Ostatnie tango w Teheranie

"Tam, gdzie kończy się muzyka, zaczyna się barbarzyństwo - pisał Berlioz. "Muzyka zaczyna się tam, gdzie kończy się władza słów - mówił Wagner. "Gdy słucham Wagnera, mam ochotę najechać na Polskę - żartował Woody Allen.

24.04.2006

Czyta się kilka minut

Trzy cytaty, z pozoru wzajem sprzeczne - trzy dwuznaczne hołdy złożone muzyce. Łączy je wszak przekonanie o jej wyjątkowym statusie pośród wszystkich przejawów ducha. Berlioz zdaje się utożsamiać muzykę z cywilizacją, jakby widział w niej klucz do złagodzenia obyczajów. Woody Allen studzi jego entuzjazm: muzyka czasem łagodzi, czasem zaostrza obyczaje - gdy posłużyć się nią jako narzędziem manipulacji mas. Zależy to zresztą od samej muzyki: jedna nie poddaje się łatwo manipulacjom (Mozart, Schubert, piosenki Starszych Panów), inna aż się naprasza, by ją zinstrumentalizować (patrz "Dziewiąta" Beethovena, Wagner, rap). Ale najbliższy prawdy jest, paradoksalnie, Wagner.

Wagner daje, po pierwsze, celną definicję muzyki jako języka zdolnego wyrazić to, czego nie da się ująć słowami (a zważywszy na bezradność słów wobec bezmiaru rzeczywistości, zwłaszcza duchowej, obszar to bezkresny). Lecz daje też do zrozumienia, że ci, którzy chcą mieć absolutną władzę nad duszami, albo muszą muzykę wprząc w to zbożne dzieło, albo ją ze swego świata wykląć, gdyż nawet jeśli zaaresztują słowo - ów ogrom uczuć, nastrojów i myśli, znajdujących ujście w muzyce, wymknie się im spod kontroli. Dlatego też muzyka - podobnie jak architektura, poniekąd najbliższa jej ze sztuk (muzyka zaklęta w bryłę) - jest papierkiem lakmusowym obnażającym naturę państwa i ustroju.

Dziwne też, że nikt jakoś nie drgnął, kiedy 19 grudnia prezydent Iranu Mahmud Ahmedineżad wydał polecenie: "Od tej chwili radio i telewizja mają unikać promowania muzyki zachodniej i dekadenckiej. Mają wspierać muzykę narodową i tradycyjną, lecz również taką, która odpręża, i tę, która przypomina czasy rewolucji". Tym, co mają krótką pamięć lub urodzili się za późno, przypomnijmy, że rewolucja islamska z 1979 roku przegnała precz muzykę skażoną przez Szatana, a w wywiadzie dla włoskiej prasy ajatollah Chomeini wyłożył jasno swoje credo: "Muzyka niszczy ducha, gdyż wzbudza uczucia przyjemności i ekstazy, jak narkotyki. Chcę powiedzieć: wasza muzyka. Ona nie rozbudza umysłu, lecz go usypia. To trucizna porażająca umysły naszej młodzieży, która przestaje się troszczyć o losy narodu".

Ahmedineżad się troszczy. Wiosną ukazać ma się lista trefnych kompozytorów. Ivan Alexandre zdążył się już dowiedzieć, że znajdą się na niej ci "dekadenci", którym irańskie media najchętniej udzielają głosu: George Michael, Eric Clapton, zespół Eagles oraz... Mozart i Beethoven. Świetny krytyk z pisma "Diapason" przypomina, że "IX Symfonii" Ludwiga van Beethovena nie grano w Teheranie od ćwierć wieku, to jest od czasu, gdy nowy szef tamtejszej Orkiestry Symfonicznej Ali Rabhari poprowadził ją kilkakrotnie przy pełnych salach. Krytyka go zarżnęła i w parę dni później były asystent Karajana wrócił do Salzburga, ogłaszając wszem i wobec, że nogi w Iranie nie postawi, póki muzyków nie będzie się tam szanować.

Warto odświeżyć sobie pamięć historyczną: koszmar muzyków zwiastował koszmar ludów. Hitler z Goebbelsem zagięli parol na Entartete Musik, "muzykę zdegenerowaną" i cokolwiek byśmy myśleli o Schönbergu, Hindemicie albo Křenku - wiemy, dokąd to zawiodło. W 1949 roku Stalin wysłał swych sanitariuszy myśli, by wyleczyli z "formalizmu" kompozytorów zarażonych burżuazyjną dekadencją: znamy towarzyszące temu krwawe bachanalie. W czasach Rewolucji Kulturalnej w Chinach trzy akordy z "Appassionaty" gwarantowały nam trzy lata reedukacji, bez gwarancji powrotu. W Kabulu Anno Domini 2001 instrumenty i kasety płonęły na stosach, kobiety milczały pod burkami, a w parę miesięcy później... "Tam, gdzie pali się książki, spali się ludzi" - przestrzegał Heine. Nie znał jeszcze kaset, radia, filmów - ale trafił w sedno.

Nie wszystko się pali, Ahmedineżad to nie mułła Omar. W końcu zachwala "folklor narodowy", a nawet nie ma nic przeciwko muzyce "odprężającej", ze szczególnym uwzględnieniem Richarda Claydermana, księcia pianistycznego kiczu, cieszącego się dużym wzięciem w krajach półksiężyca. Totalitaryzm wielbi kicz - w muzyce, malarstwie, architekturze. To apoteoza władzy parweniuszy, którym marzy się odwzorowanie - w bryle i fasadzie, w melodii i harmonii, w przymiotnikach wetkniętych niczym piórko w zad pierwotnych znaczeń - ich wszechwładnej nędzy umysłowej w całym otaczającym ich świecie. Ale grzech jest jeszcze cięższy, gdy do "gaszenia światła" przykładają również rękę - ze strachu, oportunizmu, kalkulacji - ludzie światli i demokraci. Żadna kancelaria ani ambasada nie wydała jednego pisku.

Ktoś powie, że wobec groźby starcia Izraela z mapy świata lub zmajstrowania bomby atomowej wstręt do Mozarta i miłość do Claydermana to najwyżej péchés mignons, grzechy powszednie, godne wybaczenia. Przeciwnie, niegodne: w tym, co poza władzą słów - a co wyznacza bezkresny wymiar wrażliwości - kryje się najgłębsza prawda o naturze ludzi, idei i reżymów. Dręczy mnie jedno wszak pytanie: jeśli stosunek do muzyki ujawnia głęboką prawdę o społeczeństwach i reżymach - gdzie na mapie cywilizacji umieścić Polskę? Oby nie trzeba było zacytować znów Berlioza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2006