Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
U góry „tęczowy deszcz”, poniżej parasol z logo PiS, pod nim czteroosobowa rodzina. Nad tym wszystkim, żeby nie było żadnych wątpliwości, będący cytatem z Jarosława Kaczyńskiego wpis marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, który tę grafikę wrzucił do sieci: „Mówimy »Nie!« atakowi na dzieci. Nie damy się zastraszyć. Będziemy bronić polskie rodziny”. I jeszcze kontekst: podpisana przez prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego tzw. deklaracja LGBT. To przed tym m.in. dokumentem – mającym na celu ochronę mniejszości przed przemocą, a mówiącym o potrzebie edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej – Prawo i Sprawiedliwość chce „bronić polskie rodziny”.
Jej członkowie na grafice PiS nie mają oczu, są „zaślepieni” – zwracano uwagę po tym, jak ilustracja znalazła się w sieci, kpiąc, że partia Kaczyńskiego ma tak niskie mniemanie o Polakach. Można też spojrzeć na ten rysunek inaczej: członkowie „rodziny” są pozbawieni twarzy, bo też nie o żadną realną rodzinę tu chodzi, tylko o ideologiczny fantazmat.
Bo polska rodzina to także dzieci poczęte poza małżeństwami (już co czwarty nowo narodzony Polak, a więc prawie 100 tys. rocznie!). Polska rodzina to też – czy się to komuś podoba, czy nie – rodzice o innej orientacji seksualnej. Polska rodzina to homoseksualni nastolatkowie chodzący do polskich szkół, w których temat seksualności to rzadziej pole ideowych sporów, „jak i kiedy O TYM mówić”, częściej zaś głuchego tabu, które teraz może się tylko umocnić (jedna z matek nieheteronormatywnego i wyalienowanego w swoim środowisku dziecka opowiadała mi niedawno, co czuje, gdy słyszy o kolejnej szkolnej pogadance na temat szkodliwości palenia lub korzystania z internetu...).
PiS broni więc wiele polskich rodzin przed nimi samymi. A przy okazji przekracza kolejną barierę w dziele szczucia na siebie Polaków. Teraz do jatki zaproszono polskie dzieci i młodzież: są „ci spod parasola” i ci „tworzący tęczę”.
Pozostaje nadzieja, że ten podział to jedynie wytwór chorej politycznej wyobraźni.
Czytaj także: