Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pierwsza połowa adwentu dotyczy „ponownego przyjścia naszego Pana”, które zwykle utożsamia się z tzw. końcem świata. Czyli czego? Kuli ziemskiej, Układu Słonecznego, naszej Galaktyki, całego Kosmosu? A może chodzi o coś nam najbliższego, o nas samych?
Perspektywa końca świata przeraża. I dobrze, bo to znaczy, że za nasze poczynania czujemy się odpowiedzialni. W Talmudzie Babilońskim czytamy: „Jeśli człowiek niszczy jedno życie, to jest tak, jak gdyby zniszczył cały świat. A jeśli człowiek ratuje jedno życie, to jest tak, jak gdyby uratował cały świat”.
O rolę Boga w tych „dniach ostatnich” nie musimy się kłopotać. Autor Księgi Mądrości pisze: „Kochasz wszystko, co istnieje, nie brzydzisz się żadnym swoim dziełem, bo gdybyś miał nienawidzić któreś z nich, to byś go nie stworzył”. Dlatego codziennie „ośmielamy się mówić”: „Przyjdź królestwo twoje”. Ogłaszamy: „Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci”, aby „sądzić żywych i umarłych”. Mówimy, że jesteśmy „pełni nadziei”, że zgodnie z Ewangelią Jezus przyjdzie jak „oblubieniec do oblubienicy”.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Dlatego słowa Jezusa: „bądźcie gotowi, bo w chwili, kiedy się nie spodziewacie, Syn Człowieczy przyjdzie”, odbieramy jako przestrogę, ale też zachętę. A tak po prawdzie, to Jezus nie potrzebuje przychodzić, gdyż nigdzie nie odszedł. Od wydarzeń w Betlejem i na Golgocie nic się nie zmieniło, nadal mieszkaniem Boga jest ziemia.
A zatem szkoda czasu na czekanie, każda chwila jest ostatnią i zarazem pierwszą. Nierozsądnie jest mówić, że skoro ja się skończę, to i świat się kończy. Dlaczego niby rozum musi przeczyć sercu, skoro matka potrafi zaśpiewać nad trumną syna kołysankę, jak w przypadku Iwanki Krypiakewycz- Dymyd i jej syna, żołnierza Artema?
Niewątpliwie śmierć jest najostrzejszym kryzysem, ale czy musi wszystko i wszystkich unicestwiać? Niekoniecznie. Znamy przecież ludzi, którzy potrafili przyjąć śmierć, niekoniecznie liczących na „życie wieczne”. Skarga Syna Człowieczego, po prostu człowieka, Jezusa: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”, to nie pobożne westchnienie czy cytat, ale wyznanie miłości, czyli wiary.
Paweł Apostoł zachęca: „Poznajcie, że nadszedł już czas sposobny i pora, abyście wstali ze snu. (...) Ubierzcie się w Pana Jezusa Chrystusa”. Rozpoczynając adwent, warto pomyśleć, czy nie dzieje się odwrotnie. Jezusa ubieramy w siebie, a potem dziwimy się, że takim Jezusem nikt się nie interesuje. Nie bez powodu papież Franciszek mówi: „wiara nie jest usypiającą kołysanką”. ©