Igrzyska czarów

Zimowa olimpiada odbywa się w kraju, któremu zarzuca się ludobójstwo wobec ludu Ujgurów. MKOl twierdzi, że trwa na pozycji „neutralności politycznej”. Brak naturalnego śniegu to już pomniejszy kłopot.

04.02.2022

Czyta się kilka minut

Trasa zjazdowa ze sztucznym śniegiem do konkurencji narciarstwa alpejskiego na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Chiny, 2 lutego 2022 r.  Robert F. Bukaty / AP / EAST NEWS /
Trasa zjazdowa ze sztucznym śniegiem do konkurencji narciarstwa alpejskiego na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Chiny, 2 lutego 2022 r. Robert F. Bukaty / AP / EAST NEWS /

Zabiegając o przyznanie organizacji letnich igrzysk w 2008 r., delegacja z Pekinu przekonywała, że wydarzenie to pomoże zliberalizować Chiny. Kiedy siedem lat temu w Kuala Lumpur decydowano o miejscu tegorocznej olimpiady zimowej, takie obietnice nie były już konieczne. Mało kto zresztą by w nie uwierzył.

Prezydent komunistycznych Chin Xi Jinping nadesłał jedynie krótkie wideo, w którym zapewniał, że Chiny wzorowo przeprowadzą imprezę, co obejmować miało także czyste niebo i niską emisyjność dwutlenku węgla. W decydującym głosowaniu Pekin pokonał Ałma Atę stosunkiem głosów 44 do 40. Xi oznajmił teraz, że na czas olimpiady jego kraj stanie się „zaczarowaną krainą sportów zimowych”.

Stolica Chin nie była faworytem tej rozgrywki – tym bardziej że poprzednie igrzyska zimowe odbyły się niemal po sąsiedzku, w Korei Południowej. Z pierwotnej listy zgłoszeń wycofywały się jednak kolejne miasta, głównie europejskie, przede wszystkim na skutek sprzeciwu lokalnych społeczności. Autorytarne władze w Pekinie takich problemów nie miały, mogły też wykorzystać częściowo infrastrukturę z 2008 r.

Xi przykazał od początku, by unikać przepychu w przygotowaniach do imprezy, która miała stać się raczej przykładem gospodarności, a w podtekście – dowodem na przewagę chińskiego modelu gospodarczego. Oficjalnie całość wydatków zamknie się sumą ok. 4 mld dolarów. To ponad trzy razy mniej niż koszty poprzedniej olimpiady – nie mówiąc o 50 mld dolarów, wydanych przez Rosję na igrzyska w Soczi i symbolizujących korupcję putinowskiego systemu władzy.

Na sztucznym śniegu

Zawody, na które przyjechało łącznie prawie 3 tys. sportowców, odbywają się tym razem w trzech lokalizacjach. Otwarcie i zamknięcie igrzysk zaplanowano w Pekinie na „ptasim gnieździe”, słynnym stadionie wybudowanym z okazji poprzedniej olimpiady. Stolica jest również miejscem rywalizacji łyżwiarzy. Pozostałe dyscypliny ulokowano w pobliżu dwóch nowych ośrodków Yanqing oraz Zhangjiakou, odpowiednio 75 i 180 kilometrów od Pekinu. Dojazd tam zajmował niedawno mieszkańcom Pekinu nawet kilka godzin, teraz dotarcie do najdalszego obiektu sportowego superszybką koleją zamyka się w 60 minutach.

Nie jest to jedyny cud wykreowany przez Chińczyków na igrzyska.

Od początku wiadomo było, że tereny przewidziane na rywalizacje alpejskie, choć mroźne, są pozbawione wody i śniegu. Z oddali poprowadzono więc gęsty system wodociągów, co – za pomocą maszyn śniegowych – umożliwiło pokrycie białym puchem nie tylko obiektów sportowych, ale także pól i zboczy górskich, obsadzonych dodatkowo iglakami. Zagraniczni ekolodzy protestują przeciw tak głębokiej ingerencji w środowisko naturalne, ale obiecany przez prezydenta Xi baśniowy nastrój przybliżył się do rzeczywistości.

