Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Diecezji Krakowskiej przez wiele wieków Adwent nie kończył się nigdy. W 1543 r. Zygmunt Stary poczynił fundację dla kolegium duchownych, którzy w ukończonej co dopiero Kaplicy "królewskiej" (tzn. "Zygmuntowskiej") na Wawelu mieli śpiewać przez wszystkie dni roku (!) Mszę świętą "roratnią" (od otwierającej ją antyfony: "Rorate coeli desuper...") - stąd też wzięła się nazwa owego kolegium: "rorantyści". W jego skład wchodziło jedenastu duchownych. W dokumencie fundacyjnym król zastrzegł z mocą, że mają się oni poświęcić wyłącznie temu jednemu obowiązkowi - nie wolno im przyjąć żadnego innego beneficjum, związanego z jakimkolwiek innym zadaniem. Patronująca kaplicy po obu królach Zygmuntach Anna Jagiellonka przypominała rorantystom to zastrzeżenie w kierowanych do nich regularnie (przez blisko 20 lat: 1577-1595) listach. Duchownym przewodził prepozyt, który miał obowiązek m.in. osobiście odprawić uroczyste roraty w Wielkanoc, w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, w Boże Narodzenie oraz we wszystkie święta maryjne - tego nie przepuściłby dziś żaden purysta liturgiczny...
Czy pobożna intuicja króla Starego nie jest godna refleksji - także w Boże Narodzenie? Król postarał się na całe stulecia o radykalny znak - grono ludzi, których jedyną funkcją liturgiczną było oczekiwanie, a więc pielęgnowanie wiary jako nadziei - wyglądanie Boga, który przychodzi z przyszłości - w przekonaniu, że Ewangelia jest ciągle jeszcze przed nami!
Oczywiście, Bóg przemawia do nas także z przeszłości - z dziejów, które wypełnia swoją obecnością, przekształcając je w ten sposób w historię zbawienia. Przeszło 2000 lat temu "przyjął ciało z Dziewicy Maryi i stał się człowiekiem". Co roku przypominamy sobie tamto Wydarzenie - porządkujące przeszłość (systematyzujące ją według klucza: "przed Chrystusem - po Chrystusie"). Czynimy to wszakże ostatecznie z nadzieją, że uporządkuje ono również naszą przyszłość! Że wcielenie Boga odnajdzie coraz wyraźniejsze i pełniejsze przedłużenie: w każdym z nas z osobna; w miłości, jaką żywimy do naszych najbliższych; w Kościele, jaki tworzymy i który nazywamy "Ciałem Chrystusa". Wierzymy, że Bóg może rzeczywiście naznaczyć swoją obecnością nasze życie rodzinne, społeczne, polityczne. Te Święta - przeżywane dziś, tu i teraz: w takim kraju, w takim Kościele, w takim najbliższym otoczeniu, a przede wszystkim na takim etapie naszego nawrócenia i otwarcia się na Boga - nie mogą, nie mają prawa nas nasycić. Muszą nas odsyłać w przyszłość - w nadzieję, że za rok, za dwa, za dziesięć będzie w nas większe rozumienie i przeżywanie Boga, głębsza z Nim komunia i... jeszcze mocniejsze i jeszcze bardziej niecierpliwe nienasycenie!
Takich "niesytych" Świąt - Świąt Bożego Narodzenia podsycających, a nie zamykających adwentową nadzieję - życzmy sobie wszyscy.