Zapomniane igrzyska

Samo pytanie, czy warto pisać o zakończonych dziś zimowych igrzyskach w Pekinie, wiele mówi o tej imprezie. Uwikłane w politykę i propagandę sportowe zmagania szybko ustąpiły miejsca wydarzeniom z innych części świata.

20.02.2022

Czyta się kilka minut

Ceremonia zamknięcia igrzysk olimpijskich w Pekinie, 20 lutego 2022 r. Fot. Huang Zongzhi/Xinhua News/East News /
Ceremonia zamknięcia igrzysk olimpijskich w Pekinie, 20 lutego 2022 r. Fot. Huang Zongzhi/Xinhua News/East News /

W pierwszym tygodniu ich trwania przez internet przetaczały się jeszcze dyskusje, czy odbywające się w gwałcącym prawa człowieka, tłamszącym mniejszości etniczne kraju w ogóle godzi się je oglądać, traktować jako istotne wydarzenie sportowe, kibicować uczestniczącym w nim sportowcom.

Gdy siedem lat temu podczas sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Kuala Lumpur zapadały decyzje o przyznaniu ich organizacji Pekinowi, wielu ze sportowców, którzy wzięli w nich udział, było jeszcze dziećmi, nierzadko stawiającymi pierwsze kroki w swoich dyscyplinach. Nie mieli żadnego wpływu na to, kto zorganizuje igrzyska. Dlatego głosy wzywające widzów do bojkotu imprezy, unieważniające je w duchu cancel culture, sprowadzające do pseudosportowego wydarzenia, przypisujące sportowcom winy MKOl-u były wymierzone w niewłaściwego adresata.

Taki bojkot igrzysk w Pekinie nie wymagałby zresztą z naszej perspektywy geograficznej żadnego wysiłku – to trzecie z kolei zawody, które rozgrywały się głównie w nocy i nad ranem naszego czasu, czy też przed 16, a więc w godzinach pracy. Zignorowanie zmagań sportowców w Pekinie kosztowało zatem nieporównywalnie mniejszy trud niż ten, który zwolennik takiego bojkotu powinien podjąć przede wszystkim w swoich codziennych wyborach konsumenckich, unikając w nich produktów nie zawsze jawnie informujących, że przynajmniej w części powstały w Chinach.


Dr Darren Byler, antropolog badający temat represji wobec Ujgurów: Na ulicach Sinciangu zdemontowano część kamer, ale wszechobecna inwigilacja nie zelżała. Mamy tam do czynienia z cyfrowym apartheidem.


 

W naszych oczach „made in China” jest nadal synonimem podróbek i niedoróbek. Zimowe igrzyska w Pekinie, na zewnątrz oczywiście, jak przystało na wydarzenie o propagandowym znaczeniu, supernowoczesne, bezpieczne, sprawnie i niezbyt rozrzutnie zorganizowane, wewnątrz jednak kryły mnóstwo nielogiczności: nieprzygotowane przebieralnie dla sportowców, spartańskie warunki izolacji i więzienne racje żywnościowe dla sportowców, dla których pierwszym wynikiem olimpijskich zmagań był pozytywny wynik testu na covid, wreszcie same testy, które jak w głośnym przypadku Natalii Maliszewskiej potrafiły z dnia na dzień pokazywać przeczące sobie wyniki.

Choć wbrew przewidywaniom zawodniczka short-tracku należała do nielicznych pechowców, którym chińskie testy lub sam covid odebrały realne szanse na medal lub w ogóle zniweczyły olimpijski start.

Tak jak Austriaczce Maricie Kramer, liderce klasyfikacji generalnej kobiecego Pucharu Świata w skokach narciarskich. Albo Jarlowi Magnusowi Riiberowi, który wprawdzie zdążył opuścić izolację przed startem w kombinacji norweskiej, ale mimo przewagi uzyskanej na skoczni, na trasie biegowej tak bardzo nie był sobą, że pomylił jej przebieg, oddając w efekcie zwycięstwo koledze z kadry Norwegii.

W miarę trwania igrzysk wpływ koronawirusa na ich wyniki ustępował wpływowi surowych chińskich warunków pogodowych. Coraz ciężej było nadążać za zmianami w kalendarzu sportowych zmagań, ustalonym raczej pod sponsorów, telewizje i widzów niż pod sportowców, zmuszonych do ścigania się w biegach i biathlonie najczęściej po zmroku, gdy bardzo niska temperatura jeszcze się obniżała. Swoją rolę odgrywał też produkowany w tych zimnych i suchych warunkach sztuczny śnieg, na którym rozgrywały się te igrzyska, a na nieosłoniętych trasach i obiektach w centrum narciarskim Yanqing i rejonie Zhangjiakou przede wszystkim wiatr. Choć ten akurat przyniósł szczęście jedynemu polskiemu medaliście olimpijskiemu tych igrzysk, skoczkowi Dawidowi Kubackiemu.