Władze nie muszą martwić się o zyskowność igrzysk również dlatego, że angażując się w ich organizację, postawiły na promocję u siebie sportów zimowych. Ostatniego roku przed pandemią górskie ośrodki olimpijskie odwiedziło blisko 3 mln Chińczyków – to sześciokrotny skok w ciągu dwóch lat. Do niedawna narciarstwo uchodziło tam za elitarne hobby, teraz ma się stać pasją 300 mln Chińczyków z klasy średniej. Xi Jinping zadbał też osobiście, by w czasie olimpiady chińscy sportowcy, gdzie tylko możliwe, korzystali ze sprzętu i strojów rodzimych marek.

Gospodarze mają jednak świadomość, że – inaczej niż podczas letnich zawodów – w dyscyplinach zimowych nie potrafią jeszcze zdominować medalowych klasyfikacji. Liczono więc zwłaszcza na pochwały za organizację igrzysk, a trwająca od dwóch lat pandemia, wbrew pozorom, miała im w tym dopomóc.

Tokio plus

Jeśli ktoś sądził, że podczas letnich igrzysk w 2021 r. Japończycy wyśrubowali normy bezpieczeństwa przeciw covidowi, to Chińczycy teraz udowadniają, że się mylił.

Przykładowo, w Japonii dziennikarze i inne osoby towarzyszące ekipom mogły, po odbyciu kwarantanny, swobodnie korzystać z uroków miasta. Dziś izolacja obejmuje wszystkich przyjezdnych: przebywać im wolno tylko wewnątrz jednej z trzech „baniek”, w których zlokalizowano imprezę.

Przed przyjazdem każdy musiał wykonać dwa antycovidowe testy i kolejny tuż po przylocie, gdy należało też uruchomić w smartfonie aplikację umożliwiającą codzienne monitorowanie stanu zdrowia. Część ekip zaopatrzyła swoich członków w jednorazowy sprzęt elektroniczny (jak telefony), obawiając się, że Chińczycy zainfekują go w celu inwigilacji. Każdy dzień na terenie wioski olimpijskiej zaczyna się od testu, także dla miejscowego personelu: kelnerów, pokojówek, kucharzy czy wolontariuszy, którym, w przeciwieństwie do Tokio, na czas imprezy nie wolno opuszczać „bańki”. Niezaszczepieni goście musieli poddać się najpierw trzytygodniowej kwarantannie.


CZYTAJ TAKŻE

 

OLIMPIJSKIE NIEPOKOJE: Niepokój – to jedno słowo najlepiej określa emocje, które towarzyszą Zimowym Igrzyskom Olimpijskim w Pekinie >>>


Tak ostre rygory wpisują się w przyjętą od początku przez Chiny strategię „zero covid”. Oprócz obowiązku noszenia maseczek, dystansu społecznego i szczepień, sprowadza się ona do niszczenia w zarodku każdego źródła infekcji. Np. gdy u jednego z odwiedzających Disneyland w Szanghaju zeszłej jesieni stwierdzono po powrocie do domu obecność wirusa, zamknięto cały kompleks rozrywki, poddając testom 34 tys. obecnych wewnątrz gości.

Z kolei w styczniu kilkutygodniowy lockdown objął całe 13-milionowe miasto Xi’an. Decyzja zapadła po wykryciu 1800 przypadków infekcji. Podobnie jak dwa lata wcześniej w Wuhan, ludziom kazano pozostać w domach; pojawiły się też kłopoty z zaopatrzeniem, co zmusiło sąsiadów do barterowej wymiany żywności. Komu udało się wymknąć z mieszkania, aby zrobić zakupy na własną rękę, a został ujęty, musiał potem składać publiczną samokrytykę, rejestrowaną na wideo. Ostatecznie nikt w Xi’an na covid nie umarł.

Ostrzegawcze wizyty

Tylko państwo totalitarne narzucić może społeczeństwu tak drakoński reżim sanitarny. Dzięki temu jednak liczba zachorowań w Chinach utrzymywała się dotąd na bardzo niskim poziomie. Dlatego, w odróżnieniu od Japonii, planowano wpuścić widzów na zawody sportowe. Gdyby poziom infekcji wciąż pozostał znikomy, chińska propaganda bez problemu udowodniłaby, kto przewodzi światu w zwalczaniu pandemii.

