Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Powstało na zamówienie kupca Konrada von Günterode i jego żony Anny, znajdowało się w klasztorze cystersów w Lubiążu do jego sekularyzacji w 1810 r. W 1880 r. obraz trafił do Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych. Podczas II wojny wraz z innymi cennymi dziełami został ukryty w Kamieńcu Ząbkowickim. Dalsze jego dzieje były nieznane i dopiero niedawno „Opłakiwanie” odnaleziono w Muzeum Narodowym w Sztokholmie. Muzeum nabyło je w dobrej wierze – pochodziło ze spuścizny zmarłego w latach 60. Siegfrieda Häggberga, przedwojennego dyrektora polskich spółek LM Ericsson, potem zaangażowanego w pomoc Polakom i Żydom.
Śląskie pochodzenie „Opłakiwania” potwierdzono dzięki współpracy polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz szwedzkich muzealników i to sztokholmskie muzeum zarekomendowało zwrot obrazu. Uznało bowiem, że nie należy wchodzić w spory prawne, lecz działać zgodnie z wypracowanymi w ostatnich dekadach zasadami postępowania z mieniem zagrabionym w latach 1933-45. Dzięki nim coraz więcej cennych obiektów wraca do prawowitych właścicieli, by wspomnieć „Krzaki róż pod drzewami”, obraz Gustava Klimta z Musée d’Orsay, odzyskany przez spadkobierców Nory Stiasny, ofiary Holokaustu, czy dwa XVII-wieczne gobeliny, przekazane przez Muzeum Sztuki w Tel Awiwie rodzinie Rudolfa Mossego, berlińskiego wydawcy z przełomu XIX i XX w.
Dzięki tym zasadom także Polska od lat odzyskuje dzieła zagrabione podczas wojny. Nadal jednak brakuje u nas szeroko zakrojonych badań proweniencyjnych, które pozwoliłyby także i w polskich zbiorach odnaleźć obiekty o wątpliwym pochodzeniu. Co więcej, ubiegłoroczne zmiany prawa uniemożliwiają dochodzenie roszczeń przez prawowitych właścicieli.©