie przyjęta). 

Postulaty te na pierwszy rzut oka mogą się wydać oczywiste i praktykowane. Ale doświadczenie uczy, że nie jest to takie proste. Pomijając wypadki wyjątkowe (pewien proboszcz oświadczył kiedyś p. Chrzanowskiej, że u niego w parafii – wielkomiejskiej – nie ma ani chorych, ani biednych), stale nie możemy dojść do sytuacji, w której wizyta duszpasterska mogłaby w pełni spełnić swój cel. Pomoc sąsiedzka jest trudna do uruchomienia – przeszkadza tu nie tylko brach czasu i chęci, ale i swoista nieśmiałość dawania i przyjmowania pomocy, nawiązywania prostych i serdecznych kontaktów. 

W sferze postulatów pozostają najczęściej różne formy pomocy mające na celu potrzeby duchowe, zaradzenie samotności i frustracji chronicznie chorych (np. lektura, dostarczanie nagrań z odczytów, konferencji czy rekolekcji – sporo materiałów tego rodzaju jest, ale brakuje ludzi dla ich dostarczania). Można tu oczywiście i należy apelować o wrażliwość osób bliskich chorym, ale wiemy, że trzeba im bardzo często w tym pomóc, a nierzadko zastąpić – zwłaszcza, że niemało chorych nie ma nikogo z rodziny czy przyjaciół w pobliżu. Postulat ten wiąże się więc z lepszą organizacją czytelnictwa, rozwojem biblioteczek o odpowiednim profilu, prenumeratą czasopism dla wspólnego użytku itp. 

I wreszcie wniosek poruszający całkiem nowe w duszpasterstwie zagadnienie. „Byliśmy wszyscy świadkami – czytamy w nim – powstania różnych form duszpasterstwa dla różnych grup katolików, jest już odpowiedni moment, ażeby utworzyć duszpasterstwo dla ludzi chorych psychicznie, którzy cierpią na psychonerwice. Wzrastający procent takich ludzi należy chyba do znaków czasu”. Chodzi tu oczywiście o chorych, którzy nie przebywają w szpitalach, ale żyją w swoich środowiskach i pracują. Problem poważny, złożony i delikatny. Nie ulega wątpliwości, że potrzebne jest dokształcenie i uwrażliwienie duszpasterzy na potrzeby i trudności tej kategorii ludzi. Potrzebna jest wielka praca uświadamiająca wśród ogółu społeczeństwa, bo barbarzyńskie postawy wobec chorych psychicznie nierzadkie są i wśród ludzi o wysokim poziomie wiedzy. Z drugiej strony nie byłoby chyba właściwe jakieś wydzielanie tych chorych z ogółu, odseparowywanie od innych, nawet z racji duszpasterskich. Jakie tu może być praktyczne rozwiązanie? Sprawa pozostaje otwarta, czekamy na głosy zainteresowanych oraz sugestie psychologów i lekarzy. 

Od usług pielęgniarskich doszliśmy więc do najtrudniejszych może zadań w dziedzinę pomocy ludziom chorym. Obok Hanny Chrzanowskiej pojawia się tu sylwetka Antoniego Kępińskiego, jej przyjaciela i współpracownika. Niech obydwoje patronują tym wszystkim, którzy w różny sposób starają się nieść pomoc cierpiącym. 


TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W TP 19/1975

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]