Plecami do Boga?

Spór między zwolennikami "nowej i "starej liturgii nie toczy się o rubryki i normy liturgiczne - liturgia jest wyrazem wiary, a nawet jej normą. W sporze o jej kształt tkwi jednak pułapka, związana z absolutyzowaniem jednej wizji teologicznej, wszystko jedno: posoborowej czy przedsoborowej. Spróbujmy wyjść naprzeciw zastrzeżeniom obu stron.

26.03.2007

Czyta się kilka minut

 /
/

Posoborowa reforma wyraziła się w dwóch najbardziej spektakularnych zmianach: we wprowadzeniu do liturgii języków narodowych oraz odwróceniu kapłana odprawiającego Mszę twarzą do ludu. Sprawowanie Eucharystii versus populum jest ściśle związane z kwestią tzw. "zorientowania" liturgii, a więc odprawiania jej z twarzą zwróconą ku orientowi (wschodowi). Kwestii tej poświęcona jest książka angielskiego liturgisty Uwe Michaela Langa, wydana pod znamiennym tytułem "Turning Towards the Lord". Propozycje w niej sformułowane zdają się godzić zwaśnionych.

Do ludu, do ołtarza

Powszechność sprawowania Mszy twarzą do ludzi zrodziło przekonanie, że jest to cecha charakterystyczna Novus Ordo, tak jak cechą charakterystyczną "starej" Mszy było sprawowanie jej plecami do zgromadzenia. Jesteśmy przeświadczeni, że odwrócenie się kapłana twarzą do ludzi było zaleceniem, a nawet nakazem posoborowej reformy. Tymczasem - jak przypomina Lang - soborowa konstytucja o liturgii "Sacrosanctum Concilium" nie wspomina ani o sprawowaniu Mszy versus populum, ani o nowym usytuowaniu ołtarza. Instrukcja wykonawcza z roku 1964 zaleca takie usytuowanie ołtarza, aby łatwiej można go było obejść dookoła i aby sprawowanie Mszy twarzą do ludzi stało się możliwe - możliwe, nie konieczne.

Współczesny Mszał i Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego jasno określają, kiedy podczas liturgii eucharystycznej kapłan winien być zwrócony do ludu. Chodzi o wezwanie do modlitwy "Módlmy się", słowa "Pokój Pański", "Oto Baranek Boży" oraz obrzędy zakończenia. W polskim tłumaczeniu Wprowadzenia w miejscach tych czytamy, że kapłan wypowiada słowa "zwrócony do ludu".

Lang wskazuje charakterystyczny moment w liturgii, gdy mamy do czynienia z wyraźnym rozróżnieniem kierunków. Otóż kapłan ukazuje Hostię versus populum, zaś chwilę potem sam przyjmuje Komunię ad altare versus. Obie rubryki następują po sobie, co według "Turning Towards the Lord" świadczy jednoznacznie o dwóch różnych usytuowaniach kapłana wobec ludu i ołtarza.

Określenie versus (ad) populum zostało prawdopodobnie użyte po raz pierwszy w 1502 r. przez Johannesa Burckarda, mistrza papieskich ceremonii, w jego Ordo Missae, a następnie podjęte w Ritus servandus odnoszącym się do Mszału Piusa V z 1570 r. W rytuale tym omawia się przypadek, gdy ołtarz jest zwrócony na wschód i jednocześnie w kierunku ludzi (chodziło o przypadek kościoła, w którym wejście jest po stronie wschodniej, a absyda po zachodniej). Rytuał precyzuje, że na Pax Domini kapłan nie musi odwracać się od ołtarza, ponieważ już stoi zwrócony do ludzi. Mówiąc inaczej, kapłan obraca się nie po to, by popatrzeć na ludzi albo by ludzie popatrzyli na niego. Lang wnioskuje, że gdy w tekście liturgicznym znajdujemy wyrażenie versus populum, nie musi ono oznaczać wizualnego kontaktu między ludem a ofiarą sprawowaną na ołtarzu. Jeden z dokumentów Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów mówi wprost, że wyrażenie versus populum nie wyraża teologicznego wymiaru liturgii eucharystycznej. "Pozycja fizyczna - czytamy - musi być odróżniona od wewnętrznego, duchowego ukierunkowania. Byłoby wielkim błędem uważanie, iż zasadnicze ukierunkowanie akcji ofiarniczej jest wobec wspólnoty". Mówiąc krótko: nawet gdy kapłan celebruje versus populum, składa ofiarę versus Deum.