Plany te pokrzyżował jednak wariant Omikron, wdzierając się ostatnio także do Państwa Środka. Wstrzymano zatem sprzedaż biletów, a na trybunach zasiądą prawdopodobnie tylko osoby wskazane przez władze. Co więcej, nie ma już czasu na masowe podanie ludziom dodatkowej szczepionki, większość Chińczyków ma więc dziś niski poziom przeciwciał. W przededniu olimpiady to pandemia na nowo spędzała sen z oczu ludzi władzy.

Nie obawiali się oni natomiast ewentualnych niepokojów społecznych. Impreza pozostaje wyizolowana, poza tym służby bezpieczeństwa złożyły wcześniej krytykom władz ostrzegawcze wizyty. Niektórzy dostali zakaz opuszczania mieszkania, innym zablokowano dostęp do internetu (i tak już poddanego cenzurze).

Pod znakiem zapytania pozostaje jedynie zachowanie sportowców, nie tylko podczas zawodów. W ramach swojej „bańki” mogą oni korzystać z globalnych mediów społecznościowych, a więc – teoretycznie – wyrażać nieprzychylne opinie o gospodarzach igrzysk. Tematów nie brakuje: represje w Sinciangu, Hongkongu i Tybecie, agresywna postawa Pekinu wobec Tajwanu czy kłopoty znanej tenisistki Peng Shuai, która oskarżyła Zhanga Gaoliego – byłego wicepremiera i szefa komitetu organizacji igrzysk – o molestowanie seksualne.

Tymczasem Międzynarodowy Komitet Olimpijski trwa na pozycji „ścisłej neutralności politycznej”, podobnie jak zachodnie korporacje sponsorujące imprezę. Z wizerunkowych względów chińskie władze wolą na pewno uniknąć stosowania otwartego przymusu wobec sportowców, stanowczo ostrzegają jednak, że jakiekolwiek zachowanie wbrew prawu „spotka się z reakcją i karą”.

Dyplomatyczny bojkot

Olimpiada odbywa się podczas narastającego konfliktu między Chinami a USA – i w kraju, któremu oficjalnie zarzuca się ludobójstwo wobec islamskiego ludu Ujgurów z Sinciangu. Głównie z tego powodu Stany Zjednoczone i większość krajów anglosaskich ogłosiły „dyplomatyczny bojkot” igrzysk, nie wysyłając na nie polityków. Podobnie postąpiła Japonia, unikając jednak słowa „bojkot”. Chiny zdają się tym nie przejmować. Raz wspomniano co prawda o chęci „odpłacenia się”, ale dla nich bardziej liczy się bajkowy wizerunek kraju z oficjalnych transmisji i spotów reklamowych, skierowany do wewnątrz, jak i dla zagranicy.

Dotyczy to również ceremonii otwarcia. Tak jak w 2008 r. odpowiadał za nią Zhang Yimou, najsłynniejszy reżyser kraju i ponownie spodziewano się spektakularnego widowiska.

Sam Zhang Yimou, 71-letni artysta, dobrze personifikuje drogę, którą Chiny przeszły w ostatnich dekadach. Zaczynał z generacją reżyserów, która wykorzystała okres swobód po upadku Mao Zedonga (założyciela komunistycznych Chin), przemycając umiejętnie w twórczości społeczną i polityczną krytykę. Potem zdarzały mu się dzieła sławiące chińską historię, wizualnie porywające. Posłusznie godzi się też na ingerencję cenzury w swoje dzieła, czasem wycofywane odgórnie z zagranicznych festiwali.

Zhang mówi dziś, że przy igrzyskach w 2008 r. chodziło o pokazanie światu Chin na nowo, ich korzeni, ale i współczesnych osiągnięć kraju, natomiast w 2022 r., po zaspokojeniu materialnych potrzeb ludności, priorytety się zmieniły. Reżyser nie ma tu na myśli swobód obywatelskich. Z chińską flagą przypiętą do czapki, twierdzi on w rozmowie z miejscową telewizją, że jego rodacy tęsknią przede wszystkim za „romantycznym wymiarem życia”. I taką perspektywę chciał on wprowadzić do swojego przedstawienia, które równocześnie miało pokazać „kulturową pewność siebie Chińczyków”.

Tekst ukończono 4 lutego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Specjalizuje się w tematyce Azji Południowo-Wschodniej, mieszka po części w Japonii, a po części w Polsce. Stale współpracuje z „Tygodnikiem”. W 2014 r. wydał książkę „Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima”. Kolejna jego książka „Hongkong. Powiedz,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2022