Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Skoro nie grozi nam głód i skoro żywność jest względnie tania (zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych), a jej ceny ewentualnie sztucznie podnoszone, to już nie jest naszym codziennym zadaniem najeść się, lecz jest nim zjeść to, co trzeba, o tej porze, kiedy trzeba, i w tempie, w jakim jest to stosowne. Z tego punktu widzenia w Polsce wciąż w wielu instytucjach panują barbarzyńskie obyczaje polegające na tym, że nie ma odpowiedniej przerwy na obiad, lunch czy drugie śniadanie. Ludzie muszą połykać kanapki i chrupać ogórki umiejętnie ułożone między papierami biurowymi, tak żeby niczego nie zabrudzić i żeby szef nie zauważył. Wiem, że dwugodzinna przerwa na lunch, czy nawet kilkugodzinna, jak we Włoszech (ale to ze względów klimatycznych), zostałaby powitana niechętnie przez pracowników, bo musieliby dłużej zostawać w pracy, ale jakieś rozwiązanie tej kwestii stanowi wymóg cywilizacyjny.
Zacznijmy jednak od początku, czyli od śniadania. Nie jest łatwo tak zorganizować życie, żeby była to okazja do wspólnego posiłku dla całej rodziny, więc o wiele lepiej jest zjeść spokojnie porządne śniadanie (w miarę możności przy lekturze gazety), a spotkanie rodziny zostawić na kolację, kiedy to wyjąwszy wyjątki wszyscy powinni zasiadać chociaż na pół godziny razem. To jest często jedyna chwila na swobodną rozmowę, na posłuchanie, co mają do powiedzenia dzieci i na wylanie wszystkich żalów na szefa w pracy i na korki w drodze do domu. Rodzina żyje tylko dzięki takim spotkaniom i są one o wiele ważniejsze, właśnie te wspólne posiłki codzienne niż wymęczona organizacja świąt lub imienin.
Od stosunkowo niedawna cały cywilizowany świat opanowały dwie manie. Pierwsza to mania zdrowego jedzenia. Niewątpliwie należy jeść zdrowo, ale nie przywiązywałbym do tego przesadnej wagi, ponieważ informacje na temat tego, co jest, a co nie jest zdrowe, stale się zmieniają. Nie sięgałbym więc po wiadomości w gazetach i kolorowych magazynach oraz telewizji, a raczej zastanowiłbym się nad tym, co sami czujemy, że jest zdrowe, i wtedy na pewno okaże się, że golonka z tłuszczem i skórą jest raczej mniej zdrowa od sałaty z pomidorami i rukolą. Druga mania to porady kulinarne. Czasem żałuję, że nikt mnie nie chce w żadnej gazecie nająć do udzielania takich porad, bo dopiero można by sobie powydziwiać i powymyślać najbardziej wyrafinowane i nonsensowne potrawy. A przecież doskonale wiadomo, że w każdym kraju najlepsze jest proste jedzenie, jedzenie ludzi ubogich, ale pomysłowych, a więc spaghetti we Włoszech, tortilla w Hiszpanii czy kiszka ziemniaczana w Polsce.
Człowiek, który choć trochę dba o to, co i kiedy je, który nie głoduje godzinami, żeby na kolację pożerać potworne ilości, jest na pewno nie tylko bardziej zdrowy, ale przede wszystkim bardziej miły dla innych. Przecież doskonale wszystkim wiadomo, że do serca (mężczyzny i kobiety) trafić najlepiej można przez żołądek. I ta obserwacja mówi bardzo wiele o tym, jak bardzo powinniśmy dbać o samych siebie, gdyż tylko w ten sposób zapewnimy, że także inni będą o nas dbali. Trzeba cenić strawę Bożą, nie tylko dlatego, że jest Boża, ale także dlatego, że jest strawą.