Pełne żywoty

Na koncertach przed głównym zespołem występują czasami tzw. supporty. Taką rolę pełni dla mnie rabarbar – lubię go, ale kiedy już się zjawią truskawki, to wiadomo, kto jest gwiazdą czerwca.

25.05.2020

Czyta się kilka minut

 / PAWEŁ BRAVO
/ PAWEŁ BRAVO

Sto tysięcy. Taką liczbę wybija „New York Times” na pierwszej stronie sobotniego wydania, które musicie obejrzeć sobie w sieci nawet jak nie znacie angielskiego – wystarczy popatrzeć. Sto tysięcy ludzi już zmarło w USA na koronę i gazeta zapełniła całą pierwszą stronę wydrukowaną maczkiem listą. Tysiąc krótkich opisów z nekrologów albo Facebooka. Małe zajawki jednej setnej z tych stu tysięcy żywotów. Prosty pomysł, który uderza w emocje i pobudza sumienie. Dopiero przejście przez taki czyściec, zatrzymanie się na dwie sekundy przy każdym z ludzi, pozwala swobodnie dyskutować o danych. Bez moralnego kaca, że ludzi zamienia się w liczby.

Roztrząsanie suchych statystyk i wiążących je zależności nie jest niczym nagannym. Niesie niekiedy pociechę – np. kiedy się okazuje, że z przyczyn, jakie dopiero przyjdzie nam poznać, nasz kraj pozostał dotąd w relatywnie dobrej kondycji. Zarówno pod najważniejszym względem liczby ofiar pandemii, jak i skutków pośrednich, czyli sponiewierania życia, obyczajów i więzi społecznych. Pozostając w zdrowiu, czekamy na swoją kolej i nie jest bez znaczenia, czy przez ten czas pędzimy żywot w sposób mniej więcej taki, jaki lubimy i jaki wydaje się nam godny. Co w Polsce było przez te miesiące znacznie łatwiejsze niż w prawie wszystkich krajach, z którymi lubimy się porównywać. Nawet kilkunastodniowy zakaz wyjścia do parku – pamiętacie jeszcze tę traumę? – był śmieszny w porównaniu z drakońskim uwięzieniem w domach paru dumnych narodów, którym nie wolno było pójść do sklepu po kredki dla dzieci (bo nie są pierwszej potrzeby). My w tym czasie kręciliśmy się po marketach budowlanych, bo wreszcie znalazł się czas na zaległe remonty.

Kilka restrykcji było jednak tak samo bolesnych jak wszędzie – co dotyczyło np. faktycznego zakazu pogrzebów. Jak pisze nowojorska gazeta w komentarzu do swojej listy, to dobry symbol czasów epidemii, którą cechuje brak jasnego końca: nawet zmarli muszą poczekać. Za nie wiadomo ile rodziny zwołają bliskich, żeby powspominać. Na razie piszą: „Nikt nie robił purée ziemniaczanego i smażonej kukurydzy tak jak ona”. „Emerytowany sędzia Sądu Najwyższego stanu Nowy Jork”. „Chirurg, który rozdzielił bliźnięta syjamskie”. „Znany w rodzinie z tego, jak gotował meksykańską potrawę birria”. „Zawsze chciała być blisko oceanu”. „Odnalazł swoje powołanie, gdy zaczął kierować szkolnym autobusem”. „Ostatni z polskich pilotów z II wojny światowej”. „Jedna z pierwszych kobiet swego pokolenia, która prowadziła samochód”. „Był obecny na każdej inauguracji prezydenckiej od 1965 do 2002”. „Świetnie gotowała, choć nienawidziła tego zajęcia”. „Lubił swoją ciężarówkę, Disneyworld, model kolejki, a zwłaszcza kalifornijskie cheeseburgery”. „Ludzie byli jej hobby”.

Ludzie byli jej hobby… czy to znaczy, że uwielbiała plotkować i wtykać nos w cudze sprawy? Pełna, trójwymiarowa egzystencja prawie zawsze wzrusza i śmieszy w podobnych proporcjach. I obfituje we wspaniałości, choć przeważnie widać je tylko z bliska. Nie każdemu wszak przypada w udziale rozdzielanie bliźniąt syjamskich czy bycie sędzią. Ale prawie każdy może wyznaczyć paru swoim bliskim platoński ideał purée z ziemniaków. Albo kotletów mielonych. Albo ruskich. Niedawno jedna z latorośli doniosła mi z radością, że na półki sklepowe wrócił serek Ostrowia. A co w nim szczególnego? – zapytałem. No jak to?! Babcia zawsze dawała go do naleśników z musem jabłkowym – brzmiała odpowiedź. I tak w głowie tej młodej dorosłej osoby, którą czeka jeszcze parędziesiąt lat życia, serek Ostrowia pozostanie najtrwalszą fotografią babci.

Co będzie na mojej fotografii? Próżno zgadywać, choć lista potencjalnych pamiątek jest krótka. Kiedyś usłyszałem, że łatwo poznać, iż przyjechałem, bo na schodach pachnie rosołem. To prawda, chwila bezczynności i już mnie świerzbi, żeby nastawić bulion. Za wcześnie na takie myśli, choć w tych czasach żyję i poruszam się dość ryzykownie. W granicach prawa, ale ryzykownie, bo nie umiem wyrzec się ludzi. Są także i moim hobby. ©℗

Na koncertach przed głównym zespołem występują czasami tzw. supporty. Taką rolę pełni dla mnie rabarbar – lubię go, ale kiedy już się zjawią truskawki, to wiadomo, kto jest gwiazdą czerwca. Z racji chłodu sezon się rozkręca pomału. Zatem jeszcze w tym tygodniu rabarbar – w formie tarty odwracanej, czyli Tatin. Kroimy 600 g rabarbaru w 2-centymetrową kostkę, kładziemy do miski, zasypujemy 60 g cukru pudru, odstawiamy na kilka godzin. Zagniatamy 200 g białej mąki ze 100 g miękkiego masła, 60 g cukru i 2 żółtkami. Formujemy kulę z ciasta, owijamy folią i schładzamy je. Potem rozwałkujemy je na koło nieco większe niż średnica formy, którą dysponujemy (musi być metalowa, aby dało się ją postawić na palnik; może to być też metalowa patelnia). Odcedzamy rabarbar. Na formie/patelni podgrzewamy 50 g masła i 100 g cukru, mieszamy ok. 5 min., aż zacznie powstawać lekko zrumieniony karmel. Dodajemy rabarbar, podsmażamy mieszając jeszcze 5 min. Wyłączamy ogień, szybko układamy na formie z owocami okrąg z ciasta, zawijając jego brzegi do środka. Pieczemy ok. 20 min. w 180 st., aż ciasto się ładnie zrumieni. Po upieczeniu kładziemy na wierzch duży talerz i szybkim ruchem odwracamy. Bardzo dobrze smakuje z domowymi pseudolodami waniliowymi: ubijamy mikserem śmietankę i pod koniec ubijania dodajemy odrobinę esencji waniliowej oraz cienką strużką słodzone mleko skondensowane (w proporcji 1 część mleka na 3 części śmietanki), po czym mrozimy przez godzinę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2020