Poza jego skokami na skoczni normalnej, solidnymi występami Kamila Stocha, mgnieniem oka dzielącym dwukrotnie od medali łyżwiarza szybkiego Piotra Michalskiego oraz rokującymi na przyszłość startami narciarki Maryny Gąsienicy-Daniel i snowboardzistów Aleksandry Król i Oskara Kwiatkowskiego, pekińskie igrzyska, najsłabsze w XXI wieku z perspektywy naszej reprezentacji, są wydarzeniem do zapomnienia.

Niestety, zimowa edycja igrzysk coraz bardziej premiuje zawodników z krajów najbogatszych, w których nie brakuje ani infrastruktury, ani funduszy na ciągłe podróże po świecie za śniegiem czy szybkim lodem. Podkreślają to pierwsze w historii złote medale zimowych igrzysk olimpijskich dla Nowozelandczyków czy też świetne wyniki reprezentacji Szwecji oraz Szwajcarii, która zdominowała zawody w narciarstwie alpejskim. Zimowe igrzyska pozostają domeną niemal niezmiennej grupy dwudziestu kilku krajów, które zdobywają medale, i kilkunastu, których reprezentanci czynią to seryjnie.

Nie było w Pekinie raczej sportowych przełomów, wydarzeń, które przeszłyby do wielkiej historii sportu, chyba że tej krajowej, czy do annałów dyscypliny, jak „powrót curlingu do domu”, za jaki w Wielkiej Brytanii uznano medale żeńskiej i męskiej drużyny. Czy też pierwsze hokejowe złoto dla Finów i pierwszy w ogóle medal olimpijski hokejowej reprezentacji Słowacji. Oba zdobyte jednak pod nieobecność w turnieju zawodników z ligi NHL.

Ze świecą szukać wśród medalistów z Pekinu podobnych niespodzianek, jak złoty medal w Soczi łyżwiarza i strażaka Zbigniewa Bródki, nie mówiąc już o sensacji na miarę tej, jaką w Pjongczangu wywołała czeska snowboardzistka Ester Ledecka wygrywająca narciarski supergigant (w Pekinie niepokonana znowu tylko na desce). Pewnym zaskoczeniem były aż trzy medale narciarza Johannesa Strolza, który jeszcze niedawno nie mieścił się w pełnej konkurentów austriackiej kadrze. Przed laty złoto w kombinacji zdobył także jego ojciec.

Wielką przegraną igrzysk w Pekinie jest najbardziej utytułowana współczesna narciarka, Amerykanka Mikaela Shiffrin, która aż trzykrotnie wypadała z trasy zawodów w swoich ulubionych konkurencjach. Miejsce jednych faworytów na podium zajmowali jednak przeważnie inni. W niektórych dyscyplinach zmagania do tego stopnia zdominowane zostały przez reprezentantów jednego kraju, że zaczynały przypominać jego mistrzostwa. Ponad połowę z w sumie trzydziestu medali wyjeździli w lodowej rynnie niemieccy saneczkarze, bobsleiści i skeletoniści.

Drugi tydzień igrzysk w Pekinie zdominowała afera dopingowa z udziałem Kamiły Walijewej, uznawanej za najlepszą na świecie łyżwiarkę figurową, i dopuszczenie jej do startu w zawodach solistek, pomimo wykrycia w jej organizmie niedozwolonej trimetazydyny. 15-latka nie wytrzymała presji i po upadkach w programie dowolnym została sklasyfikowana na 4. miejscu. Jej wpadka dopingowa, problem odpowiedzialności za nią, łzy i emocje, które udzieliły się po występie także jej rywalce, Aleksandrze Trusowej, oraz rola bezwzględnej, dążącej za wszelką cenę do sukcesu trenerki, wzbudziły dyskusje nad tym, czy w konkursach w łyżwiarstwie figurowym, a może w całych igrzyskach, nie powinien zostać wprowadzony limit wiekowy. A nawet – czy igrzyska nie powinny być tylko dla dorosłych.


Piotr Bernardyn z Tokio: Zimowa olimpiada odbywa się w kraju, któremu zarzuca się ludobójstwo wobec ludu Ujgurów. MKOl twierdzi, że trwa na pozycji „neutralności politycznej”. 


 

Trudno się dziwić, że igrzyska w takim wydaniu jak te pekińskie, nie tylko skażone polityką, maskujące prawdę pod warstwą sztucznego śniegu, ale i nużące, przewidywalne, jeżeli wzbudzają jeszcze emocje, to zazwyczaj krótkotrwałe albo negatywne. Oraz że dzisiejszej młodzieży one nie interesują.

Przed organizatorami kolejnej olimpiady, Mediolanem i Cortiną d’Ampezzo, stoi bardzo trudne zadanie: odzyskać zimowe igrzyska dla świata naturalnego śniegu, niepobrudzonego nadto polityką, propagandą i aferami sportu. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej