Polska: spokojne emocje

Wyważony stosunek lwowian do Polaków jest wynikiem konkretnych wydarzeń politycznych, które miały miejsce w ostatnim czasie, a nie rezultatem znajomości polskiego dziedzictwa.

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Pamiętam, jak 10 lat temu na Uniwersytecie Lwowskim dyskutowano ideę odsłonięcia pamiątkowej tablicy poświęconej warszawsko-lwowskiej szkole filozoficznej. Idea ta została wtenczas odrzucona, widziano w niej bowiem zagrożenie dla "ukraińskości" Lwowa i Uniwersytetu Lwowskiego. Dziś Ukraińcy zapatrują się na podobne pomysły o wiele spokojniej, przykładem może być choćby idea budowy pomnika upamiętniającego profesorów lwowskich zamordowanych przez hitlerowców w lipcu 1941 r. Społeczność Lwowa nie protestuje przeciwko temu projektowi, choć większość w Lwowskiej Radzie Miejskiej ma nacjonalistyczna partia Swoboda. Jest kilka przyczyn tak radykalnej zmiany sytuacji. Po pierwsze, wciąż mamy w pamięci rolę, jaką Polacy odegrali podczas Pomarańczowej Rewolucji. Majdan zniszczył negatywny stereotyp Polaka na Ukrainie (przynajmniej Zachodniej) i Ukraińca w Polsce. Druga przyczyna: nawet gdyby nie było rewolucji, w 2002 r. Ukraińcom i Polakom udało się porozumieć co do Cmentarza Orląt we Lwowie i to także było ważne. I ostatnia rzecz: dziś we Lwowie negatywne emocje budzi słowo "Wschód", kojarzone z prezydentem Wiktorem Janukowyczem i Kremlem. Bo to te czynniki, wraz z nacjonalistyczną Swobodą, stanowią największe niebezpieczeństwo dla Lwowa. W tym układzie, nawet jakby ktoś chciał widzieć zagrożenie w Polsce, to najpierw pomyśli o zagrożeniu "wschodnim".

Niestety, brak wiedzy na temat Polski i tego, jak dalece kultura polska była obecna we Lwowie, jest ogromny. Przeciętny lwowianin nie odpowie na pytanie, jakie imię nosił przed wojną uniwersytet i kim był król Jan Kazimierz. Dzieje się tak, ponieważ Polska jest mało obecna w ukraińskich mediach. Kiedy czyta się ukraińskie gazety i ogląda telewizję, odnosi się wrażenie, że Ukraina ma tylko jednego sąsiada: Rosję. A Polska? To taki mały kraj, gdzieś tam w rejonie Meksyku. Trzeba coś z tym zrobić, i to szybko, ponieważ Ukraina znów zaczyna mieć problemy ze swoim prozachodnim kursem i demokracją.

Przełożyła Małgorzata Nocuń

Prof. Jarosław Hrycak jest ukraińskim historykiem, publicystą. Pracuje m.in. na Uniwersytecie Lwowskim. Zajmuje się m.in. stosunkami polsko-ukraińskimi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Wrocław - Lwów (6/2011)