Święty kierunek

W większości religii pozycja przybierana podczas modlitwy, a także układ przestrzenny miejsca świętego jest zdeterminowany "świętym kierunkiem". W świecie starożytnym, od Morza Śródziemnego po Indie, skierowanie ku wschodowi podczas modlitwy było powszechnym zwyczajem w kultach Słońca. Pewnym wariantem tego zwyczaju była modlitwa w kierunku Słońca, zgodnie z jego ruchem na firmamencie, stosowana u manichejczyków. Praktyka ta - jak zaświadcza św. Augustyn - została przez chrześcijan odrzucona.

Kierunek modlitwy w starożytnym chrześcijaństwie kształtował się bardziej w odniesieniu do judaizmu niż do pogaństwa. Żydzi w diasporze modlili się w kierunku Jerozolimy, która była miejscem obecności Boga mieszkającego w świątyni, a dokładniej: w miejscu Świętym Świętych. Także po zniszczeniu Jerozolimy modlitwa twarzą w jej stronę była stałym zwyczajem w liturgii synagogalnej; Żydzi wyrażali w ten sposób nadzieję na przyjście Mesjasza, który odbuduje świątynię i zgromadzi Izraela. Lang wskazuje jednak, że także u Żydów znany był zwyczaj modlitwy w kierunku wschodnim - chodziło o utrzymanie identycznego kierunku modlitwy jak w świątyni, gdzie Przybytek skierowany był ku wschodowi.

Ustalenie kierunku w modlitwie chrześcijańskiej było powiązane z inną koncepcją Mesjasza. Tak w modlitwie prywatnej, jak i liturgicznej wyznawcy Chrystusa przestali zwracać się ku ziemskiej Jerozolimie, a zaczęli ku Jerozolimie niebiańskiej. Gdy bowiem Pan powróci w chwale sądzić lud, zbierze sprawiedliwych i uczyni z nich niebiańskie miasto. Wschodzące słońce było symbolem tej eschatologicznej nadziei.

Fakty i mity

Lang rozprawia się z teologicznymi "mitami", do których chętnie odwołują się zwolennicy liturgii sprawowanej twarzą do ludu. Jednym z nich jest rozumienie Mszy jako naśladowania Ostatniej Wieczerzy. W myśleniu tym są dwa błędy - mówi angielski liturgista. Pierwszy polega na przekonaniu, że "topograficzny" kształt Eucharystii jest lub powinien być odzwierciedleniem sali, gdzie miała miejsce Ostatnia Wieczerza. To prawda, że Eucharystia została ustanowiona w kontekście żydowskiego posiłku, ale jest ona nową rzeczywistością - nie można sprowadzać misterium Eucharystii jedynie do kategorii posiłku. Drugi błąd dotyczy "choreografii" Ostatniej Wieczerzy. Lang przypomina, że do jedzenia układano się na poduszkach ułożonych w półkolu, zaś honorowe miejsce znajdowało się na prawym końcu owego półkola, jak to można zobaczyć na mozaice w bazylice s. Apollinare Nuovo w Rawennie. Od XIII w. przyjęło się jednak błędne wyobrażenie, na którym Jezus - jak to jest na słynnym fresku Leonarda - siedzi pośrodku, zaś Apostołowie zajmują prawą i lewą stronę stołu.

Odwołując się do rozumienia Mszy jako wspomnienia Ostatniej Wieczerzy, w 1525 r. Marcin Luter nakazał, by kapłan stał twarzą do ludzi, jak uczynił to Jezus wobec Apostołów. Zgodnie z tym nakazem w niejednej świątyni zmieniono usytuowanie ołtarzy. Ciekawostką jest, że wiele Kościołów wywodzących się z Reformacji jeszcze do niedawna utrzymywało, a niektóre nawet do dzisiaj utrzymują jednakowy kierunek modlitwy wiernych i kapłana, odrzucając jednocześnie ofiarniczy charakter Eucharystii (tak jest np. w znanej mi świątyni ewangelickiej w Zielonej Górze). Lang przypomina jednak, że postulaty odprawiania Mszy twarzą do ludzi, pojawiające się w Kościele katolickim po Soborze Watykańskim II, spotkały się - co wydaje się zaskakujące - z opozycją ze strony teologów protestanckich.

Sprawowanie liturgii w sposób "zorientowany" jest wciąż częścią dziedzictwa liturgicznego Kościołów Wschodnich tradycji bizantyńskiej, syryjskiej, ormiańskiej, koptyjskiej i etiopskiej. Powszechnym zwyczajem pozostaje tu zachowanie tego samego kierunku modlitwy kapłana i zgromadzenia przynajmniej podczas liturgii eucharystycznej. Fakt, że niektóre tradycje wschodnie, jak maronicka i sylomalabarska, w ostatnim czasie przyjęły celebratio versus populum, należy uznać za wpływ łaciński. Z tego też powodu w 1996 r. Kongregacja Kościołów Wschodnich przypomniała, że sprawowanie liturgii versus orientem ma głęboki sens liturgiczny i duchowy, i powinno zostać zachowane w obrządkach wschodnich.

