Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W opisie zjawiska odejścia księży z kapłaństwa – zarówno w rozmowie z biskupem Andrzejem Czają, jak i w późniejszej o tydzień wypowiedzi Michała Rycherta – brakuje jeszcze jednej strony medalu: opisu stosunków łączących byłego księdza z parafianami.
Ks. Rafał był młodym kapłanem, za którym w wieku młodzieńczym szłam, a szło nas coraz więcej i więcej. Zbudował wspólnotę dorastającej młodzieży, która przez 10 lat nazywała go ojcem. Był dla nas jasną stroną Kościoła. Był ojcem, który przygarniał każdego z osobna w sakramencie spowiedzi i wszystkich razem w sakramencie eucharystii.
Pewnego dnia nasz ojciec znikł. Nie otwierał drzwi, nie odbierał telefonu. Inny ksiądz wszedł do jego pokoju na plebanii. Po księdzu Rafale zostały tylko białe ściany. Zaskoczona, dzwoniłam do osoby, z którą jako jedną z niewielu miałam podobnie mocną relację – sama siebie nazywała moją matką, kierowniczką duchową. Starsza ode mnie o 10 lat, również telefonu nie odbierała.
Uciekli na drugi koniec Polski. Zmienili numery. Zbudowali wspaniałą rodzinę, mają trójkę fajnych dzieci. Podobno. Ksiądz jest fantastycznym ojcem. Podobno, nie wiem, nie widziałam. Aldona jest dobrą, ciężko pracującą mamą. Podobno. Czyli – z grubsza rzecz ujmując – wpisują się w model rodziny opisany przez biskupa Czaję. I tak jak mówił biskup – Rafał po otrzymaniu dyspensy wziął z Aldoną ślub kościelny.
Księża, którzy opuszczają stan kapłański, czasem mogą zdradzić swoich parafian. Nawet jeśli nie wyrzekną się Chrystusa, nie porzucą Kościoła i wiary, to istnieje ryzyko, że zdradzą osoby, które ufają im dlatego, że są księżmi. Nie jestem więc pewna, czy odejście po cichu jest lepsze, jak powiedział bp Czaja. Gdy ksiądz odchodzi po cichu, to parafianin nie usłyszy, dlaczego odszedł. A odpowiedź na pytanie: „dlaczego?” należy się w relacji, w której jedna ze stron jest nauczycielem drugiej.