Analiza liturgicznej tradycji pokazuje, że sprawowanie Eucharystii w kierunku wschodnim miało w Kościele głębokie znaczenie. Jednocześnie - jak zauważa Lang - istotny sens tej liturgicznej postawy wykracza poza fizyczne zwrócenie się ku geograficznemu wschodowi. W rzeczywistości "kierunek liturgiczny" może zostać odseparowany od jego stricte geograficznego kontekstu. Jego istotą jest bowiem zachowanie tego samego kierunku w modlitwie liturgicznej przez kapłana i zgromadzony lud.

Widzieć czy słyszeć?

W interpretacji kierunku modlitwy liturgicznej Lang podejmuje myśl Josepha Ratzingera. Według obecnego papieża starożytna praktyka przyjmowania tego samego kierunku przez celebransa i zgromadzenie wyraża właściwą naturę Eucharystii jako aktu trynitarnego. Całe zgromadzenie jest skierowane ad orientem, tzn. ad Dominum. "Kosmiczny znak Słońca powstającego na wschodzie - pisze Lang - interpretowany jest dwojako: po pierwsze jako znak powstającego Chrystusa, a przez to także jako znak mocy Ojca i działania Ducha Świętego; po wtóre jako znak nadziei na Paruzję". W tym właśnie wyraża się chrześcijańska synteza kosmosu i historii. Kapłan, który stoi w tym samym kierunku co wierny, prowadzi lud Boży na spotkanie Pana, który jest - jak mówi Ratzinger - "wschodzącym słońcem historii".

W przeciwieństwie do tego stałe utrzymywanie pozycji zgromadzenia i księdza twarzą w twarz symbolizuje i wyraża jedynie wspólnotę jako taką i każe myśleć o zamkniętym kręgu. W ten sposób wspólnota izoluje się od innych zgromadzeń liturgicznych, a przede wszystkim od niewidzialnego zgromadzenia świętych w niebie, pozostając w dialogu sama z sobą. Inaczej interpretuje to ks. Stanisław Szczepaniec, który mówił w "TP" (nr 10/07), że celebracja twarzą do wiernych lepiej wyraża przekonanie, iż "Chrystus jest pośród nas", i pokazuje communio Kościoła. By wyostrzyć jeszcze istniejącą między tymi dwiema koncepcjami opozycję, można zacytować Petera Bergera, protestanckiego socjologa, który mówi o nowej pozycji kapłana wobec wiernych, że w takiej sytuacji to, co jest uwielbiane, istnieje wewnątrz wspólnoty, a nie poza nią.

Paradoksalnie, "wspólnotowe" celebrowanie Eucharystii - mówi Lang, powołując się na Ursa von Balthasara - rodzi nową formę klerykalizmu, gdyż w centrum stawia kapłana i osobisty kontakt z celebransem podczas liturgii. Można powiedzieć, że ksiądz staje się w ten sposób nie tylko nazbyt widzialnym narzędziem w komunikacji z Bogiem, ale de facto jej jedynym adresatem. Lang przypomina, że w chrześcijaństwie pierwszego tysiąclecia widzenie kapłana nie było nigdy rozumiane jako warunek prawdziwej partycypacji w Eucharystii. Najważniejszym komunikacyjnym kryterium Mszy nie jest jej widzialność, ale słyszalność.

Lang przyznaje, że wzajemne widzenie się ludu i kapłana jest istotne dla tych części liturgii, które oparte są na dialogu kapłana z wiernymi, jak to jest w liturgii Słowa. Fundamentalną zasadą jest jednak dialog całego zgromadzenia, w tym kapłana, z Bogiem, do którego adresowane są modlitwy, a nie dialog zgromadzenia z samym sobą. W tej perspektywie "Amen" wypowiadane na zakończenie modlitwy nie jest odpowiedzią, ale dopowiedzeniem ze strony ludu do słów kapłana. To nie kapłan rozmawia z ludem, ale całe zgromadzenie "rozmawia" z Bogiem.

Teologiczna topografia

Idea sprawowania Eucharystii versus populum zadomowiła się na dobre w wieku XX. Jej powstanie wiązało się z dwiema kwestiami. Pierwszą był postulat czytania twarzą do ludzi. Zgodnie z ówczesnymi rubrykami było to możliwe jedynie w przypadku sprawowania całej Mszy versus populum. Postulat ten jednak stracił na aktualności w 1964 r., gdy Watykan zezwolił na czytanie lekcji i ewangelii z pulpitu bądź z ambony. Drugi motyw to przywrócenie Eucharystii utraconego w ciągu dziejów wymiaru uczty. Zmiana kierunku odprawiania rozumiana była jako sposób restytucji tego utraconego znaczenia i swoistego teologicznego zrównoważenia go z wymiarem ofiarniczym, lepiej wyrażanym przez sprawowanie Mszy versus altarem.

Lang proponuje modyfikacje w liturgii Mszy św. Według niego części dialogowane, jak liturgia Słowa, obrzędy wstępne, obrzędy zakończenia oraz niektóre elementy liturgii Komunii, domagają się celebrowania w pozycji twarzą w twarz i mogą być realizowane z ambony bądź z miejsca przewodniczenia. Natomiast liturgia eucharystyczna winna być celebrowana z zachowaniem przez całe zgromadzenie wraz z kapłanem jednego kierunku modlitwy, ku Panu, co się wyraża poprzez zwrócenie się w stronę ołtarza, bez względu na to, czy jest to ołtarz orientowany, tzn. wyznaczający wschód geograficzny, czy tylko wskazujący na "wschód liturgiczny". Tak więc w liturgii należy wyróżnić dwa kierunki: dialogowy i kontemplatywny. Tego drugiego domaga się liturgia eucharystyczna i wyrażany jest zwróceniem się całego zgromadzenia versus orientem albo przynajmniej versus apsidem. Interesujące jest to, że w propozycji Langa nie ma nic o sprawowaniu liturgii w kierunku tabernakulum, akcentującym realną obecność Chrystusa w Eucharystii. Teologiczna symbolika liturgii domaga się, aby przestrzeń poza ołtarzem pozostała otwarta, nie "zablokowana" ani tabernakulum, ani krzesłami dla kapłana i posługujących. W ten sposób teologia Eucharystii staje się topograficznie widzialna.

Reforma reformy

Czy propozycja sformułowana przez Langa ma szansę na realizację? Tezy przedstawione przez autora oparte są na solidnej analizie historyczno-liturgicznej. W tej publikacji nie ma ani tonu polemicznego wobec liturgistów - nazwijmy ich - progresywnych, ani puszczania oka do tradycjonalistów. Angielski liturgista nie proponuje powrotu do "jedynie słusznej" liturgii przedsoborowej, jednocześnie jednak dobitnie stwierdza, że Kościół od dłuższego już czasu zaczął tracić symboliczny wymiar liturgii sprawowanej versus orientem i versus altarem, co stworzyło podatny grunt dla tak daleko idącej zmiany, jaką było powszechne wprowadzenie celebracji versus populum. Istotą zmiany nie jest to, że dotychczas sprawowano Mszę plecami, a teraz będzie się sprawować twarzą do ludzi. Istotą zmiany jest odwrócenie się plecami do absydy, a także - w kościołach, gdzie zachowano dwa ołtarze: przed- i posoborowy, plecami do ołtarza, w domyśle - "plecami do Boga". W roku 1993 Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przypomniała, że teologicznie ważniejsze jest zachowanie w kościele jednego ołtarza niż sprawowanie liturgii twarzą do zgromadzenia (sic!).

Lang nie przekreśla więc posoborowej reformy liturgicznej, ale proponuje, by - jak to się coraz częściej postuluje - dokonać reformy reformy. W wyniku posoborowych zmian utracono bowiem charakterystyczną dla chrześcijan i teologicznie bardzo ważną symbolikę liturgiczno-przestrzenną. Ta symbolika wyznaczała trynitarny i eschatologiczny wymiar Eucharystii, czyli Pamiątki Pana, który zmartwychwstał i powróci. Jednocześnie zmiany w liturgii doprowadziły do zaburzenia właściwych proporcji pomiędzy wymiarem uczty a wymiarem ofiarniczym. Można powiedzieć, że propozycje Langa mają sprawić, abyśmy się lepiej modlili.

Czy są one do przyjęcia dla tradycjonalistów? Wiadomo, że choć liturgia nie jest jedynym problemem w dialogu z nimi, to właśnie ona - jak przypomniał dwa tygodnie temu Józef Majewski - pozostaje "złem zła" i kamieniem obrazy. Wprowadzenie "trzeciej drogi" w liturgii w Kościele (przynajmniej w Polsce) byłoby chyba łatwiejsze, niż się wydaje. Posoborowe zmiany w Kościele polskim nigdy nie były tak dalekie, jak w niektórych krajach Europy Zachodniej. Nigdy nie przeżyliśmy swoistego "buntu" przeciw starej liturgii. Myślę też, że liturgiczna świadomość polskich wiernych jest bardziej chłonna i podatna na formację, paradoksalnie dlatego, że jest wciąż słabo rozwinięta.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2007